Quantcast
Channel: GREEN CANOE
Viewing all 921 articles
Browse latest View live

DEKORACJE BOŻONARODZENIOWE - jak ozdobić dom na Święta 2. OPRAWA STOŁU - biały glamour

$
0
0
Zastanawiałam się szykując treści świątecznych postów, o czym w aspekcie samych Świąt i okresu przedświątecznego chciałabym napisać. O kalendarzu adwentowym, o dopieszczaniu czy ratowaniu starych ozdób bożonarodzeniowych, o pomysłach na prezenty?...Tak - to tematy wiodące, ale jest jeszcze jeden temat i jeden czarodziejski mebel:), który w święta nas łączy w przenośni i dosłownie. Przy nim rodzina spędza często wiele godzin i to zarówno w samą Wigilię jak i w 1 czy 2 dzień świąt. - to oczywiście STÓŁ. Jak sprawić, by Wigilijny stół wyglądał oszałamiająco? Jak dobrać zastawę i ozdoby - by jedno nie przeszkadzało drugiemu? Jak oczarować gości i sprawić by posiłek świąteczny rozpieszczał nasze podniebienia ale i wzrok?  Porozmawiajmy:)


 
 W moim ulubionym okresie historii Polski  ( pod wieloma względami, ale to temat na oddzielny całkiem wpis) -  dwudziestoleciu międzywojennym, polskie gospodynie w eleganckich domach, na każde święta i co ważniejsze przyjęcia wyjmowały specjalne porcelany i kryształy. Pieczołowicie przechowywane w przeznaczonych do tego bufetach czy kredensach, pięknie zdobione, cienkie niczym płatek róży - ówczesne MUST HAVE:) każdego dobrze prowadzonego domu. Jak wiadomo - wojna zniszczyła nie tylko przedmioty, ale i polskie rytuały - na bardzo długo. Kulturowe tradycje, rodzinne wypracowane pokoleniami zwyczaje. Porcelana  i świąteczne zastawy odeszły w niepamięć na długie lata. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo się cieszę, że znów wszystko co szlachetne, powróciło na nasze stoły.


 
Dostępność współczesnych porcelanowych naczyń, różnorodność rodzajów, tekstur, stylów, wzorów jest dziś po prostu oszałamiająca. Porcelana przestała być produktem przeznaczonym tylko dla bardzo majętnych ludzi. Każdy może z niej jeść - i to  na co dzień. Producenci prześcigają się w staraniach, by zaspokoić każde gusta. Zaś nasze świąteczne stoły mogą z powodzeniem konkurować z tymi arystokratycznymi czy szlacheckimi z okresu  dwudziestolecia wojennego. Dlaczego? Otóż mamy coraz bardziej wyedukowane społeczeństwo i dla wielu ludzi ESTETYKA otoczenia,w  którym przebywają jest bardzo ważna. Coraz częściej więc - nawet zwykłe posiłki spożywamy w przepięknych okolicznościach.  Ale wróćmy do świątecznych propozycji. Już w poprzednich wpisach zdradziłam nasze tegoroczne wybory. Kolorem przewodnim w dekoracjach będzie SZAMPAN:). W jadalni dobrałam więc do niego: biel i srebro. Stół ubiorę w prawdziwy naturalny len, klasyczną bardzo elegancką porcelanę i szkło. Do tego dosłownie kilka ale zjawiskowych ozdób i ręcznie wypisane etykiety. Proszę, np. tak:



 

 
MARIAPAULA to polska porcelana, dostępna w kilku wersjach wykończenia. Jako nasz świąteczny zestaw na stole króluje bardzo klasyczny plater, ale w tym roku uzupełniony został prószącym śniegiem:) Zauroczyłam się bowiem po kobiecemu serią SNOW. Lubię zestawiać kilka motywów dekoracyjnych w ramach jednej linii.  Spójrzcie, jaki eteryczny wzór i jak bardzo przywołuje w myślach śnieg. Lecący powolutku niczym w bajkach:) Piękny, prawda? Paski bardzo klasyczne i śnieżek - idealny duet.

