Quantcast
Channel: GREEN CANOE
Viewing all 921 articles
Browse latest View live

ZAPRASZAM na KONFERENCJĘ:)

$
0
0
16 września w Gdyni, a dokładnie w przepięknym hotelu QUADRILLE, odbędzie się KONFERENCJA DLA KOBIET PRZEDSIĘBIORCZYCH, w trakcie której będę miała przyjemność być prelegentem - w doborowym towarzystwie zresztą. Jeśli jesteś na etapie przemyśleń - o tym czy założyć własną firmę? Lub jeśli jesteś poczatkującym kobietą/przedsiębiorcą - koniecznie musisz nas odwiedzić:)
 
https://frontwoman.wordpress.com/2015/08/20/prelegenci-frontwoman/

 
TUTAJ znajdziecie wszystkie szczegóły dotyczące zapisów. Zostało jeszcze kilka wolnych miejsc - więc...DO ZOBACZENIA !!!!:):):):)

Wyniki konkursu

$
0
0
Jury ze Scandishop wybrało zwycięzców, których za chwilę ogłoszę :)
Poproszę wcześniej jedynie o wysłanie adresów do wysyłki swoich nagród na emailowy adres:
kontakt@scandishop.pl

GRATULUJĘ ! A oto szczęśliwcy:


1 MIEJSCE
Petronelka30 lipca 2015 21:49 Porcelana Green Gate kojarzy mi się z najwspanialszymi chwilami mojego dzieciństwa, które spędzałam u dziadków na wsi. Zamykam oczy i widzę moją babcię krzątającą się po letniej kuchni szykującą nam - wnukom posiłek. My siedzimy przy stole nakrytym obrusem, a na nim czerwone naczynia w białe kropki - oczywiście były emaliowane nie porcelanowe ale dla mnie były najpiękniejsze. Teraz gdy patrzę na kolekcję Spot Red wraca do mnie poczucie bezpieczeństwa i bezwzględnej akceptacji, które zapewniała mi przez wiele lat moja ukochana babcia.
Dziś już letnia kuchnia nie istniej, babcia nie żyje ale możliwość cieszenia oczu tą porcelaną wywołuje u mnie wzruszenie związane z tym co nie przemija, ze wspomnieniem szczęśliwego dzieciństwa.

Jeśli mogłabym czegoś sobie życzyć to dzbanuszek 0,5l Spot Red http://www.scandishop.pl/pl/p/Dzbanuszek-0%2C5L-Spot-Red-Green-Gate/669

Pozdrawiam cieplutko Ewa:)

2 MIEJSCE

Koza domowa7 sierpnia 2015 10:05 Green Gate kojarzy mi się ze spełnieniem marzeń o własnym domu z ogrodem i tarasem, na którym mogłabym cieszyć się rodzinnym śniadaniem. Na takim talerzu http://www.scandishop.pl/pl/p/Talerz-deserowy-Ziggy-Warm-Grey-Green-Gate/873 podałabym świeżo upieczone ciasto marchewkowe, które uwielbia mój Mąż. Drewniany, prosty stół, prosta i piękna porcelana z Green Gate w zygzaki, herbata, kawa, śpiew ptaków... i my. Marzenie do spełnienia.
Green Gate kojarzy mi się także z moją cudowną Babcią, która uwielbiała motywy kwiatowe na porcelanie. A przecież kwieciste wzory to znak rozpoznawczy Green Gate. Sama nazwa marki, Zielona Brama czy może Zielone Wrota, cudownie oddaje charakter produkowanych przez nią rzeczy. To takie drzwi do przyjemności, spokojnego sielskiego życia, niespiesznego popijania herbaty z cudownych filiżanek... Green Gate to błogostan. Tak mi się kojarzy. Przyjemność, słońce i błogostan. Szczęście. :)

3 MIEJSCE

A. Synonimem dla angielskiej nazwy duńskiej "Zielonej Bramy" są dla mnie takie polskie pojęcia, jak: tradycja, oryginalność, smak, subtelność, świeżość. Porcelana firmy jest mi znana dzięki charakterystycznym stylizacjom z mygreencanoe.blogspot.com, gdzie trafiłam przed kilkoma miesiącami w poszukiwaniu inspiracji do zmiany domowych wnętrz. Jak widać, wracam w to miejsce do dziś, ciesząc zmysły.
B. Jako kwintesencję marki wskazałabym produkt: http://www.scandishop.pl/pl/p/Maly-kubek-Star-Warm-Grey-Green-Gate/694 - charakterystyczny kształt naczynia, pastelowe, szare tło z białą gwiazdą to cechy, dzięki którym rozpoznam porcelanę Green Gate w każdym wnętrzu, w każdej stylizacji. Jednakże to http://www.scandishop.pl/pl/p/Kamionkowa-deska-do-krojenia-Liva-Warm-Grey-Green-Gate/937 skradła moje serce i chętnie widziałabym ją w swojej kuchni. Moim zdaniem, jest ona doskonałym dowodem tego, jak umiejętnie marka Green Gate łączy sztandarową tradycję z nowoczesnością, powodując, że jej produkty są nie tylko piękne, ale i funkcjonalne, a dzięki temu ponadczasowe.
Łączę pozdrowienia z wyrazami podziwu - dla Green Gate i dla autorki bloga, oczywiście :-)
Edyta (szkalcia@wp.pl)

NIE PASUJE...

$
0
0
 To, co najbardziej ujmuje mnie w dzisiejszym postrzeganiu designu zawrzeć można w jednym słowie  - WOLNOŚĆ. Bo mimo faktu, że  królują na świecie owszem jakieś główne trendy wnętrzarskie, to jednak mamy w ramach nich samych lub w ich okolicznościach wszelakich - mnóstwo swobody. I marzy mi się tylko taka sytuacja, byśmy przestali się BAĆ i za przykładem np. kreatywnych Francuzów czy zluzowanych Włochów wprowadzali do naszych mieszkań więcej osobistych: PODOBA MI SIĘ się, a nie patrzyli jedynie na to, co jest akurat modne. Bardzo lubiłam oglądać na domo+ program o żyjących w najróżniejszych miastach świata ludziach, z fantazją urządzających swoje wnętrza. Były bardzo różne - począwszy od glamour z pazurem, przez skandynawskie w wyrazie, albo klasyczne, aż po bardzo artystyczne. Ale cechowała je wszystkie ODWAGA i ciekawość efektu końcowego:). Bo właściciele otwarcie mówili o tym, że obok otomany za kilka tys. dolców stoi skrzynia przyniesiona ze śmietnika:) Oraz o tym, że w całym zamyśle brał czynny udział projektant...i tu padało nazwisko.
 
Mam czasami wrażenie, że w Polsce takie zachowanie np. śmietnikowe czy szerzej ujmując rzecz - niestandardowe -   "nie przystoi", albo inaczej, że u nas wszystko musi PASOWAĆ. Czyli być takie, jak z katalogu, lub najlepiej - jak u sąsiada choćby blogowego.
 Buszuję ostatnio po necie, szukam inspiracji, "natycham" się dobrą energią ciekawych wnętrz i czytam co o nich opowiadają właściciele lub twórcy. Kilku niesamowitych miałam również przyjemnośc poznać osobiście.  Postanowiłam, że wszelkimi obrazami, osobami  które mnie zachwycą - będę dzielić się  również z Wami na blogu:)  Np. Kasią Gal - z którą konsultowałam pewien zakup i chęć zmian:) O czym już niedługo. Koniecznie wejdźcie na jej stronę. Jeśli szukacie świetnej projektantki wnętrz, jeśli szukacie otwartości na Wasze potrzeby, wiedzy, wyczucia, klasy, doświadczenia i dobrego smaku - to właśnie Kasia:)  Wczoraj np. zobaczyłam dzięki niej taki oto obrazek...i w związku z nim będę zmieniać naszą przestrzeń:) Ale nic więcej nie powiem na razie.


 
Tak modny ostatnio styl skandynawski odcisnął spore piętno na polskich wnętrzach. Ale w sposób "produkcji taśmowej" czasami mam wrażenie. Nie wiem jak Wam, ale mi wiele mieszkań/ domów nazywanych skandynawskimi, a które są prezentowane w internecie - zaczyna się zlewać w jedno. ...Czy to tylko ja widzę takie zjawisko? Ciekawa jestem Waszego zdania. Skandynawski trend moim zdaniem wzniósł wiele dobrego do naszych wnętrz - powiew świeżego powietrza:), światło, naturalne tkaniny i kolorystykę. Mimo, że nie mamy domu urządzonego w minimalistycznej stylistyce i raczej nie ciągnie mnie w takie rejony - potrafię ją jednak docenić...Bo w każdej ciekawej propozycji dotyczącej wnętrz lubię odnajdywać perełki, które mnie prywatnie zachwycają. I są w naszym domu. W Polsce przepiękne rzeczy - z namaszczeniem i ogromnym ładunkiem wartości dodanej robi ANITA. Od kilku lat jestem pod ogromnym wrażeniem z jakim szacunkiem w jej pracowni podchodzi się do zamówień i jak bardzo SŁUCHA tego, czego oczekujesz. Osobowość Anity, jej pozytywne nastawienie do świata, wrażliwość głęboka i ciekawość dobrego designu - bardzo widać we wszystkich jej pracach. Na jedną z nich patrzę codziennie:) Druga pracownia, która niezmiennie mnie zachwyca - MEIS IDEIS - to królestwo lnu. Marta, okiełznała go po mistrzowsku. Tam gdzie trzeba, podkreśla zgrzebność, albo splot, wykorzystuje jego naturalne pochodzenie.Dodaje grafiki.  Zobaczcie zresztą sami. I jeszcze AL, o której nie mogłabym nie napisać. Jest pierwszą w Polsce "drewnianą" pracownią, od której się tak naprawdę zaczęło wiele innych przygód ludzi pracujących z drewnem. Pracownią, z taką jakością drewna i z takim wykończeniem, że powinniśmy jej prace wystawiać na wystawach dobrego designu jako pachnące żywicą dobro narodowe:):):):):) Litery w pokoiku Leona pochodzą właśnie od niej, wiem, że zrobiły później furorę:)...A Al jeszcze o tym nie wie, ale za chwilę "zażyczać" sobie będę bardzo styraną życiem drewnianą tacę:)

Wielu moich czytelników zna te pracownie, wielu na pewno jeszcze nie - więc proszę, moje prywatne zachwyty. I choć daleko naszym wnętrzom do skandynawskiej regułki, to jak widać można w ramach WOLNOŚCI i PODOBA MI SIĘ :) - mieć w domu elementy pomieszanych styli. A co lubię mieć wokół siebie? Proszę, takie klimaty grają w czółnowej duszy:


 
living room
 
Chairs from Interstil, wooden table from Artwood

Gdybyście w tej chwili spytali mnie w jakim stylu urządziłabym swój nowo powstały dom, odpowiedziałabym bez mrugnięcia okiem  - HAMPTONS:) ....ale z elementami PODOBA MI SIĘ - czyli detalami, które wybrałabym sama, niekoniecznie katalogowo związanymi ze stylem:) lub które od lat są w naszym domu - niezmiennie przeze mnie lubiane. Jak choćby tkaniny...skandynawskie w wyrazie. Albo lampy...każda z innej bajki. Czy drewno w najróżniejszych odsłonach. I gdybym na śmietnisku zobaczyła przecudnej urody starą drewnianą skrzynię, np. wygłaskaną nadmorskim wiatrem - to bez żenady zabrałabym ją ze sobą i zestawiła ze srebrzonymi eleganckimi ramkami Lene Bjerre. 

A jakie Wy macie podejście do swoich przestrzeni? Stawiacie na jeden określony styl, czy raczej szukacie własnej drogi?

pozdrowienia przed weekendowe kochani! :)

p.s. wszystkie dzisiejsze zdjęcia pochodzą z Pinterest, nie jestem ich autorką i nie posiadam do nich praw autorskich.
 
 

NOWY etap.

$
0
0
Całą rodziną weszliśmy w  nowy etap życia. Nasz syn został pierwszoklasistą, a my - rodzice, zaczynamy ponownie swoją przygodę ze szkołą. I mam nadzieje, że jakoś sobie poradzimy - bo o synka raczej się nie obawiam:). 
Gdy wspominam z sentymentem swoją edukację wczesnoszkolną i obskurną szkołę pomalowaną w odcieniach...musztardy:),  dochodzę do wniosku że od dzieciństwa miałam niesamowite szczęście DO LUDZI - tak, do ludzi:) Nauczyciele, którzy wtedy opiekowali się moją klasą, obudzili w nas ciekawość świata, zaś dziecięcą radość i energię przekuli w pozytywne podejście do nauki. Marzy mi się, by właśnie takich "belfrów" spotkał na swojej drodze nasz syn. I żeby ze swojej szkoły miał tak cudowne wspomnienia, jak ja ze swojej.

 
Jeśli ktoś z moich czytelników swoje dzieciństwo przeżywał w latach 80tych, wie doskonale, jak wyglądały wtedy nasze pokoiki. Królowały meblościanki ( młodszym czytelnikom wyjaśniam, że były to twory zajmujące caaałą ścianę w pokoju mieszczące w sobie funkcję: szafy na ubrania, łóżka, szafeczek i biurka) W mojej meblościance nawet łóżko można było schować w ścianę:) Współczesne dziecięce pokoje wyglądają...nieco inaczej, prawda:)? W najbliższym wydaniu jesiennego magazynu, pokażemy Wam fajne propozycje z dziecięcych przestrzeni.  Leon, jako szkolniak dostał nowy, większy pokój, postaram się w najbliższym czasie pokazać jakie zastosowaliśmy w nim rozwiązania, które mają ułatwić mu pogodzenie zabawy z nauką - wypatrujcie posta. Ale dziś chciałabym podążyć w trochę inną stronę. Kulinarną mianowicie, to w końcu bardzo ważna część naszego magazynu i rejsów czółnem.
 
10 creative bento lunch box ideas | #BabyCenterBlog: 10 creative bento lunch box ideas | #BabyCenterBlog

W sklepikach szkolnych nie można już sprzedawać chipsów i innych wynalazków - które nigdy nie powinny się tam tak naprawdę znaleźć. W końcu:)! Ale wracając wczoraj  rano do domu, po odwiezieniu synka na pierwsze w jego życiu lekcje:), zastanawiałam się, na ile w rzeczywistości zmieni to sposób żywieniowy naszych dzieci. Bo jeśli nie kupią czipsów i batona w sklepiku szkolnym, to przecież zaraz za rogiem jest sklep spożywczy - a tam wszystkiego "złego" pod dostatkiem. Jeśli w domu, od najmłodszych lat, nasze dzieci nie zostaną przez nas nakarmione dobrymi nawykami żywieniowymi - to co pomoże zniesienie sprzedaży chipsów w sklepikach szkolnych? Równie dobrze, rodzic może mu baton czy małe chipsy włożyć do tornistra - bo już "zbuntowani" się odgrażają.  Niby mamy ogromną świadomość społeczną, że "jesteśmy tym co jemy". Niby wiemy jak niekorzystny wpływ na zdrowie ma żywność modyfikowana i słodycze oraz, że syrop glukozowo fruktozowy stosowany powszechnie w sokach - to pierwszy krok np. do raka. Tylko czy na pewno ta wiedza przebija się w działanie?
Nie wiem czy mieliście świadomość, że nadwaga i otyłość w polskich szkołach podstawowych dotyczą - 22% chłopców i 18% dziewczynek ( dane były zbierane od 2007 do 2010 r). I z roku na rok te procenty niestety rosną. Jemy w domach coraz mniej warzyw, nasze posiłki są coraz bardziej przetwarzane i coraz mniej ludzi w ogóle zwraca uwagę na to, co ma w lodówce, bo zakupy robi na szybko, po pracy, w hipermarketach. A tym samym - nasze dzieci niestety jedzą coraz bardziej dziwne rzeczy ...
 
 
Świetną pracę edukacyjną robi w tym temacie  fundacja SZKOŁA NA WIDELCU z Grzesiem Łopanowskim na czele. Organizują między innymi szkolenia, konferencje - dla dyrektorów szkół, intendentek, nauczycieli, rodziców - o tym co to znaczy prawidłowe żywienie, i jak można je wprowadzić w szkolne życie. Zobaczcie sobie TU jest cała rozpiska, może będą w Waszej okolicy?
 Kibicuję im od początku działalności i namawiam do powszechnego pochylenia nad tematem. Bo być może nie zdajemy sobie z tego sprawy - ale jako rodzice mamy ogromny, jak nie najważniejszy wpływ na to, czy nasze dzieci będą zdrowymi dorosłymi. Nie każdy z nas ma domy z ogrodami, nie każdy zakłada własne warzywniki, ale każdy może poświęcić trochę czasu i zmienić nawyki we własnym domu. To naprawdę nie jest aż takie trudne, jak nam się wydaje.
 
Make a really kick-ass salad that people will actually want to eat.
 
Jestem ciekawa jak Wy, moi zieloni czytelnicy radzicie sobie z tematem? Jakie macie poglądy? Jak karmicie swoje rodziny? Udaje Wam się mimo zabiegania codziennego, powalczyć z bylejakością i zdrowo karmić swoich bliskich? Co według Was oznacza ZDROWO?
 
p.s. dla mam szkolniaków: jeśli nie macie pomysłów na drugie śniadania do szkoły, podsyłam Wam stronkę, która jest moją ściągą:) Propozycje podzielone na miesiące a produkty dobrane sezonowo.
O proszę: ŚNIADANIA NA WYNOS.
 
Pozdrowienia od świeżo upieczonej mamy szkolniaka:) I SMACZNEGO zdrowego życia dla wszystkich uczniów!
 
 
 

GNIAZDOWANIE.

$
0
0
Za każdym razem, gdy pierwsze jesienne podmuchy wyciągają z czeluści naszej szafy cieplejsze szale - zatrzymuję się. Łapię oddech, którego tak często brakuje mi w letniej zawodowej gonitwie. Rozglądam się - w siebie i za siebie. Zauważam znów nasz las:) Idę przepraszać ogród - za zaniedbanie. A w domu  - pozbywam się rzeczy, po to by poczuć więcej powietrza. Owe porządki to już taka mała tradycja - jesienią czyszczę umysł, ciało i przestrzeń wokół siebie. Przegląd duszy i coroczne pytanie siebie samej - dokąd idziesz? Przegląd ciała i liczne wizyty u lekarzy uzmysławiające kruchość życia....Przegląd naszego domu - i uśmiech błogi...bo tak nam tu dobrze. Na miejscu. Jesienią wszystkie małe rzeczy urastają do rangi tych bardzo ważnych. Poranna kawa wypita w ulubionej porcelanie...pled ciepły, lampiony...zauważam dosłownie wszystko, co sprawia, że tak bardzo lubię tu mieszkać.

 
 
 
 Siła NATURY, która nas otacza udziela mi się każdego dnia. To z niej tak wiele czerpię. Poranki z rosą w tle, popołudnia z pędzącymi chmurami na niebie i wieczory - z zachodami słońca, w trakcie których  pnie sosen wyglądają niczym ogromne cynamonowe laski...Przyrzekam Wam, że za każdym razem gapię się na nie oniemiała...Skąpane w jesiennym słońcu wywołują we mnie powroty do dzieciństwa, sprawiają, że czas zatrzymuje się. Macie takie swoje obrazy, które przenoszą Was w inną czasoprzestrzeń? 
 
Natura, którą mam to szczęście się otaczać - czyni mnie wrażliwszą i silniejszą. To dzięki niej doceniam każde pory roku, dzięki niej noszę w sobie ciągle zachwycające się światem dziecko i dzięki niej w końcu - wiem, że wszystko przemija...I to dobre i to złe...Nie skupiam się na tym co było, co będzie. Jestem w TERAZ.
 
 

 

Ze spacerów wrześniowych znoszę do domu różne zieloności:) - jeszcze zieloności, bo już za moment świat opatuli się w czerwienie i pomarańcze...
Liście paproci, gałązka zerwana przy płocie, wrzosy z ogrodu....szyszki...orzechy laskowe. Badylki różne, które robią nam tu za dekoracje.  Ostatnie dni - bardzo chmurne i deszczowe pozapalały zaś wszystkie lampiony i lampy - i to od rana. No i kominek nam się przypomniał...I frędzle wróciły i ocieplacze swetrowe wszelkiej maści - a ja chłonę ten jedyny w roku czas.
 
 
 
 

Siłę przyrody za oknem zestawiam z miękkimi pledami, srebrzystościami, rozmowami wielogodzinnymi, dobrym winem w tle:)...i muzyką, która rozbrzmiewa mi w sercu....Z ogrodu przywędrowały wrzosy, ostatnie róże no i sznur świetlny, który wisiał jeszcze całkiem niedawno na  trasie. Słowem - zaczynamy jesienne gniazdowanie :)
 
 
 



 


Jesteście już w nastrojach jesiennych, czy jedną nogą jeszcze w lecie?:) Kto wyciągnął już z szaf ulubione swetry i kalosze?
Kto ubrał dom w ciepłe pledy i puchate poduchy? Jak się ma WASZE gniazdowanie?
 
 
W środę spotkam się z niektórymi z Was na konferencji w Gdyni, a z resztą moich czytelników już za chwilę "zobaczymy" się ponownie na blogu. Dokonaliśmy w domu pewnych rodzinnych przeprowadzek. I o nich właśnie Wam opowiem. Ale to za chwilę.
Dziś żegnam się już,  O TAK przepięknie jesiennie:)
DOBREGO DNIA moi mili.
  

GRATULACJE ! :) i czynnik ludzki.

$
0
0
Jestem tu z Wami ponad 6 lat:) Sama nie mogę w to uwierzyć, bo okres ten minął niczym mrugnięcie okiem. Gdy sięgam pamięcią wstecz i przypominam sobie początki mojego blogowania - i w ogóle wnętrzarskiej/lifestylowej blogosfery przychodzą mi od razu na myśl wszystkie osoby, które ją wtedy tworzyły. Niektóre z nich do dziś blogują, ale większość - już nie, nad czym prywatnie ubolewam. Prowadzenie bloga wymaga bardzo dużo zaangażowania i zabiera mnóstwo czasu. Każdy, kto zajmuje się tym na tyle poważnie, by systematycznie pisać do swoich czytelników - potwierdzi moje słowa.
I GDYBY NIE WY - moi drodzy, gdyby nie moi czytelnicy, którzy dodają skrzydeł, mobilizują i są na czółnie od tylu już lat - nie byłoby tego miejsca a moje zaangażowanie nie miałoby sensu. DZIĘKUJĘ WAM bardzo, z całego serca - za obecność, za dobrą energię i za to, że doceniacie pracę, która wkładam w prowadzenie magazynu i tej strony. Wczoraj, jako prelegent,  miałam przyjemność uczestniczyć w konferencji organizowanej w Gdyni przez FRONTWOMAN - dla kobiet przedsiębiorczych. Nie wyobrażacie sobie moi mili, jak ogromnym szokiem był dla mnie fakt, że specjalnie dla mnie przyjechało z całej Polski tyle czytelniczek. Tylko po to by ze mną porozmawiać, poznać się. Byłam tak zaskoczona, i tak mnie to wybiło z rytmu, że ledwo się pozbierałam w trakcie wystąpienia :) Moje drogie - jestem ZASZCZYCONA że Was wszystkie poznałam. Jestem natchniona Waszą dobrą energią, uśmiechami, dobrym słowem....Loguję się cały czas w rzeczywistość po wczorajszym dniu.
Przejrzałam zdjęcia na konferencji, które znajdziecie w STUDIO BEZ NAZWY i wynika z nich, że poza wystąpieniem....najzwyczajniej w świecie ściskałam się ze wszystkimi:):):) Jak nie z czytelniczkami to z innymi prelegentami, których znam prywatnie, a widzieliśmy się po dłuższym czasie. PIOTR BUCKI, JOLA SŁOMA  i MIREK TRYMBULAK porwali wprost publiczność, a ja znów mogłam poczuć, jak są fantastycznymi ludźmi:)
 