 

Gdy zastanawiałam się nad tekstyliami świątecznymi, wiedziałam od razu, że w grę nie wchodzą krzykliwe wzory i mocne akcenty kolorystyczne. Nie w tym roku.  Co do samego materiału - po prostu zatęskniłam za naturą - za lnem. I ów gruby, szlachetny len zestawiłam z kruchością porcelany i delikatnością cienkich jak mgiełka kieliszków. Szarfy na krzesłach, bieżniki w kolorze grubej listwy wieńczącej obrus, lniane serwetki.

 
 
 

Duże kieliszki na wodę oraz te na wino, jak się dowiedziałam - są wyrabiane płynnie każdy z jednej kropli szkła. Tak swoją drogą odwiedzę kiedyś specjalnie dla Was z aparatem hutę, podpatrzymy "jak to się robi":). Szkło jako materiał od lat niezmiennie mnie fascynuje. Nasze kieliszki nie mają "doklejek" Smukłe, cienkie, eleganckie - świetnie wkomponowały się w cały zamysł.Sztućce z porcelanową rękojeścią mamy już kilka lat...bardzo je lubię. Nawet najskromniej zastawiony stół  nabiera przy nich klasy.


 
Poprosiłam MARTĘ, o której przeczytacie jeszcze w najbliższym świątecznym wydaniu magazynu, o zrobienie etykiet. Sama bym tak nie potrafiła:), a pomyślałam, że ręcznie robiony dodatek będzie miłym akcentem dla gości.

 
 
Zasrebrzyło nam się w trakcie sesji, zabieliło:) Mimo, że do Świąt jeszcze kilka tygodni - ja już je czuję. W następnym poście pomówimy o bardziej KOLOROWEJ zastawie:) Wiem, że wśród Was są zwolennicy bardziej świątecznych, kolorowych w wyrazie dekoracji:) Za chwilę porozmawiamy również i o takich opcjach.
 
I tradycyjnie już - gotowe namiary:
  
* Porcelana, Mariapaula i Snow, szkło - PIĘKNO W DOMU
* ozdobna misa ze świecą   - GREENDECO
* obrus lniany, szarfy, serwety - DEKORIA, tkanina: len.
* karafka LENEBJERRE  - WONDERHOME
* srebrne dodatki/maselniczka - HAMPTONS
* srebrne dodatki/pieprzniczka solniczka NICE HOME
* sztućce z białą rękojeścią - VILLA NOSTALGIA
* ręcznie robione etykiety i kartki  - BOSY DOM
 
Do usłyszenia niebawem.
Planujecie już dekoracyjnie Swoje WIGILIJNE STOŁY  ? :)

 

DEKORACJE BOŻONARODZENIOWE - jak ozdobić dom na Święta 3. OPRAWA STOŁU - kolor

$
0
0
Moje estetyczne świąteczne wycieczki w stronę BIELI, wcale nie wykluczają jednoczesnego uznania dla głębokich soczystych czerwieni, kojących zieleni czy turkusów - lubię kolory:) Żeby więc Ci z Was, którzy na Bożonarodzeniowych stołach wolą świąteczne ozdoby skrzące się paletą barw, czuli się usatysfakcjonowani - dziś porozmawiamy  o tym, jak może być pięknie - z wykorzystaniem koloru właśnie. A zaczynamy od tradycyjnych kolorów zastawy świątecznej - czyli zieleni i czerwieni.
 
 
 
Na zieloną porcelanę zerknęłam życzliwie 2 lata temu, gdy robiłam świąteczną sesję zdjęciową we wspaniałym ciepłym domu Magdy i Tomka. Zobaczyłam wtedy,  wśród innych cudowności, które Magda trzymała w kredensie dokładnie ten zestaw:
 
 
Przepiękna, głęboka zieleń - bardzo ładnie wyszkliwiona. I mimo, że nie jest to zestaw ze zdobieniami w świątecznym charakterze, idealnie w okres Bożego Narodzenia się wpasowuje. Od tamtych zdjęć, zielony chodził za mną krok w krok. I wychodził. :) Mamy w końcu nasz małżeński zestaw dla dwojga - w spokojnym odcieniu leśnej zieleni, bardzo delikatnie zdobiony - leśny zestaw dla leśnych ludków. Skończyły się również domowe wojny o smak herbaty - mamy z Pawłem bardzo rozbieżne poglądy dotyczące cynamomu:):):) jak i anyżu. Kubki z zaparzaczami okazały się idealnym wyjściem. W dzbanku zaparzamy herbatę bazę,  a dodatki wkładamy już bezpośrednio do zaparzaczy - każdy dokładnie takie, jakie lubi. To teraz zgadnijcie, u kogo nie ma cynamonu:)?
 
 
 
W komentarzach pod poprzednim postem pisaliście o swoich sentymentach do czerwieni w okresie świątecznym.Ozdoby bożonarodzeniowe bez tego koloru? Dla wielu z Was to niemożliwe. I bywa tak, że wracacie do czerwieni na Święta, choć moda i trendy bywały różne. Znam to, znam:)  I przyznam Wam się, że jedynie w okresie Świąt Bożego Narodzenia zobaczyć można w naszym domu właśnie czerwone dodatki i porcelanę z takimi akcentami. Wszystkie naczynia są dostępne w DEKORIA. Te z sikorkami - to świąteczna zastawa Leonka:)
 
 
 
 

Moją uwagę przykuły tegoroczne propozycje świątecznego stołu zaproponowane przez ZARA HOME. Jak zwykle eleganckie, z subtelnym wzornictwem, w kilku propozycjach kolorystycznych. W serii "Nordic holidays" znajdziecie również czerwone dodatki i ozdoby świąteczne. Bardzo ładne zresztą:) Ostatnio złapałam się na tym, że Zara home wkrada się powoli, ale za to systematycznie coraz częściej do naszego domu. Taka oto sytuacja:) Ale wróćmy do ozdób świątecznych:
 
 



 
 
Co myślicie o czerwonych dodatkach czy bożonarodzeniowych ozdobach? Macie ich sporo w domach - czy raczej z umiarem? Pamiętam, że trafiłam kiedyś w grudniu do domu znajomych, zbudowanego z bali - ozdobionego przepięknie, z wiodącym i bardzo widocznym motywem kraty zielono czerwonej...poczułam się niczym w górskiej chatce. Kto ma chrapkę w tym roku na tradycyjną świąteczna kolorystykę:)?
 
uściski moi mili,
do następnego szybkiego!
WASZA ZIELONA ( z zielonym kubeczkiem w dłoni:)
 
 



DEKORACJE BOŻONARODZENIOWE - ozdoby świąteczne na drzwi i przy wejściu głównym.

$
0
0
Przyznaję się od razu - choć co roku obiecujemy sobie, że tym razem na pewno udekorujemy świątecznie wejście do domu - przez tyle lat nie udało nam się tego zrobić:) Fakt - co roku zawieszamy wieniec na główne drzwi, ale z innymi okolicznościami dekoratorskimi niestety nie jest już tak łatwo. Dlaczego? No cóż - bardzo prosta odpowiedź - brak czasu.

 
 