 
 Opowiadając na konferencji o mojej firmie i o naszym MAGAZYNIE , który ma już ponad 3 lata!:) mówiłam również o markach ambasadorskich i partnerach głównych/firmach, którzy Green Canoe wspierają od samego początku właściwie. I wciąż chcą płynąć zielonym czółnem. Jednym z  nich jest DEKORIA. Marka, którą z dumą ambasadoruję i z której produktów korzystam prywatnie.
I mogłabym w tym miejscu zacząć dłuuuugą opowieść o świetnej jakości tkanin, o niesamowitym wyborze, o nadzwyczaj sympatycznych ludziach, którzy tam pracują, a z którymi mam przyjemność współpracować, o uważnym podejściu do klienta. Ale tak naprawdę nie muszę nikogo przekonywać, że to świetna firma. Z tego choćby względu, że obchodzi w tym roku swoje 10 lecie :) W ciągu tych lat, przez ostatnie 5 i ja miałam niesamowitą przyjemność być maleńką cząstką "dekoriowej rodziny" DZIEKUJĘ za to bardzo :) Całej firmie gratuluję najserdeczniej tak imponującego wyniku, wytrwałości, solidności i ogromnego rozwoju. I życzę, by wszystkie dotychczasowe sukcesy stały się kulą śniegową  - i co roku rosły i rosły i rosły w jeszcze większą siłę!! 
 
 


 Za oknem piękne słońce - w końcu! Robię sobie dzień wolny. Muszę złapać powietrza po wczorajszych emocjach i odwiedzić w końcu nasz ogród, który aż się prosi o jesienną atencję:)
Miłego dnia moi drodzy!:) do usłyszenia niebawem.
 
Wasza Zielona.
 

JESIEŃ ...i przemyślenia z reklamą w tle.

$
0
0
Gdy chodziliśmy wczoraj rodzinnie po lesie i patrzyłam na moje 7letnie dziecko, które samodzielnie  zbierało grzyby i któremu właściwie nie zamyka się od rozmów buzia...od razu wróciłam pamięcią do pewnego września 2008 roku...gdy z głębokim wózkiem i 3 miesięcznym bobasem w środku chodziłam po tych samych leśnych ścieżkach. Zachwycona miejscem, w którym właśnie nam przyszło żyć, upojona macierzyństwem, szczęśliwa niczym gwizdek...też zbierałam grzyby. Patrząc wczoraj na przyrodę wokół nas, na moich chłopaków....poczułam, że tak naprawdę nic się nie zmieniło - jestem cały czas zachwycona:):):) Miejscem, przyrodą, rodziną...I jeśli w dzisiejszym świecie ktoś powie mi, że to niezbyt wiele - by poczuć szczęście...to ja wole owe "niewiele" od całej pobłyskującej reszty. 
 
Jesienne nudy i nudy:) Jak co roku, wykradając z dnia wolne chwilki  - zbieram czarny bez na sok, jak co roku poluję na "prawusy" w lesie, jak co roku...upajam się tym, co matka natura serwuje nam dzień za dniem...moją ukochaną jesienią. I próbuję godzić pracę z tym co naprawdę ważne - z ZAUWAŻANIEM świata. 
 
 


 


 Kończymy jesienne wydanie magazynu... Sporo pracy dla całej redakcji:), mam nadzieję, że ten numer będzie się cieszył równie wielką popularnością co wydanie letnie. Zaskoczyliście nas niesamowicie, letnie wydanie pobiło wszystkie dotychczasowe rekordy statystyk - DZIĘKUJEMY. Również za tyle ciepłych słów:) Mam nadzieję, że jesienne wydanie przyniesie Wam tyle samo radości. Bardzo się o to staramy.
 
Pisałam już, że jesień to dla mnie czas przemyśleń....Również tych zawodowych. Prowadząc już tyle lat czółnową stronę, obserwuję  jak bardzo zmienia się wnętrzarska blogosfera, jak zmienia się podejście czytelników do samych blogów, jak zmienia się również podejście firm do blogerów. Zdecydowanie na lepsze! :) Reklama na blogach już dziś nikogo nie dziwi. Jest. Tak jak każde media, również popularne strony blogowe mają powierzchnie reklamowe, posty sponsorowane, lokowanie produktów itd. Czytelnicy bardzo różnie reagują na obecność reklam na naszych stronach. Niektórzy chcieliby, by pisanie bloga i wielogodzinne przygotowanie do każdego posta było wykonywane jedynie w ramach społecznego wolontariatu albo z pasji. Widząc, że bloger/blogerka może zarabiać na swojej stronie/zainteresowaniach - okazują jawną niechęć albo wręcz nieprzyjemnie atakują, zazwyczaj anonimowo. Niektórym reklama nie przeszkadza, bo rozumieją, że prowadzenie blogowych stron jest i czaso i pracochłonne. A jeszcze inni chętnie korzystają z polecanych stron czy produktów.  Ja sama - jako marketingowiec -  z sympatią obserwuję udane kampanie reklamowe na blogach, przemyślane od początku do końca i traktujące
z szacunkiem czytelników. Od razu wychwytuję również te mniej udane. A każdemu człowiekowi, który osiągnął sukces, a ze swojej pracy ma wymierne profity - szczerze GRATULUJĘ:) Bo myślę sobie, że gdyby wszystkim nam żyło się po prostu lepiej - być może na ulicach widziałabym więcej uśmiechniętych twarzy.
 
 
 Nie ma dnia, by GREEN CANOE nie dostawało po kilka propozycji reklamowych. Gdybym je wszystkie  przyjmowała....to miejsce już dawno temu mogłoby się zamienić w jedną wielką tablicę ogłoszeniową:). Bardzo dbam więc o to, by cały czas DOBRZE CZUĆ SIĘ wewnętrznie współpracując marketingowo z firmami. A wybieram tylko te, które mogą poszczycić się najlepszą jakością i które najczęściej sama sprawdzam. Wiem, że to zauważacie i DZIĘKUJĘ Wam, moi podczytywacze:)  - za to, że cały czas czuję Wasze zaufanie. Że nie atakujecie tej strony karząc mnie za popularność:) Że szanujecie mój czas, że czekacie na wpisy, którym poświęcam tak dużo energii. A gdy piszecie, że z czegoś skorzystaliście, że moja opinia się potwierdziła - bardzo, bardzo się cieszę. Moim dotychczasowym firmom dziękuję zaś za ELEGANCJĘ we współpracy:) Nie można sobie wyobrazić bardziej komfortowej pracy z działami marketingu, czy z agencjami, które do naszych czytelników podchodzą z równie dużym szacunkiem, jak my - autorzy.
 
 


 




 
Dziś obrazki/migawki z naszego ogrodu - chciałam się podzielić z Wami tym, co oglądaliśmy tu jesiennie na co dzień:). DOBREGO TYGODNIA moi mili, wspaniałej słonecznej polskiej jesieni, dobrych nastrojów - uśmiechu, fajnych ludzi obok.
 
W kolejnym poście opowiem Wam o swoich zmaganiach z wymarzonym łóżkiem, które za nic nie chciało zmieścić się do naszej małej sypialni:)  Macie niezbyt duże sypialnie? Marzycie o tapicerowanych łóżkach z zagłówkami?... to będzie post dla Was. Do usłyszenia!!!
 

SYPIALNIANE idee - 1. OPRZYJ SIĘ wygodnie.

$
0
0
Od najmłodszych lat widziałam moją mamę dekorującą naszą przestrzeń. A w okresie komuny było to raczej karkołomne działanie:) Nie istniały wnętrzarskie magazyny, nie było tematycznych programów w tv, nie mówiąc już nawet o necie:) Mało tego - w sklepach nie znaleźlibyście dekoracyjnych akcesoriów no....może poza nieśmiertelnym "Włocławkiem", za którym i tak stało się w kolejkach :) A mimo to, nasz dom zawsze wyglądał INACZEJ, ciekawie, kolorowo. Jestem wdzięczna mojej mamie  za to, że nauczyła mnie dostosowywać przestrzeń DO SIEBIE a nie na odwrót. Oglądając, jak własnoręcznie malowała drewniane ozdoby i misy, szyła zasłony, dbała o to by wokół nas było ładnie, choć w sklepach świeciły pustki na półkach - nasiąknęłam potrzebą dbania o swoje otoczenie. Gdziekolwiek nie mieszkałam - nawet w wynajmowanych mieszkaniach, już pierwszego dnia po przeprowadzce działo się! -  malowanie ścian, przestawianie mebli, szukanie dodatków. Nie trudno się domyśleć, że jako dorosła już osoba, z własną rodziną  - funkcjonuję tak samo. Z tą mała różnicą, że o domową przestrzeń dbamy już wspólnie.  Również Leoś ma prawo decydowania o wystroju ( i zawsze przy tym truchleję, bo jego ukochany kolor to CZERWONY:):):)
 




Mama nauczyła mnie jeszcze jednego - twórczego szukania rozwiązań. Dla mnie, przeszkoda nigdy nie jest KOŃCEM. Jest zawsze POCZĄTKIEM:) Jeżeli coś za mną "chodzi" wnętrzarsko, a z jakichś powodów teoretycznie się nie da tego wykonać - to szukam takich realnych rozwiązań, by się udało:)
Przeszkody, o których pisałam  to w naszym przypadku np. metraże sypialni. Wspominałam już, że kupiliśmy gotowy dom. Bardzo go lubię, ale jest kilka aspektów, które z ochotą bym zmieniła. A że nie mogę - nauczyłam się je obchodzić. I tak - gdy okazało się, że nasze sypialnie to naprawdę małe przestrzenie i wstawienie do nich moich wymarzonych, dużych pikowanych łóżek z królewskimi w wymiarze wezgłowiami,  pozostaje w sferze mrzonek -  zbuntowałam się:) Szybka, realna ocena możliwości, buszowanie w internetowych sklepach, rozrysowanie pomysłu - i gotowe.
Nie było jak dotąd okazji, by pokazać Wam jak przyjmujemy gości:) - nadrabiam więc.
 
W gościnnej małej sypialni nie ma owszem królewskiego łoża, o którym marzyłam - ale jest za to bardzo wygodne dwuosobowe łóżko  - z  uroczym aksamitnym ZAGŁÓWKIEM. Jeżeli macie ten sam metrażowy problem, a marzy Wam się możliwość komfortowego korzystania z sypialni, wygodnego czytania książek przed spaniem - miękkiego oparcia, to idea MONTOWANEGO DO ŚCIANY ZAGŁÓWKA jest strzałem w 10. 
  
 
 
 
Ten nasz, perfekcyjnie wykonała dla mnie firma MADE FOR BED. A ja stałam się fanką idei modułowego zabudowania ścian. Zagłówek składa się bowiem jak klocki:) Kupić można dowolną ilość modułów i tym samym dostosować je do własnych potrzeb - i powierzchni, którą chcecie zagospodarować. Montaż trwa dosłownie kilka minut - nawet drobna kobieta sobie z nim poradzi bez problemu. Jeżeli ktoś z Was ogląda domo+ i program "Home staging", to na pewno zauważył, jak prowadząca Maria odmienia za pomocą dokładnie tych modułów nijakie sypialnie w bajeczne wnętrza.
 


 
 
Malutka gościnna sypialnia, położona w oddalonym od salonu zakątku, to dobry pretekst by w niej naprawdę odpocząć i dobrze się wyspać...przeczytać coś przed spaniem, oprzeć się wygodnie, otworzyć okno i poczuć sosnowy las...który zaczyna się 2 metry od naszego domu:). Mamy naprawdę sporo gości i to dość często. Śmieję się czasami, że funkcjonujemy prawie jak hotel:)Zależało mi bardzo na tym, by stworzyć im komfortowe warunki do snu. Utrzymałam więc sypialnię w odcieniach kości słoniowej, kremu, jasnego beżu - to jedne z najbardziej uspokajających  i relaksacyjnych odcieni. Nie ma tam zbyt wielu ozdób, ale pobawiłam się deseniami w tekstyliach - florystyczne wzory zestawiłam z paskami, a nawet z pepitką, żeby nie było zbyt monotematycznie.  Aksamitny w dotyku zagłówek dobrałam zaś do koloru ścian - tak, by nie tworzył zbędnego kontrastu i nie łamał wizualnie małej przestrzeni.  Do tego kameralne oświetlenie, pościel ton w ton, ciepły pled i puchaty dywanik pod stopy...Słowem, sypialnia zawsze gotowa na przyjazd gości:)
 


 
 
 
Ale takie modułowe ścianki czy zagłówki nie muszą funkcjonować jedynie w sypialniach dla dorosłych, zobaczcie, co fajnego można wymyśleć dla dziecięcych przestrzeni, oraz jak ciekawie moduły wyglądają w tkaninach we wzory....jestem pod wrażeniem możliwości aranżacyjnych tego rozwiązania:) Zdjęcia są od producenta, któremu bardzo dziękuję za ich użyczenie i przede wszystkim za wykonanie naszych modułów - gościom pasują idealnie! :)
 



 
W kolejnych postach pokażę Wam nasze pozostałe sypialniane przestrzenie i IDEE, które w nich zastosowałam. Jakoś tak jesień zawsze kojarzy mi się z dobrym, długim  snem:), leniuchowaniem pod ciepłymi pledami, piękną pościelą, nocnym czytaniem i samymi pozytywnymi nastrojami:)
Do usłyszenia zatem, już niebawem ! :)
 
Widoczne na zdjęciach:
 
Meble: 
* łózko, stolik nocny - IKEA
* zagłówek - MADEFORBED
 
Tekstylia
 * Pościel - FABRYKA PODUSZEK
 * pled pipeta - Romantic house
 
Pozostałe:
Lampka nocna  - NICE HOME
* Filiżanka porcelanowa DO CHATKI
 
 

Z POŁYSKIEM.

$
0
0
Gdyby 6 lat temu, ktokolwiek powiedział mi, że polubię w meblach wykończenie GLOSSY uśmiechnęłabym się jedynie pobłażliwie. Połysk kojarzył mi się zawsze z bardzo modernistycznymi wnętrzami i nie sądziłam, że mógłby pojawić się w naszym wiejskim domu. A jednak...
 
 
 
 

 Podobno w naszym salonie można się poczuć niczym w akwarium:) Dookoła mamy duże okna wychodzące na las; wpuszczające do domu ciekawskie świerki i sosny. O tak - ma to swoje ogromne plusy, bo przez cały rok przyroda zagląda nam do środka. Jednak jedyna ściana, na której mogliśmy cokolwiek ustawić, powiesić itd. znajduje się przy drzwiach tarasowych - i w pakiecie niesie ze sobą skos. Czyli w rachubę wchodziła tu jedynie niska zabudowa. Odkąd pamiętam, marzyłam o domowym bufecie - komodzie, w której mogłabym pomieścić wszystkie obrusy świąteczne, wyjątkową zastawę porcelanową, sztućce z ozdobnymi rękojeściami - słowem skarby wyjmowane kilka razy w roku ale robiące efekt WOOOW :) przy okazji rodzinnych uroczystości i dekorowania stołu. Pisałam już Wam wielokrotnie o tym, że nie godzę się na półśrodki i nie kupuję niczego, jeśli w 100% nie czuję, że jest to dokładnie ta rzecz, na którą czekam. A potrafię czekać nawet kilka lat.  W salonie więc stała sobie tymczasowo mała drewniana komoda, którą odrestaurowałam  i w której były jedynie tekstylia...a ja czekałam na tą właściwą.
 
 
 
Czasami bywa w życiu tak, że zobaczysz...i wiesz od razu - TAK:) I nie mówię tu jedynie o mężczyznach:) Ja mam tak ze wszystkim - z ubraniami, z meblami...nawet z roślinami. Naszą komodę zobaczyłam a jakże w internetowym sklepie ( większość mebli właśnie w ten sposób kupiłam, nawet moją biurową bibliotekę:) Decyzja w tym przypadku zapadła bardzo szybko. 
 
Delikatnie połyskująca, ma tak prostą formę, że czasami wręcz się jej "nie widzi". To mebel wtapiający się w przestrzeń i nie dominujący jej, mimo dużych gabarytów - ma ponad 2 metry długości!. Nowa komoda pomieściła WSZYSTKO i jeszcze trochę :) - a ja w końcu mam swoje skarby w jednym miejscu. Zaś połysk, którego początkowo się obawiałam, wprowadził tak naprawdę do domu więcej światła - bo pięknie odbija wszystkie źródła świetlne, te naturalne zza okna i wieczorami z lamp. Prosta forma w połączeniu z lśniącym wykończeniem uszczęśliwiła mnie po kobiecemu na wiele najbliższych miesięcy. Proszę ...nasz jeden z wielu - biały poranek z jesienią i czerwonościami w tle:
 
 
 
 
 


 
 
Nie wiem czy pamiętacie, ale pokazywałam Wam na blogu ostatnio pewne zdjęcie. Podesłała mi je Kasia Gal, z którą telefonicznie "rozkładałam" połyskujące meble na czynniki pierwsze. Czy do naszego salonu mogłyby pasować? Gdzie w ogóle pasują? Okazuje się, że nawet w starym - 170letnim domu z poniższego zdjęcia, "moja" komoda :) (tak, tak, to jest dokładnie ten mebel)  wygląda świetnie - o czym poczytać możecie zresztą  TU
 
Bywa, że boimy się nowych elementów/rozwiązań/mebli myśląc że są zbyt niespójne z całą resztą otoczenia. Ale jeśli ową niespójność przekuć w atut?
 
I love the juxtaposition of the antique mirror with the modern sideboard.:
 
 W imię idei PODOBA MI SIĘ, wykończenie z połyskiem można zestawiać nie tylko z nowoczesnymi w charakterze wnętrzami. Świetnie komponuje się jak widać powyżej, ze starą cegłą czy z surowym drewnem. W przypadku naszego domu...mocnym elementem łączącym ów mebel z otoczeniem był oczywiście kolor. Prostą formę zestawiłam dekoracyjnie z moim ulubionym eterycznym szkłem, dokupiłam również  eleganckie lustro w świetlistej, srebrnej ramie - dużo większe niż poprzednie. Jest więc jeszcze jaśniej:) Nie mogło zabraknąć tacy wyplatanej z  trawy morskiej - bardzo lubię jej niedookreśloną barwę.
 
 
 
 
 
Macie w swoich domach mebel/ dekoracje/ oświetlenie - które teoretycznie jest z "trochę innej bajki" a jednak świetnie komponuje się z resztą? Lubicie w ogóle takie zestawienia? Jestem ciekawa Waszych doświadczeń i odczuć w stosunku do łączenia różnych stylów czy elementów we wnętrzach. Gdy ja powiedziałam moim bliskim, że do salonu zdecydowałam się wstawić prosty w formie mebel - zobaczyłam w ich oczach zwątpienie w pomyślność takiego manewru. Ale gdy tylko komoda stanęła na swoim miejscu - wszyscy nam mówią, że jest "uszyta" dokładnie na tę ścianę.
 
Dzisiejszy post napisałam we współpracy z SFMEBLE , naszym nowym partnerem - meblowym sklepem internetowym. Mam nadzieję, że uda nam się wspólnie w najbliższym czasie Was wnętrzarsko zainspirować - i to zarówno w magazynie, jak i na blogu.
 
Pozdrawiam Was wszystkich jesiennie:)  - ciepło, imbirowo, czerwono, kasztanowo i....smacznie - właśnie kończę robić nasz jesienny CHUTNEY jabłkowo, cebulowo - imbirowy. Pachnie w całym domu obłędnie:)!
 
Do usłyszenia zatem:) do/zobaczenia/przeczytania! :)
Wasza Zielona.
 
 

Widoczne na zdjęciach: 

MEBLE:
Komoda MALAMUT IV - SFMEBLE
* Lustro srebrne Invicta Interior - SFMEBLE
 
OŚWIETLENIE:
* Lampa szklana  - ZARA HOME
* Lampa szklana mniejsza z beżowym kloszem - IKEA
* Lampiony na świece szklane -  GREENDECO
* Lampion scandi/domek  - AGNETHA HOME
 
TEKSTYLIA: 
* Rolety, poduszki w paski beżowe, siedziska na krzesła - DEKORIA
* pled z frędzlami  -VILLA NOSTALGIA
 
INNE:
*kosz z trawy morskiej xxl, taca - TKMAXX
*białe donice z monogramem, ceramiczne wazony z napisami -
LENE BJERRE - WONDERHOME 
 
 


TU PACHNIE MIŁOŚĆIĄ :)

$
0
0
To nasze rodzinne powiedzonko:). OJ, TU PACHNIE MI MIŁOŚCIĄ:), mówimy wtedy, gdy wokół nas snuje się domowo baaaaardzo miła atmosfera:) A ja poczułam ten specyficzny klimat dziś rano, spacerując w piżamie i zimowym płaszczu! :)  po ogrodzie. Też mieliście poranny minus na termometrach?...Tradycyjnie już, z kubkiem kawy w ręku zrobiłam obchód włości o świcie. Sami zobaczcie, widoki niczym kadry z filmów o romantycznym charakterze:):) ....Proszę, mój poranek pełen zachwytów nad naturą:




 

 


 
 



Wróciłam właśnie z festiwalu ŁODŹ DESIGN i spotkania blogowego Meetblogin - i jestem tak wypełniona pięknymi obrazami i dobrymi emocjami, że chyba dłuuugo przyjdzie mi się logować w rzeczywistość:). Na pewno wkrótce Wam opiszę co się tam działo i co mnie zachwyciło w propozycjach. Jestem pod dużym wrażeniem i samych wystawców i paneli dyskusyjnych w ramach naszych blogowych spotkań z firmami czy z projektantami - obiecuję że niedługo podzielę się swoimi dobrymi odczuciami. Dziś  - trochę o badylkach jednak, bo mam wrażenie że zaniedbuję ostatnio moich ogrodowych czytelników:) 
 
 
 
 
Jeśli myślicie o założeniu ogrodu a wydaje Wam się, że prace w nim to jedynie okres letni -musicie zweryfikować jednak swoje przekonania:) Październik, a nawet listopad to dość pracowite miesiące dla ogrodników. Nasze rośliny wymagają dalszej pielęgnacji, a do tego trzeba przygotować się do zimy. Niektóre okazy, tak jak ludzie potrzebują trochę więcej troski na zimne miesiące. I tak jak my - opatulamy się w ciepłe kurtki, tak i roślinki wymagają dodatkowego wsparcia. Co roku, w październiku robię rekonesans - czy mam odpowiednią ilość agrowłókniny. Tarasowe i balkonowe donice, jeśli mają zostać na miejscu na zimę, również powinny być solidnie "opatulone". Teraz jest dobra pora, by o tym pomyśleć i przygotować już sobie potrzebne elementy - styropian, folię bąbelkową, jutę, sznurek -słowem "kurtki" dla tarasowych iglaków/roślinek. Przypominam jedynie, że donic NIGDY nie opatulamy od góry - musi pozostać wolna powierzchnia na opady - roślinka potrzebować będzie cały czas nawodnienia. Do zimy jeszcze trochę - na razie podziwiam więc cały czas  roślinki kwitnące jeszcze w ogrodzie....clematisy, marcinki, kosmosy a nawet bratki! Tak, tak cały czas kwitną:) Moja pergola ulubiona przy której odpoczywam po pracy - otulona jest właśnie kwitnącymi powojnikami:)
 