 Postanowiłam jednak, że zbiorę sobie tegorocznie choć inspiracje - żeby być przygotowaną na przyszłą zimę. I owymi inspiracjami podzielę się z Wami:). Może razem coś wspólnie zrobimy?  Najpierw drzwi - najprostsze rozwiązania to oczywiście wianki. Moje ulubione. Najpiękniejsze wianki świąteczne, które wzbudzają zachwyt wszystkich naszych gości, wiernie rok rocznie nabywam w GREENDECO - najbardziej elastycznej i pro klienckiej pracowni, z jaką przyszło mi dotąd pracować:). Ale od razu Was uprzedzę -zamawiać je musicie najlepiej w październiku:) Naprawdę - od późnej jesieni maja tyyyle zamówień, że trzeba grzecznie czekać na swoją kolej.  To małe dzieła sztuki po prostu. Biorąc pod uwagę, że wianki są wykonywane ze sztucznych materiałów, tym bardziej doceniam kunszt ich twórcy - bo o ile naturalne składniki są dość przyjazne w odbiorze, o tyle sztuczne - mogą ocierać się o kicz, jeśli będą źle zestawione. Jestem bardzo trudnym klientem - dokładnie wiem czego chcę i w jakich tonacjach...Mimo moich wszystkich fanaberii, ta pracownia jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. DZIĘKUJĘ:)!
Spójrzcie, wianki świąteczne z naszego domu, z Greendeco właśnie, oraz te z sieci - zewnętrzne wianki Bożonarodzeniowe i propozycje przystrojenia wejścia do domu - najróżniejsze. PINTEREST okazał się kopalnią inspiracji, bo właśnie stamtąd pochodzą wyjątkowo niektóre dzisiejsze zdjęcia.  Nie wiem jak dla Was ale dla mnie Bożonarodzeniowy wianek, to jedna z piękniejszych ozdób Świątecznych. Gdy dodamy do niego jeszcze światełka wokół i pięknie przystrojoną choinkę - właściwie dekorowanie domu jest skończone.  Nasze wianki zatem:
 
 
 






 
 Oraz inspiracje z Pinterest - już typowo zewnętrzne. Za każdym razem gdy oglądam tego typu fotki, żałuję, że nie mamy pięknie wyeksponowanego wejścia głównego do domu. Ale jest jeszcze taras  - tam mogę się artystycznie spełnić:) Może nawet uda się w tym roku? :)
Zobaczcie jakie miłe dla oka zewnętrzne aranżacje świąteczne:










Gdy obudziłam się dziś rano - za oknem przywitał mnie biały puch:) TAAAAK - mamy śnieg:) Od razu zaplanowałam rodzinną wycieczkę popołudniową i wspólne robienie donic ozdobnych na taras. Mamy w ogrodzie sporo derenia, iglaki, w części leśnej mech - będą pasowały idealnie. Należy nam się odpoczynek - już niedługo na blogu powiem dlaczego:) Ale teraz  spójrzcie - jak wygląda nasz biały świat: )  ...no i w końcu czuję , że idą Święta:)

biała zima

Piję poranną kawę, grzeszę kulinarnie korzennym piernikiem:) zamiast śniadania...i  planuję nasz dzień:) Uwielbiam takie poranki - z dobrą muzyką w tle, ze śniegiem za oknem z bliskimi na wyciagnięcie ręki:). No i wizja ręcznych ozdób - super! Zaraz po śniadaniu ruszamy do ogrodu.  Mniej więcej myślałam właśnie o takich stroikach ogrodowych, jak te z poniższych zdjęć. Myślę, że z łatwością można je zrobić również na balkony czy parapety okienne. Podstawa to zielone ( czyli gałązki świerku czy jałowca) - dalej co tylko Wam wyobraźnia podpowie. Piękne, prawda?








Moi mili - za nami bardzo ciężki czas...dom przez miesiąc wyglądał jakby przeszło tu tornado:) Tak to się dzieje w przypadku mocnych remontów. Za jakiś czas podzielę się z Wami naszymi zmianami - ale dziś...zatopmy się jeszcze na chwilę w zimie:) - Ja tam właśnie za chwilę idę:)







Cudownego tygodnia moi mili - twórczego dekorowania domów na święta, pysznych wypieków pierniczkowych, ciepłych relacji rodzinnych:) Obiecujemy, że pod choinką na pewno będzie czekało dla Was najnowsze wydanie magazynu GREEN CANOE STYLE, ale przed tym jeszcze się blogowo usłyszymy:) HO HO HO!  - Ahoj zimowa przygodo! :)
 

CZAS PRZED ŚWIĘTAMI BOŻEGO NARODZENIA - jak nie dać się zwariować.

$
0
0
Za oknem biały puch...od wczoraj i raczej nie na długo... Trzyma się ostatkiem sił, bo plusowe temperatury bez zażenowania rozgościły się w grudniu. No cóż - wolałabym białe święta, śnieżynki spadające z nieba i siarczysty mróz z pełnym słońcem na niebie - w tle. Takie bajkowe obrazy przedświąteczne zapamiętałam z dzieciństwa. Takie noszę w sercu. Święta bez śniegu? Dla wielu ludzi "ciepłe"święta nie mają klimatu. Coraz częściej słyszę też od znajomych: " nie czuję Świąt w ogóle w tym roku" albo "jakoś nie mam ochoty na Święta, przespałabym je i odpoczęła, ...muszę jeszcze zakupy robić, gotować...a tak mi się nie chce" Jesteśmy coraz bardziej zabieganym, zmęczonym społeczeństwem...Żyjącym w pośpiechu, przepracowanym, bez luksusu w postaci wolnego CZASU, który pozwoliłby się nam delektować magią chwili i przedświątecznymi przygotowaniami. To raz, a dwa - to co dawnej było nieosiągalne, wyjątkowe i sprawiało, że czas Świąt Bożego Narodzenia był tak odmienny od pozostałej części roku - dziś mamy na wyciagnięcie ręki. Pomarańcze? szynka?....znajdziemy w każdym sklepie za rogiem, o każdej porze roku. Typowo świąteczne zapachy, które nam kojarzyły się z zimą- naszym dzieciom już tak kojarzyć się nie będą. Jak odnaleźć magię Świąt  zatem w  dorosłym życiu? Jak nadal cieszyć się, że Święta nadchodzą? I jak nie dać się zwariować  - nie stercząc godzinami w kuchni, by potem w Wigilię ledwo co siedzieć ze zmęczenia przy stole?  Porozmawiajmy:)

 
 Nawet najbardziej zapalone boginie domowego ogniska po kilka latach samodzielnego, SAMOTNEGO przygotowywania potraw świątecznych - mogą mieć dosyć. Trudno czuć magię świąt, gdy spędza się wiele godzin w kuchni - bez pomocy, towarzystwa i wsparcia. Może warto więc następnym razem podzielić obowiązki i wykonanie konkretnych potraw między wszystkich członków rodziny? Albo zrezygnować z niektórych z nich i skupić się tylko na tych ulubionych? Pamiętam, że gdy kilka lat temu znów zostało nam dużo jedzenia po Świętach, z którym nie wiadomo było co zrobić - postanowiliśmy z Pawłem, że wprowadzamy inny system. Po1. niektóre potrawy na Wigilię przywozi przyjeżdzająca rodzina ( to zdjęło z moich barków przygotowywanie wszystkiego). Oraz o połowę zmniejszyliśmy ich ilości. Tym sposobem, drugiego dnia Świąt nie mamy w lodówce zalegających sałatek, pieczeni itd.... Umówmy się, nie pierwszej już świeżości:) Jako młoda żona, za punkt honoru postawiłam sobie wyprawianie Świąt na 100 fajerek - 12 dań, pięknie przystrojony dom, wszystko wysprzątane, wyniuniane....Wszystko poza mną. Nie wspominam tych przygotowań do świąt zbyt miło - bo byłam potwornie na samym końcu zmęczona.
 