 
 
 
  
Jeśli, tak jak ja borykacie się z jesiennym problemem brązowienia igieł - to warto szybko się tym zająć, zanim przyjdą pierwsze mrozy. Zostawienie takich iglaków na zimę na pewno im nie pomoże. Co roku korzystam z INTERWENCYJNEGO nawozu lub z typowo jesiennego -  MAGICZNA SIŁA do iglaków. Interwencyjny, bogaty w żelazo poprawia kondycję roślin, zaś jesienny pomaga im łatwiej przetrzymać zimę. Jestem Ambasadorem SUBSTRALA już 4 rok - nigdy mnie nie zawiódł i niejedną roślinę za pomocą ich produktów wyciągnęłam z opresji. W tym roku mamy  również  powtórkę z rozrywki - ratowanie iglaków oraz grabienie, bo  jeśli mieszka się w iglastym/sosnowym lesie - jak w banku masz grabienie jesiennych igieł...non stop:) Chyba że nie zależy Ci na trawniku... Nam zależy :)
 
 
 
 
 
Aby wiosną cieszyć się cudnym ogrodem - warto właśnie teraz posadzić byliny i cebulki...ale o tym już następnym razem. Dziś czas już na małą przerwę:) Idę więc zrobić sobie kawkę i posiedzieć przy ogrodowym stole..posłuchać jak świat się nadal toczy:)
 
A na zakończenie już...moi stali czytelnicy na pewno pamiętają pewne zdjęcie, zrobione w świeżo co zrobionym młodziutkim tunelu z czerwonego wina, na którym to zdjęciu furorę zrobił kolorowy sweterek a nie roślinność:). Specjalnie dla Was, zrobiłam zdjęcie w tym samym miejscu - ale TERAZ. Tegoroczny tunel - choć na zdjęciu widać tylko jego początek, jest po prostu jednym żywym OGROMNYM barwnym organizmem:):):) I wzbudza powszechny zachwyt. Nie bójcie się realizować własnych marzeń i planów - tak ogólnie:) Bo nawet jeśli Wam przyjdzie poczekać na efekt - choćby i 4 lata....WARTO:)
i teraz już naprawdę kończę. UŚĆISKI zieloni!
p.s optymistyczny sweterek nadal mam - i nadal go bardzo lubię:)
 
 
 
 

POGODZIĆ kilka stref

$
0
0
Pokoje dziecięce kryją w sobie mnóstwo informacji. Choćby o tym, KIM właśnie w tej chwili nasze dziecko chciałoby być. Albo o czym marzy. Czy wreszcie - jaki ma charakter. By uniknąć wrażenia chaosu, planując nowy pokój szkolnego już synka, pomyślałam najpierw o funkcjach, które ma pełnić. Zastanawiałam się, co mogę zrobić, by zapełnić go najbardziej optymalnymi meblami w tym zakresie.  I jak sprawić, by synek chciał tam po prostu przebywać.

 
 
 

Od najmłodszych lat wprowadziłam system chowania/segregowania zabawek po zabawie i generalnie - wieczornego sprzątania. Zależało mi na tym, by Leo zasypiał w uprzątniętej, przyjaznej dla oka, nieupstrzonej detalami przestrzeni. Wierzę, że dobre nawyki zostaną później docenione. Za dnia pokój bywa statkiem pirackim, polem gwiezdnych wojen, indiańskim obozem, pracownią malarską czy naukową ...wszystko w zależności od nastroju jego lokatora:)  Jestem przekonana, że dziecku łatwiej jest dbać o czystość i utrzymywać ład, gdy wie jak działa segregacja i gdzie dokładnie może swoje rzeczy szkolne czy zabawki odkładać. U nas np. skończył się problem porozrzucanych wszędzie ubrań, które teraz Leo odwiesza na drabinkę. A wykazywał wcześniej poważne w skutkach :) tendencje do rzucania garderoby gdzie popadnie. Takie podejście "ułatwiania życia" i funkcjonalne meble sprawdzają nam się wyśmienicie.

 
 
 
Kiedy Leon został szkolniakiem, my/rodzice pożegnaliśmy się automatycznie z dotychczasową sypialnią. Była większa od dawnego pokoiku synka, uznaliśmy więc że czas na zamianę - w końcu BIURKO jako dodatkowy mebel, to dość istotny aspekt w życiu ucznia:) i fajnie, by miało jednak gdzie stać. Przeprowadzka nastąpiła w dość szalonym tempie. My wylądowaliśmy w byłym już pokoiku synka, On dostał większy metraż. Wyjeżdżałam właśnie na kilkudniowy  projekt dla BAKALLAND i na zorganizowanie dziecięcej przestrzeni, kupno nowych mebli oraz zamianę funkcji pokoi mieliśmy dosłownie 2 dni. To była sprawna, szybka,  szalona rodzinna akcja.

 
z
 
  
Wszystkie meble, które znalazły się w pokoju Leo mają wspólny mianownik w postaci KOLORU.
I choć pochodzą z różnych Ikeowskich serii, (bo na IKEA właśnie zdecydowałam się z powodów, o których zaraz napiszę), to sprawiają wrażenie spójności. Szara wykładzina jest dość łatwa w utrzymaniu, aby jednak nie przytłaczała przestrzeni zestawiłam ją z wszechobecną bielą - na ścianach i meblach. Abu wizualnie pokój jeszcze powiększyć wybrałam również białe rolety - od nieocenionej DEKORIA. Są praktycznie niewidoczne i nie zaburzają małej przestrzeni zbędnymi kontrastami. Latem chronią przed ostrym słońcem, zimą - zasłonięte po zmroku rozjaśniają wnętrze. W oknach, wieczorami zamiast czarnych dziur jest po prostu biało.  Aby nie było jednak zbyt montonnie pojawiły się również inne kolory, które Leon sam dobierał  np. Dekoriowe poduchy w biało czerwone paski oraz wiele innych deseni, proszę:

 
 
 
 
 
 

Jako że Leoś jest fanem LEGO i ma mnóstwo klocków oraz bardzo dużo innych kolorowych zabawek - pojawiło się od razu pytanie: gdzie to wszystko trzymać, aby "nie biło" po oczach. I teraz wróćmy do IKEA. Nie znalazłam lepszej opcji funkcjonalnych dziecięcych mebli, które po1. spełniałyby nasze warunki metrażowe,  po2. miały dość przystępną cenę, po3. były dobrej jakości.  I co ważne - jeśli połączymy je mianownikiem kolorystycznym, można swobodnie poruszać się w kilku seriach i zestawiać je wedle uznania.  Uczę Leona, by rzeczy, jeśli ich nie używamy, były pochowane. Stąd w pokoju znalazły się genialne skrzynie na zabawki z Ikea, które pomieszczą ich niesamowite ilości. Oraz szafki, pomocniki z szufladami, biblioteczka, zamykany regał, kosze z trawy morskiej. Wszystko podzielone na strefy - snu i pracy oraz zabawy.


 
 
  
 
Przy łóżku postawiłam biurko, za nim biblioteczkę. Biurko jest bardzo wygodne, pamiętałam by dobrze je doświetlić - dla odrabiających lekcje dzieci ważnym jest, by światło nie było punktowe, a rozproszone. I nie raziło w oczy. Nasze lampki mają regulowaną wysokość i kąt pochylenia - to sporo ułatwia. Po przeciwległej stronie strefy pracy, pod skosami umieściłam skrzynie z zabawkami. Oraz szafki - klasyczne z drzwiczkami i te z szufladami. Ta strefa zabawy,  to głównie kraina LEGO i STAR WARS. Od kilku miesięcy bowiem w naszym domu  panują gwiezdne wojny, latają statki kosmiczne a jasna i ciemna strona mocy  przeplatane są indiańskimi walkami:) BA - mamy nawet odpowiednie miecze świetlne i bywa, że sama toczę nimi z synkiem walkę o ....budyń:)
W mojej zaprzyjaźnionej pracowni BABAFU zamówiłam więc dedykowane dla Leonka plakaty odnoszące się do jego ukochanych Star Wars. Ale jak to mama, dbająca o aspekt wychowawczy, hasła wybrałam z tzw. przesłaniem:)  ...Szczerze mówiąc te odnoszące się do zachowania spokoju - oraz do mocy - są chyba bardziej dla rodziców:)

 
 
 


 
Zapewne widzicie kilka pustych ramek. "Muszę mamo jeszcze pomyśleć, co tam ma być" zapowiedział mieszkaniec...i myśli nadal:)
W końcu, skoro jeśli już się pokój zrobiło w 2 dni...to można go wykańczać trochę dłużej. Znaczy się -  w  pełnym relaksie:)

A jak Wy sobie poradziliście z pokojami swoich szkolniaków? Stosujecie patent pojemnych, zamykanych mebli na stosy zabawek? Czy raczej wszystko jest na wierzchu? Ilu z moich czytelników - jak ja, wybrało meble Ikea?
Dziś piątek...weekend właściwie... więc  NIECH MOC BĘDZIE Z TOBĄ:) mój drogi Podczytywaczu. Do usłyszenia.




Widoczne na zdjęciach: 

MEBLE:
Biurko szkolne, regały, skrzynie, krzesło - IKEA
 
OŚWIETLENIE:
* Lampa biurkowa, regulowana ERIC   - ESPOTLIGHT.pl
 
TEKSTYLIA: 
* Rolety, poduszki w paski , siedzisko pufa   - DEKORIA
  
INNE:
* Plakaty - projekt i wykonanie BABAFU
* Łóżko - Allegro
* Drabinka - Romantic home
 
 
 
 
 

NAJPIERW praca potem zachwyt:)

$
0
0
Pamiętam doskonale moment, gdy w naszym ogrodzie zakwitł pierwszy tulipan...To było w pierwszym roku mieszkania tutaj. Posadziłam ich jesienią raptem 10 sztuk...nieśmiało jeszcze, nie wiedząc czy na tych leśnych piachach cokolwiek wyrośnie. Do dziś mam zdjęcia tulipanowych pierwszych kwiatków:) i do dziś pamiętam tamto wzruszenie. Od tego czasu minęło już 8 lat, a ja z roku na rok rozkręcam się:) W tym roku dokupiłam 200 cebulek tulipanowych, 80 narcyzów i kolejnych 30 lilii:). I uwierzcie mi - to jedynie brzmi "o matko jak dużo" - tak naprawdę, na rabatach będzie po prostu ładny efekt:) Taką ilość rozdzieliłam bowiem na 4 duże rabaty - wiosną pokażę...co sobie wyrosło:)
 
 
O sadzeniu cebul pisałam na blogu już kilka razy, nie będę się powtarzała - pokieruję Was o TU  - gdzie krok po kroku tłumaczę, jak i jakie cebule sadzić właśnie teraz. Spokojnie do końca października, a nawet na początku listopada możecie jeszcze sadzić Wasze cebulki  - i to zarówno w ogrodzie jak i w donicach. Tak, tak - warto właśnie teraz skomponować wiosenne kompozycje donicowe. W trakcie prac, robię sobie często przerwy i podziwiam to...w jakich okolicznościach przyszło nam mieszkać:)  Za płotem, za lasem:
 
 
 
 
 
 
Oprócz tulipanów, narcyzów i lilii oczywiście sadzę jeszcze jesiennie wszelkie odmiany krokusów - bardzo je lubię:) Wiosną dają mi ogromną moc i bardzo cieszą - bo jako pierwsze wychylają płatki do świata:) Wszystkie nasze roślinki cebulowe od wielu, wielu już lat kupuję w SWIATCEBUL.PL .
Z całego serca wszystkim ogrodnikom polecam ten sklep - nienaganna obsługa, rośliny dokładnie takie jak w opisie i świetne gatunkowo - KLASA jednym słowem. Już dawno temu przestałam łudzić się, że cebule wyłożone luzem w koszach, sprzedawane w dużych centrach handlowych - będą dokładnie takie jak w opisie. Po kilku niemiłych niespodziankach w postaci np. wściekle żółtego koloru - za którym ogrodowo nie przepadam, kupuję jedynie w sprawdzonych źródłach. W tym roku zdecydowałam się na tulipany w różnych odcienie różu - od pastelowego po dość intensywny...ciekawe, jak będą wyglądały w maju??:) No i dosadziłam kolejne tulipany BOTANICZNE- zachwycają mnie swoją delikatnością.
 