 
 
 
 
 
 
 
  
Potrzebowałam kilku długich lat, by zrozumieć, że Święta to nie potrawy "które muszą być" i sprzątanie - tylko MY, nasza rodzina...i TO, CO ŚWIETUJEMY. A tak często o tym zapominałam. Gdy na świecie pojawił się nasz synek - w ogóle zmieniły się priorytety. Przygotowanie jedzenia spadło  gdzieś hen, hen - na sam dół. A najważniejszy stał się CZAS - nasz wspólny, świąteczny czas. I bliscy obok. Do dziś z dziecięcą wręcz niecierpliwością czekam na przyjazd moich braci z rodzinami, mojej mamy, całej rodziny Pawła, dzieciaków...NIC, ale to NIC mnie tak nie cieszy jak Ich obecność. I nauczyłam się - przyjmować pomoc z zewnątrz, dzielić między rodzinkę potrawy do wykonania; czasami  korzystać z gotowych rozwiązań np. catering czy firma sprzątająca. A przede wszystkim przymykać oko na to, czego nie zdążyliśmy zrobić.
 
 

 
Jak to jest u Was? Jak sobie radzicie z gorączką przedświąteczną? Czy tak jak ja - trochę "odpuściliście" i po prostu cieszycie się czasem z bliskimi?, czy raczej hołdujecie tradycji - i mimo zmęczenia wszystko musi być na stole przygotowane, a dom "wykrochmalony"? 
 
Jakie są Wasze sposoby na to by nie dać się zwariować przed Świętami? :)
 
 

p.s wszystkie dzisiejsze zdjęcia - to nasze rodzinne archiwum:):):) Właśnie tak  wyglądał  nasz przedświąteczny czas
przez ostatnie lata.
 
Do usłyszenia moi Mili - czekam na Wasze przedświąteczne opowieści:) 
 
 

PREZENT na Święta:) i .....idą zmiany.

$
0
0
Gdy w lecie tego roku, zaproponowano mi funkcję jurora  w ogólnopolskim konkursie Bakalland i Delecty - zgodziłam się bez wahania, bo sama idea była świetna....ale miałam później burzę w myślach :). Owszem -  dopadły mnie wątpliwości, czy podołam. Pozostałe jurorki, uznane w środowisku - onieśmielały jeszcze bardziej. Ola Sowa - której cukiernie SOWA cieszą się renomą w całej Polsce, Kasia Bujakiewicz - tak lubiana przez publiczność...i ja?  Pomijając fakt, że to bardzo duża odpowiedzialność - ocenianie innych ludzi, ich historii i samych przepisów na słodkości. I nie było to wcale łatwym zadaniem. Gdy zaproponowano mi jeszcze dodatkowo funkcję Dyrektora artystycznego wydania "Wielkiej księgi z wypiekami"  - miałam już potężnego straszka:). Z jednej strony wiedziałam, że podołam - bo nadzorowałam przecież dużo większe projekty, z drugiej strony - to było poważne przedsięwzięcie, znaczące i dla Bakalland i Delecta. Chodziło w końcu o księgę, która miała być zwieńczeniem nadesłanych przez ludzi, prawdziwych i ważnych dla nich opowieści.
 
 


Walcząc z własnymi obawami i lękiem - zgodziłam się. I powiem Wam, że nie darowałabym sobie dziś, gdybym podjęła inną decyzję. Bo było to fantastyczne przeżycie. Bardzo ciężka praca, ale na tyle satysfakcjonująca i w towarzystwie tak fantastycznych ludzi - że żadne trudności nie były już ważne.  BARDZO, ale to bardzo wzruszyłam się, gdy w zeszłym tygodniu dotarła do mnie wielka świąteczna paczka a w niej...m.in. książki, będące ukoronowaniem pracy tak wielu osób. DZIĘKUJĘ:) 
 
 

 
O samym konkursie, i sesji zdjęciowej  pisałam Wam już TUTAJ.  W poniższych sklepach zaś znajdziecie naszą " Księgę z wypiekami", nad którą wtedy pracowaliśmy:
Piotr i Paweł, Carrefour, Leclerc, Polomarket, Chata Polska, Delikatesy Centrum, Intermarche.
 
Ten projekt, a właściwie wygrana walka samej ze sobą i ze swoimi obawami, upewniły mnie jedynie w przekonaniu, że nie można poddawać się swoim osobistym lękom. Że słuchanie wewnętrznego głosu, tego najbardziej ukrytego gdzieś w środku, który mówi - DASZ RADĘ:)  - może zaprowadzić nas w rejony, o których tylko marzyliśmy.
 
Bałam się bardzo przy wydaniu 1go numeru magazynu "Green Canoe Style", bałam się bardzo, gdy nagrywałam pilotowe odcinki "Wnętrzarskich podróży Green Canoe", bałam się bardzo przyjmując propozycję stylizowania świątecznego studia "Pytania na śniadanie", bycia jurorem w konkursie Bakalland, wszystkich moich wystąpień publicznych, w Tv czy obejmowania funkcji dyrektorów projektu czy artystycznego. Za każdym razem BAŁAM się.....a później za każdym razem - dawałam radę.
I dziś już wiem - że największym moim sukcesem nie jest popularność bloga, nie jest to, że rozpoznajecie mnie na ulicy, nie jest pełnienie zaszczytnych funkcji....tylko pokonanie własnego lęku.
 
 
 
 
GREEN CANOE wchodzi w 7my rok istnienia:) Jesteśmy już razem tyle lat! moi Drodzy:):) Jestem przekonana, że to będzie dla nas wspólnie - bardzo szczęśliwa siódemka. Sam blog, magazyn, to wszystko co się dzieje wokół GREEN CANOE stało się bardzo dużą częścią mojego życia zawodowego. I tak się rozbudowało, że nie jestem już w stanie dalej prowadzić tego w takiej formie jak dotychczas. Dzień w dzień dostaję od Was setki maili, dzień w dzień setki pytań - trudno Wam odnaleźć odpowiednie treści na tej stronie. Przez tyle lat zebrało się bowiem naprawdę dużo materiału i  blogspotowa platforma stała się dla nas za ciasna.
 
Postanowiłam nad tym zapanować:) Już niebawem na czółnie  - duże ZMIANY. Zmieni się nasza strona, sposób wyszukiwania informacji. Zmieni się również trochę samo czółno. Od kilku już lat bowiem coraz bardziej skupiamy się na jakości. To o niej tak często mówię. To z firmami, które reprezentują najwyższą jaskość współpracuję - i to na JAKOŚCI właśnie będziemy się jeszcze mocnej skupiali w następnych latach.  Na jakości życia -  w każdym jego aspekcie, na jakości produktu, działań wszelakich...
O WSZYSTKIM, CO DOBRE chcę z Wami rozmawiać:) Zaczniemy odwiedzać wspólnie teatry, podróżować do ciekawych miejsc, odkrywać najlepsze smaki i polecać najlepsze produkty. W naszej wspólnej podróży JAKOŚĆ będzie nam azymutem:) Nie cena, nie wygląd, nie opinia i reklama - ale jakość właśnie. I tak, jak dziś dostaję od Was tak dużo maili z podziękowaniami za świetne namiary - tak mam nadzieję, w następnych latach uda nam się wspólnie stworzyć świetną JAKOŚCIOWĄ MAPĘ Polski - wydarzeń, smaków, podróży, miejsc i rzeczy.
 
Kochani, za chwilę Święta - tradycyjnie już, pod choinkę dostaniecie świąteczne wydanie magazynu:) Ode mnie prywatnie zaś - dodatkową moc uścisków i najlepsze życzenia - ale to za momencik.
Do usłyszenia zatem :) A pierogi macie porobione?????:):):):):)
 
 
 
na zdjęciach  - "Wielka księga z wypiekami"
*nakład 75 000 sztuk,
 
*copyright by Bakalland
*koncept koordynacja projektu - BRAND SUPPORT
*stylizacje - GREEN CANOE STUDIO
* zdjęcia - Rafał Meszka, Woytek
*Dyrektor artystyczny - Joanna Marciniak Wróblewska
*Szef kulinarny  - David Gaboriaud
 
 

Świąteczne wydanie GREEN CANOE STYLE 2015 :)