 
 
 

 

 
A Wy, moi Mili:)???? Działacie jeszcze ogrodowo? A może obsadziliście cebulkowo swoje donice na tarasach lub balkonach? Które wiosenne kwiaty lubicie najbardziej?  
 
Pozdrawiam Was bardzo jesiennie - nie wiem czy to tylko ja się tak zachwycam tym, co się teraz przyrodniczo dzieje na świecie? Czy może Wy również jesteście pozytywnie jesiennie zakręceni?...Czasami po prostu zapiera mi dech od tego złota i bursztynu na drzewach:)
 
uściski  !!!
 

GREEN CANOE STYLE - czytamy? :)

$
0
0
Moi jesienni zielonoczółnowcy! Bez zbędnych komentarzy - zapraszam do kolejnego wydania magazynu!:) Pachnący grzybami i jesiennym wiatrem, pełen cudownych ludzi - i ich wnętrz,
zainteresowań, smaków. Nostalgiczny- ale barwny, jesienny - ale radosny. Czeka tylko na Was:) Dokładnie TUTAJ

Jeśli zechcecie podzielić się nim na swoich blogach - będziemy zaszczyceni! :)  Możecie śmiało kopiować okładkę.

http://issuu.com/greencanoe/docs/gcs-2015_jesien
 
Wszystkim naszym gościom magazynowym i współtwórcom - z całego serca dziękuję. Że otworzyliście się i zechcieliście podzielić się ze światem, tym jak mieszkacie, jak żyjecie, jak dekorujecie no i  co jecie:):):| ) A przede wszystkim tym - jak jesteście FANTASTYCZNYMI LUDŹMI! :)
 
Miłego tygodnia wszystkim, za oknem dziś od rana magiczne słońce:) Oby jak najdłużej nam towarzyszyło.
AHOJ PRZYGODO!!!:):):)

 
Wasza zielona!:)

ŁÓDŹ DESIGN festival - subiektywnie.

$
0
0
Zacznę może - jak nie ja:) -  od słowa "nie". Nie jeżdżę zazwyczaj na spotkania blogerów. Prawda jest taka moi mili, że jako zdiagnozowany już pracoholik muszę się i tak bardzo pilnować, by logować się systematycznie w życie rodzinne:) Na nic innego nie mam czasu. A tak na serio - pierwszy raz od nie pamiętam jak dawna, wykroiłam 2 dni i SPOTKAŁAM SIĘ z wnętrzarskimi blogerkami - w ramach Meetblogin, organizowanego przez dziewczynę dynamit:) - czyli Ulę Michalak. To były 2 dni pełne świetnego designu wokół, niekończących się rozmów, ciekawych wykładów, a wszystko w ramach  Łodź design festival. W otoczce niesamowitego klimatu, w którym sztuka, myśl, koncepcja, emocje oraz człowiek - tworzyły tło dla wszystkich prezentowanych produktów.
 
Na wielu blogach znajdziecie obszerne relacje z samego festiwalu i wybranych wystaw. Ja opowiem dosłownie o kilku - takich moich prywatnych subiektywnych PERŁACH.
Jako Ambasador marek, których flagowymi produktami jest porcelana czy generalnie oprawa stołu, nie mogłam nie zwrócić uwagi na 2 propozycje - VOLA 'art of deco oraz POLSKI stół.

Chapeau bas! dla obydwu inicjatyw. Zacznę od Vola art. of deco -  bo jestem pod ogromnym wrażeniem tych produktów. Brawo, brawo, brawo! Za pomysł, za styl, za jakość i KLASĘ.  Ręcznie dmuchane szkło, porcelana produkowana na bazie najlepszych surowców, zdobienie 24k złotem. Słowem - KRÓLEWSKA POLSKA zastawa w najlepszym wydaniu.  Zobaczcie sami proszę:


 





Druga inicjatywa -POLSKI STÓŁ , to projekt w którym trzech polskich producentów połączyło siły - porcelana KRISTOFF z Wałbrzycha, manufaktura z Bolesławca oraz huta JULIA z Piechowic. Zobaczyliśmy 3 nowe kolekcje, które powstały przy współpracy 3 zespołów, a łączą w sobie niebywałą różnorodność materiału i świetne wzornictwo. I wszystko do siebie pasuje:) Proszę:





I mój trzeci zachwyt - HILARIUS  - ekskluzywne, przepiękne drewniane oprawy okularowe.  PERFEKCYJNIE wykonane!. Tworzone według autorskiej technologii, bazującej na kształtowaniu drewna, dla której inspiracją były drewniane łuki. Leciutkie, stylowe - do zakochania:).  Święty Mikołaju - jeśli mnie czytasz....to już wiesz:)

Jak zapewne się zorientowaliście - noszę okulary i lubię różne "dziwne", niepoprawne oprawki:) Te turkusowe, które tak wychwalaliście - to moje ulubione. Uwielbiam przedmioty użyteczności codziennej, które mówią o naszym nastawieniu do świata, o tym co nam gra w duszy. Dla mnie, okulary właśnie są manifestem mojego stosunku do ludzi, do siebie samej:) POZYTYWNEGO stosunku. Być może dlatego, projekt HILARIUS skradł moje serce:) Te oprawki są niesamowite:
 




Nie jestem w stanie opisać wszystkich wystaw i produktów, które mnie zaciekawiły - to nierealne. Oprócz samych wystaw uczestnicy mogli brać udział w wykładach. I tu również miałam swoich faworytów. Zacznę może od panelu poprowadzonego przez Magdalenę Smuś, architekt współpracującą z Ceramiką PARADYŻ. Magda - gratuluję świetnego moderowania dyskusji!:) A brali w niej udział Katarzyna Jaros -Puzio ( stylistka aranżacji IKEA, oraz Robert Skomorowski, reprezentujący markę PURMO. I mimo, że panel dotyczył aspektów pracy architektów i projektantów - okazał się dla mnie bardzo interesujący. Świetnie poprowadzona rozmowa, pełna przydatnych informacji, dobrej energii oraz dialogu między panelistami i publicznością.  
 
 
 
Rewelacyjny wykład Dagmary Jakubczak, pod patronatem marki Purmo, zgromadził tłum.  Okazało się, że temat wykładu: " Myśl w projektowaniu - gdzie kończy się design a zaczyna kopia" dotyczy problemu, z którym spotykamy się niestety coraz częściej - KOPIOWANIA. Pisałam już na blogu o moim prywatnym stosunku do kradzieży własności intelektualnej, oraz o tym, co myślę o ludziach ZBYT mocno "inspirujących się" pracą innych ludzi. Dagmara -  historyk sztuki i  projektant wnętrz, starała się pokazać JAK bardzo cienka jest granica np. pomiędzy meblem inspirowanym a kopią. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego wykładu ale i samej Dagmary. Nie dość, że jest uśmiechniętą, energetyczną dziewczyną - to jeszcze ma taki zasób wiedzy, który wyzwala ogromny szacunek.

Bardzo ciekawy panel miała również ROCA - tematyka łazienek, nowych technologii, możliwości technicznych  - porwała dosłownie wszystkich uczestników:) Nie przypuszczałam, że spędzę tak miło i kreatywnie czas rozmawiając o kabinach prysznicowych czy rozwiązaniach sanitarnych dla konkretnych przestrzeni . A spędziłam:) Nie ja jedna zresztą, bo każdy wychodził z tego wykładu z uśmiechem na twarzy. 
 
 
To był niesamowity weekend:) Poznałam wielu ciekawych ludzi -wielu autorów blogów. Sporo z nich dopiero zaczyna swoje przygody z blogowaniem  - inne, to już dawno temu znane z sieci koleżanki. Było bardzo, ale to bardzo twórczo, radośnie i motywująco.  DZIĘKUJĘ:) Tobie Ulu za zorganizowanie tak fajnego zlotu dla nas, ale również sponsorom, za ich hojność i otwarcie na blogowy świat. Dobrze jest mieć za partnerów w blogowej wnętrzarskiej pracy redakcyjnej tak znakomite marki:
 
 

CIEPŁO, błogo i w kolorze.

$
0
0
Za oknem mgła. Tak gęsta, że aż nierealna. W kominku szaleje ogień, w tle muzyka lub CISZA - moja jesień. Czas, który daje szanse na wytchnienie i lenistwo bez wyrzutów sumienia. Czas książek, długich rozmów i zmroku, który nie wiadomo kiedy, znów pojawia się w naszym ogrodzie już o godzinie 16.00. Lubię te zmiany. Uświadamiają mi zawsze, że świat  jest w  innym punkcie niż rok temu - i ja...razem z nim jestem również gdzieś indziej. Jedyna niezmienna - złoto i czerwień na liściach, czyli przyroda zapierająca dech w piersiach. No i  moja kuchnia - pulsująca rozgrzewającymi przyprawami, hołubiąca warzywa - z dynią na czele.

 

Jesienią nasz kominek ogrzewa praktycznie cały dom. Główne ogrzewanie centralne działa symbolicznie - włączamy je jedynie na rozruch zimowy. Zdecydowanie wolę namacalne ciepło płynące z kominka właśnie. Cały poziom, gdzie jest salon, kuchnia i moja pracownia - to komfortowa temperatura sprawiająca, że chodzę po domu w zwiewnych szyfonowych bluzkach - nawet zimą. W sypialniach zaś wolimy duuużo zimniejsze klimaty. Tam mam praktyczne zakręcone kaloryfery - i często wietrzymy. O wiele lepiej i zdrowiej nam się wtedy śpi. Ale wracając do ciepła - TUTAJ pisałam już Wam o rodzajach drewna, o jego sezonowaniu oraz czym my najchętniej palimy w kominku. Pytaliście, jak to jest z noszeniem ciężkich drew. Okazało się, że oprócz aspektu pobrudzonych sufitów, które spędzają sen z powiek posiadaczom CZĘSTO UŻYWANYCH kominków, drugi temat newralgiczny to właśnie owo noszenie drewna. Wyjaśniam jak to się dzieje w naszej rodzinie:)
 
 
  
 Po pierwsze - tuż przy kominku mamy zrobioną zabudowę/wnękę na około 0,5m drewna. Czemu? Bo dobrze jest je mieć pod ręką - a nie biegać co chwilę na dwór po kilka drewek. W naszej rodzinie to Paweł przynosi drewno do domu. Jestem za słaba by tachać systematycznie takie ciężary, mój kręgosłup  już dawno temu powiedział - że jednak bardzo dziękuje  za taką rozrywkę:) .  Średnio raz na tydzień Paweł przynosi więc do domu sporo drewna, które układa we wspomnianej wnęce. Mam do niego bardzo łatwy dostęp. Po drugie - zadbałam, by cały proces noszenia był  jak najmniej uciążliwy i już rok temu sprawiłam i jemu ale i sobie MATĘ/PLECAK do łatwego transportu drew. Jeżeli jeszcze nie znacie tego rozwiązania - KONIECZNIE musicie je zaprosić do Waszych domów. To genialna idea. Ratuje kręgosłup przed obciążaniami i sprawia, że noszenie drewna w końcu przestaje być uciążliwe.  Nawet tak mała kobietka jak ja - radzi sobie bez problemu:) Bo owszem, bywa, że czasami to jednak ja korzystam z naszego nosidła.
 
 
 
 Nasze maty wyprodukowane zostały w Polsce przez firmę CASA ET HORTUS. Mamy jeszcze z tej firmy filcowe torby/kosze do trzymania drewna - wszystko jest tak odszyte, jakby co najmniej miało się znaleźć w królewskich apartamentach:) a nie w zwykłych domach. Jestem pod ogromnym wrażeniem wykończenia wszystkich produktów - to klasa sama w sobie i JAKOŚĆ nie do podrobienia. Jak widać na zdjęciach - sama idea jest dziecinnie prosta, zakładamy nosidło niczym plecak -z przodu mamy matę, do której wkładamy drewno. Uwierzcie mi - nie czuje się tak tego ciężaru, jak w przypadku zwykłego noszenia np. w koszyku -zdecydowanie i ja i mój kręgosłup wolimy właśnie taką opcję noszenia.
 
 
 
Na zdjęciach widzicie przemykające koty:) To nasze "babcie". Mają już 14 lat:) Lilou ( ta szara) co chwilę wgramalała się miedzy drewniane polana w jakies dziury i tam przesypiała pół dnia. Bojąc się, że w końcu masa drewna może się na nią osunąć - zrobiłam jej domek z klimaciarskiej starej skrzyni i wygodnego koszyka. Gdy zobaczyła to Malibu ( ta biała) - od razu w lament....no to na pięterku zrobiłam drugie legowisko:) No i mamy tym samym leśny koci apartament pachnący bukowina i dębem:)
 

 
Ogień tańczy w kominku, w domu pachnie już francuską cebulową zupą...mocno przyprawioną tymiankiem. Jesień nieodmiennie kojarzy mi się z dobrymi zapachami, ciepłem i bajecznymi kolorami....Feeria barw przed białą zimą:) Do usłyszenia moi MILLI:)
I cudownych klimatów jesiennych Wam życzę!
 
 

 

KUCHNIA SPOTKAŃ

$
0
0

Moi mili, od 15 listopada na mapie Warszawy pojawi się nowe, niesamowite miejsce - KUCHNIA SPOTKAŃ IKEA. Bardzo, ale to bardzo chciałabym ujrzeć taką inicjatywę w Trójmieście:)
IKEA - proszę pomyśl i o nas:)
 
Na czym KUCHNIA SPOTKAŃ  polega? Otóż mieszkańcy Warszawy - ale nie tylko,   będą mogli spotykać się w pełni wyposażonej kuchennej przestrzeni - by wspólnie gotować, śmiać się, gadać, słowem - cudownie spędzić ze sobą czas. Nieodpłatnie skorzystają ze sprzętu i pomieszczeń.  Pomyślano również o milusińskich - w czasie gdy rodzice będą gotowali - maluchy mogą się wspólnie bawić w specjalnie dla nich przygotowanym "salonie".
 
Zainteresowani? :)  Wystarczy że skrzykniecie się na wspólne gotowanie, przyniesiecie składniki i zrobicie sobie przepyszną biesiadę:) ...No - może jeszcze tylko pomyślcie i mnie - przyjadę:)
Zobaczcie, co na nas czeka:
 
 
 
 
 

Kuchnia Spotkań IKEA będzie otwarta 7 dni w tygodniu /z wyjątkiem świąt/, w godzinach 11.00-15.00 oraz 17.30-22.00. Zapisywać można się od 5 listopada przez stronę internetową kuchniaspotkan.pl. Adres miejsca: Al. Jerozolimskie 61/63.
 
Już zazdroszczę tym, którzy będą tam spędzać pysznie i wspólnie czas:)
 
Zbliża się weekend ....więc dużo słońca, dobrej muzyki w tle,  radości i leniuchowania jesiennego wszystkim Wam życzę:)
Do usłyszenia niebawem.
 
 

ZAMIGOTAĆ listopad.

$
0
0
Popaduje. Nie leje, nie siąpi - ale popaduje właśnie. Ciurka coś bliżej niezidentyfikowanego z nieba...leniwie opada na osamotnione tarasowe fotele. Jakaś nostalgia się pojawia i znika, jakieś koty od sąsiada przychodzą na darmowy posiłek... Patrzę na ogołocone gałęzie drzew...jeszcze nie zimowe, ale już mało jesienne. No lezie coś:) Listopad to dla mnie zawsze czas OCZEKIWANIA. Bo już za chwilę zaśnieży nam świat, i już za chwilę nastrój odświętny...czekam podekscytowana niczym dziecko. Zamigotałam nasze wieczory dziesiątkami świec, wyjęłam ulubione lampy i lampiony, słuchamy całą rodziną pięknej muzyki przy posiłkach - spokój nastał...
 
 
W ogrodzie czas jesiennych porządków, ostatnich już. Wyniunialiśmy trawnik, wygrabiliśmy, Ostatnie koszenie i ostatnie nawożenie przed zimą - żeby wzmocnić korzenie. Pograbione liście...Ładnie jest:) Paweł z męskim zaangażowaniem piecze nam ziemniaki w ognisku, zebraliśmy ostatnie owoce z drzew, uporządkowaliśmy warzywniak....Czas chyba nałożyć kapcie:) i odpocząć w końcu.

 
 
 
 
 
Przygotowuję już dla Was posty dotyczące czasu adwentu, oraz dekoracji związanych z grudniem. Mamy nowy pomysł na kalendarz adwentowy a tym samym - GRUDZIEŃ DOBREGO SŁOWA, który w tym roku zrobiłam wspólnie z Leosiem i Pawłem. Już za chwilkę Wam wszystko pokażemy. Byście zdążyli być może zrobić taki u siebie. Obiecałam sobie, że w tym roku nie będzie pośpiechu związanego z przygotowaniami do Świąt....Nie chcę robić wszystkiego na ostatnią chwilę. Postaram się byśmy razem powoli wchodzili w ten świąteczny czas - bez stresu i presji czasu:) Co Wy na to? Zrobimy to wspólnie?  Na blogu już za chwilę pojawią się moje propozycje na prezenty świąteczne, podzielę się z Wami również pomysłami na dekoracje. 
 
Dom pachnie jednak jeszcze jesienią i tylko mozaikowe świeczniki, powolutku wprowadzają w nasze progi lekko zaśnieżone klimaty. W ostatnim numerze GREEN CANOE STYLE mogliście ponatychać dusze:) tymi klimatami w PROJEKT NATURA -strona 119. Ten materiał jest efektem mojej ciągłej fascynacji mozaikami.
 
 
 
Praca ludzkich rak, jubilerskie, mozolne układanie i dobieranie elementów...Mozaika kojarzy mi się z medytacją, z ukojeniem dla myśli...To w moim odczuciu coś więcej niż sam wzór. I każda jest inna - tak jak inny nastrój, energia i czas, w którym konkretny człowiek je tworzy. Gdy patrzę z bliska na nasze świeczniki i widzę te setki koralików i maleńkie szkiełka migotające w blasku płomienia....czuję najprawdziwszy podziw dla ich twórcy. Zasrebrzyło nam się, zamigotało w domu...nabrałam ochoty na więcej srebra, światła, nastroju ....no mówię Wam...  LEZIE COŚ :):):):)
 
I w tych klimatach jesienno-migotliwych jakaś zupa cebulowa się przemknęła, zamyślony mąż paraduje w ciepłym golfie, dziecko pierwsze szóstki przyniosło ze szkoły....ta codzienność się toczy, która mnie buduje jak nic innego na świecie.
 

 
 
 
 

 
A jak u Was? Również migotacie lampkami wieczorami:)? Czy za kimś również chodzą, jak za mną - mozaiki? Czy w Waszych myślach powoli już świąteczny zapach się pojawia...? Planujecie już?
 
Do usłyszenia za chwilę:)  
Mglistości zza okna dziś wysyłam i to COŚ co popaduje....:)
 
 
Widoczne na zdjęciach:
  
* mozaikowe świeczniki - ORIENTBAZAR
* srebrne misy  - GREENDECO
* pokrowce na fotel IKEA - DEKORIA, tkanina EDINBURG 115-78 ( kolor "lniany")
 
 
 
 

KALENDARZ ADWENTOWY

$
0
0
Z upływem lat, grudzień w naszym domu przeżywany jest coraz bardziej świadomie. Pełen dobrych emocji i DOBREGO SŁOWA, wypełniony śmiechem, wspólnie spędzanym czasem. Uczyniłam z tego miesiąca  - święto naszej rodziny. W oczekiwaniu na Boże Narodzenie - dom wypełniamy po brzegi miłością i zabawą.

 
Idea GRUDNIA DOBREGO SŁOWA, którą wymyśliłam kilka lat temu, to kalendarzowe, adwentowe komplementowanie najbliższych. Zamiast słodkości, albo obok słodkości, na karteczkach piszemy naszym dzieciom, żonom, mężom, partnerom, rodzicom -  słowem, wszystkim bliskim sercu ludziom, JACY SĄ WSPANIALI...dlaczego ich kochamy, za co podziwiamy. Codziennie -  komplement, wyznanie miłości i DOBRE słowo... Nasz synek już od dawna nie czeka na słodycze w tym czasie, tylko właśnie na owe karteczki:)

 
Wiem, że moja idea funkcjonuje już nie tylko w naszym domu:) Mnóstwo czytelników Zielonego Czółna, jak i zaprzyjaźnionych blogerów chętnie wykorzystało ten pomysł również w swoich rodzinach - jest mi z tego powodu bardzo miło! :) Chętnie obejrzę Wasze kalendarze adwentowe tworzone z myślą o komplementowaniu bliskich:) Możecie je wysyłać na nasze konto facebooka, lub pokazywać na swoich kontach instagram - zawsze z hasztagiem #grudziendobregoslowa. 


 
Na pomysł tegorocznego kalendarza wpadłam spacerując po lesie...Pomyślałam również, że tym razem do jego wykonania zaangażuję chłopaków. Leo jest już w takim wieku, że sporo prac może wykonywać samodzielnie, zaś czas, który tata z synem spędzi razem przy twórczym działaniu przedświątecznym, będzie dla obydwu  bardzo ważny.
 
Nasz kalendarz to magnetyczna CHOINKA:) O bardzo prostej formie - tak, by stylistyką pasowała do pokoju synka. Wykonaliśmy ją ze sklejki i pomalowaliśmy farbą magnetyczną TIKKURILA, a później, na wierzchu spokojnym zielonym odcieniem (Tikkurila Symphony 2436, odcień K381)  - farbą Tikkurila Everal Aqua Semi Matt 40.  Magnesy to najzwyklejsze magnesy ze sklepu papierniczego z naklejonymi na wierzchu numerkami.
 
 
  
Choinkowy kalendarz od początku do końca  zrobiliśmy samodzielnie. Pierwszy raz testowałam farbę magnetyczną i jestem mile zaskoczona. Tikkurila Magnetic DZIAŁA:) I to bardzo dobrze działa:). Jeśli skorzystacie z naszego pomysłu w swoich pracach, pamiętajcie, że farbę magnetyczną najlepiej jest nakładać 3 krotnie, dość grubymi warstwami. Odczekując za każdym razem, aż poprzednia warstwa dobrze wyschnie. Na końcu malujemy wybranym odcieniem farby akrylowej - nie nakładając zbyt grubej warstwy, by nie osłabić działania magnesu. Tak wszystkie prace wyglądały u nas:
 
1. Wycinanie określonego kształtu
2. Szlifowanie boków
3. Malowanie farbą magnetyczną 3 warstwy i na końcu akrylową  - 1 warstwa
4. Przygotowanie magnesów.

 
 
 
 
  
Kalendarz trafił do pokoju Leosia. Komplementy wypisaliśmy na ekologicznym, szarym papierze w kształcie okrągłych bombek. Leon jest zachwycony - brał udział w każdym etapie prac. Oczywiście  z ogromną niecierpliwością czeka na pierwszy dzień Adwentu...kiedy będzie mógł przeczytać pierwsze pochwały...W trakcie robienia zdjęć na potrzeby dzisiejszego wpisu zrobiło nam się bardzo świątecznie w domu...Od razu wyciągnęłam  książki o samych Świętach i o zimie. Pobawiliśmy się, poczytaliśmy, poplanowaliśmy świąteczny czas.... To już naprawdę niedługo! :)
 

 
 
 
 
 
 
Mam nadzieję, że na tyle wcześnie podzieliłam się z Wami naszym pomysłem, że zdążycie go wykorzystać w swoich domach:) Farba magnetyczna to świetne rozwiązanie - nie spodziewałam się, że tak łatwo można ją nałożyć i że będzie tak dobrze działała. Za chwilę będziemy nią malowali jeszcze drzwi w pokoju Leosia, tak by mógł przyczepiać i łatwo zmieniać swoje rysunki.
CZEKAM na Wasze pomysły kalendarzy adwentowych z komplementami:) Jestem bardzo ciekawa czym mnie zaskoczycie:)
 
Dzisiejszy wpis powstał przy współpracy z Tikkurila. Już niebawem znów wspólnie postaramy się Was świątecznie/ dekoracyjnie zainspirować:) Do usłyszenia!
 
 
 

ŚWIĄTECZNE SESJE ZDJĘCIOWE - jak i kiedy?

$
0
0



6 rano...Zaspany świat tak samo "chętnie" wstaje jak i ja....Za oknem mgła jakaś zagubiona, w sosnach wiatr młodzik sprawdzający swoje możliwości i jeszcze ten deszcz...O tak ...prawdziwy, jesienny nieprzyjazny deszcz - nie mogłoby go zabraknąć w tak pochmurny poranek. Odpalam kominek, nastawiam kawę... zasłaniam okna. Włączam ulubioną muzykę... zaczynam pracę..

Ale jak w takich warunkach zrobić sesję świąteczną???:) Klimatyczną, skrzącą się blaskiem świec...

 
Czy mieliście świadomość, że zdjęcia sezonowe dla prasy robi się zawsze kilka miesięcy przed konkretnymi porami roku? Czyli np. sesje Bożonarodzeniowe robimy w sierpniu/wrześniu, Wielkanoc w styczniu. Zdjęcia do Internetu  wystarczy zrobić około miesiąc wcześniej:) I o ile np. z Wielkanocą jeśli chodzi o stylizacje - jest mniejszy problem, to już dekorowanie domów w choinki, wianki, światełka i wszelkie inne cudowności zimowe np. we wrześniu, a później demontaż tych dekoracji - to naprawdę ciężka praca. Zaś przygotowanie stołu świątecznego do zdjęć - niczym się nie różni od tego, jak byście zastawiali go naprawdę Wigilijnie dla gości. Nie ma drogi na skróty - wszelkie niewyprasowane obrusy, niewypolerowane szkło itd., markowanie zastawy - od razu "wyjdą" na zdjęciach. Za każdym razem gdy robiłam zdjęcia świąteczne u kogoś w  domach - wszyscy gospodarze na końcu mówili to samo - " ILE TO JEST PRACY!!! :) nie zdawałam sobie z tego sprawy!". Pamiętam doskonale sesje u Kasi, u drugiej Kasi, u Małgosi, u Joli, u Madzi....i te w naszym domu. Po ostatnim udekorowanym do zdjęć świątecznie domu dla "Mojego mieszkania" - w PAŻDZIERNIKU - mój mąż się zbuntował:)
 
Czytelnicy oglądając później piękne ujęcia w magazynach, zachwycają się dekoracjami, prawdziwie świątecznym klimatem....nie mając pojęcia jaki to był trud "od kuchni":) Tak było w zeszłych latach:
U Małgosi: ( sesja "Moje mieszkanie" grudzień 2014)
 
 
 
 


 U Magdy ( sesja "Moje mieszkanie" Skarby kuchennej szafy -  grudzień 2013) :
 
 
 
 
U nas w domu:  
 
 
 
 
Tegoroczne zdjęcia zobaczycie niebawem:) W grudniowym magazynie GREEN CANOE STYLE zainspirujemy Was dekoracjami w różnych stylach i zaprosimy do kilku wspaniałych świątecznych domów. Już wcześniej, na blogu - pokażę, jak w tym roku będzie wyglądał nasz Wigilijny stół oraz jakie zrobiłam dekoracje do poszczególnych pomieszczeń. A dosłownie za chwilę:) znajdziecie na blogu również PREZENTOWNIK - ale wyjątkowo w formie postów.
 
Słowem, otwieramy blogowy czas ŚWIĄTECZNYCH INSPIRACJI:) Wiele zdjęć jest już na koncie Green Canoe INSTAGRAM zapraszam Was do obserwowania naszego profilu:)
 
Do usłyszenia/zobaczenia niebawem:)!
  

DEKORACJE BOŻONARODZENIOWE - jak ozdobić dom na Święta - 1. KOLOR

$
0
0
Co roku, demontując w styczniu wszystkie dekoracje świąteczne obiecuję sobie, że to już ostatni raz:). Że już nie dam się wkręcić w rozwieszanie światełek i gwiezdnych dekoracji, że w następnym roku to na bank się ukróci... I co? I pstro:) Nie ma mocnych - przychodzą pierwsze listopadowe szarobure dni, a ja w popłochu szukam w pudłach: lampeczek czy gwiezdnych lamp. Wyjmuję  z kredensu ukochany imbryk i rozgrzewające herbatki. Od lampeczek zaś, tylko krok do zimowego ozdabiania domu. I tym sposobem, wszystkie moje założenia o ascetycznych świętach, zupełnie bez ozdób - rok rocznie stają się mrzonką. 
 

 
Bo prawda jest taka, moi Mili, że uwielbiam świąteczne klimaty. Bożonarodzeniowe ozdoby, wystrojony, czysty dom i muzykę sącząca się z każdego kąta. Jak najbardziej podobają mi się ascetyczne/minimalistyczne domy, przybrane jedynie np. w światełka - ale u innych:). U nas zawsze jest świąteczny urodzaj i migoczą z wielu kątów dekoracje bożonarodzeniowe. Pilnuję jednak 2  bardzo ważnych zasad. Ilości ozdób ( przesada nie jest wskazana), oraz GŁÓWNEGO KOLORU. Bardzo łatwo sprawić, że nawet niewielka ilość dekoracji, jeśli będzie w kilku dziwnych i niepasujących do siebie barwach, sprawi wrażenie jarmarcznej dekoracji. Choćby i nawet składała się z dobrych jakościowo produktów. Co zatem zrobić, by temu zapobiec? Wybrać główny kolor świąt. Taki, który będzie się przewijał we wszystkich pomieszczeniach i wyznaczy kierunek. Do tego koloru dopasowujemy resztę dekoracji, tak, by całość była harmonijną opowieścią  i  nas zachwycała  - w całym domu.
 
 
A jeśli co roku zamarzy nam się inna barwa? Kupować wszystko od nowa? Oczywiście, że NIE. No chyba że macie taki kaprys:) Ja jednak do ozdób podchodzę w sposób ekologiczny. Nie wyrzucam. Nawet tych, o których wiem, że na pewno nie będę ich w najbliższym czasie używała - bo np. są w kolorze żółtozłotym. Mam na takie bidule brzydule specjalne pudło i gdy przychodzi moment, że brakuje mi czegoś do kompozycji na dany rok - pudło otwieram, wyciągam owe bombki, misy, czy zawieszki i daję im nowe życie. Przerabiam. Maluję, ozdabiam. Z kopciuszków stają się znów królowymi. Często wykorzystuję również w tych staro/nowych ozdobach elementy zaczerpnięte wprost z natury - szyszki, patyki czy mech z naszego ogrodu.
 
 
 
Głównym kolorem, który panuje w naszym domu od wielu już lat jest biel. I to do niej dopasowany jest corocznie KOLOR świąt. W zeszłym roku było to srebro. W tym roku wymarzył mi się kolor SZAMPAŃSKI:) zwany przez niektórych białym złotem. To do tego odcienia właśnie wybrałam na Wigilię lniany obrus i lniane szarfy na krzesła - w naturalnym wybarwieniu, oraz zmieniłam rolety w jadalni. Szampański odcień jest na tyle elastyczny - że można go z powodzeniem zestawiać ze srebrem (sztućce, zdobienie porcelany), bielą a nawet starym zbrudzonym złotem - słowem, daje sporo możliwości aranżacyjnych.
 


  
Część bombek z pudła dla brzydul:) przemalowałam właśnie na szampański odcień oraz zestawiłam z bardzo jasnym srebrem - pokażę Wam za chwilę jak fantastycznie komponuje się w biało kremowej sypialni. Stare złote bombki, a mam tu na myśli żółtozłoty odcień, nie grzeszyły urodą...dyplomatycznie rzecz ujmując:). Wiem, że o gustach się nie dyskutuje - ale nie lubię złota wpadającego w mocne żółcienie. Bombek jednak nie wyrzuciłam. I dobrze, bo rewelacyjnie poddały się metamorfozie i przemalowaniu.  W asortymencie Tikkurila, z którą mam przyjemność współpracować, odnalazłam śliczny odcień, przeze mnie nazwany roboczo właśnie szampańskim. To farba Tikkurila Taika Pearl Paint nr 2073 Luna. Liczyłam na to, że wybarwienie będzie przybliżone do naszych świątecznych kolorystycznych założeń - ale efekt przerósł moje oczekiwania. Przepiękny kolor! Bardzo szlachetny, bez żółtego nalotu - po prostu KLASA. Sama farba Taika Pearl Paint jest bardzo ciekawym produktem -  można jej używać np. do nakładania wzorów choćby z szablonów - również na ściany czy meble. Farba ma bowiem eleganckie, perłowe wykończenie.  Bardzo ładnie wychodzi również jej srebrny odcień naniesiony na ozdoby - malutkie szyszeczki pomalowałam właśnie nim.
 
 
 
Bombki po przemalowaniu stały się zupełnie innymi ozdobami. Niektóre z nich jedynie delikatnie musnęłam nową farbą. Inne malowałam kilkukrotnie. Pomalowałam nawet szklane ozdoby. Dzięki czemu uzyskałam spory zestaw dekoracji ton w ton - od ciemnego po bardzo jasny.  Zestawiłam je ze szkłem, dodałam szyszki z lasu i malutkie sztuczne szyszeczki - również pomalowane tą samą farbą, oraz cieniutkie srebrne sznurki. Kilka kul oprószyłam dodatkowo brokatem. Na różnych wysokościach na skosie w sypialni zamontowałam magiczne "niewidoczne" haczyki, i na nich pozawieszałam grupy ozdób. Co je łączy? GŁÓWNY KOLOR - szampański właśnie i zwiewne dodatki. 
 
 

 

 


 
Nasza sypialnia jest mała ale bardzo jasna. Zaplanowałam w niej na święta jedynie światełka i wiszące, skrzące się w blasku świec szampańskie bombki i szklane sople...Bez dużych choinek, bez ciemnych gałęzi świerkowych - tym razem będzie bardzo "powietrznie", lekko i ...magicznie.
Z szampanem w tle oczywiście:) niekoniecznie jedynie w formie koloru:)
 
Macie jakieś swoje ukochane kolory? Takie do których ciągle wracacie? Które nie ulegają modom  i nie uginają się światowym trendom? Ciekawa jestem, czy ktoś z moich czytelników tak, jak ja, lubi szampańskie odcienie?:)

Do usłyszenia niebawem - już za chwilę kolejny post z cyklu dekoracji bożonarodzeniowych.
Wasza, w świątecznym już nastroju i z brokatem we włosach - Zielona:)
 
 
Viewing all 921 articles
Browse latest View live