$
0
0
Nie napiszę o wydaniu zimowym....bo to co się dzieje za oknem wygląda i pachnie jakby wiosną:) Ale śmiało mogę napisać o wydaniu Świątecznym, które mam przyjemność położyć pod Waszymi choinkami.
Będzie duuuużo czytania:) Mam nadzieję, że w okresie świąteczno-noworocznym znajdziecie dla siebie chwilkę wolnego czasu i że, z pyszną kawą czy herbatą w dłoni - popłyniecie z nami w zimowy jakby nie patrzeć jednak rejs. TUTAJ wypływamy:)

Tradycyjnie już - bardzo dziękuję wszystkim naszym współtowarzyszom rejsu, a w imieniu całej redakcji " Green Canoe Style" składamy WSZYSTKIM Wam najserdeczniejsze życzenia świąteczne - pogodnych, spokojnych, radosnych, ciepłych i pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia.

kreatywny magazyn wnętrzarski - wydanie świąteczne

HO HO HO - aHOj przygodo Kochani! :):)

POSTANOWIENIA noworoczne.

$
0
0
Znam nawet kilka osób, które rzeczywiście wszystkich dotrzymują:) Postanowienia noworoczne, powoływane do życia albo w samego Sylwestra, albo tuż za nim - dla jednych stanowią realną listę do zrealizowania, dla większości z nas jednak - są później tuptającymi za nami wyrzutami sumienia. Dlaczego? Głównym powodem jest brak realnego spojrzenia na to - co tak naprawdę jesteśmy w stanie w kolejnym roku zrealizować i czy naprawdę ów cel rozłożyliśmy na CAŁY następny rok i chcemy go systematycznie realizować, a nie oczekujemy, że ziści się on nam do lutego....no góra do marca.




Wiedzieliście np., że najbardziej popularnym postanowieniem noworocznym Polaków od wielu już lat jest odchudzanie.? Wszystkie siłownie, fitnessy, baseny i innego tego typu miejsca przeżywają w styczniu istne oblężenie. Tak mniej więcej do połowy...no, góra do końca lutego. Pierwsza fala zniechęcenia i rezygnacji przychodzi właśnie wtedy. Drugie nie zrealizowane postanowienia noworoczne oscylują wokół szczęścia, szeroko rozumianego. Ale trudno się dziwić , bo skoro postanawiamy sobie: "będę szczęśliwsza" ....bez konkretów żadnych, w jakich sferach naszego życia owo szczęście ma zagościć częściej - to chyba nie powinno być zaskoczeniem, że nie udaje się nam własnych tak rozmazanych założeń spełniać?.

Rada jest podobno jedna  - KONKRETNIE określ, czego pragniesz. NIECH LISTA BĘDZIE KRÓTKA  i realna do spełnienia, DOKŁADNIE określ czas, który sobie dajesz na dane postanowienie. i ....nie bój się - dasz radę! :)

 
No cóż - nie robię postanowień noworocznych. Od bardzo dawna. Ale sobie marzę:) Marzę sobie na Nowy rok  - dużo, realnie i ..nierealnie też:) I żeby było śmieszniej - to właśnie owe marzenia spełniają mi się praktycznie w 90 %...Być może dlatego, że funkcjonują w miłej sferze marzenia właśnie,  a nie postanowienia noworocznego i jakiegoś musu. Być może dlatego, że bardzo konsekwentnie owe marzenia po prostu CHCĘ prawdziwie zrealizować - planuję wszystko, pilnuję, by działania związane z planami miały rzeczywiście miejsce - nie szukam wymówek.

W nadchodzącym roku, w związku z marzeniem o częstszych podróżach np.  rozpisałam i moje i nasze rodzinne wycieczki te bliższe i dalsze - na cały 2016 rok. Wszystkimi nowymi miejscami i naszymi rekomendacjami oczywiście dzielić się będę od razu z Wami - zwiedzimy razem troszeczkę! :) Zaczynamy już za chwilę - pobyt w magicznej podhalańskiej VILLI TOSCANAi zimowe długie spacery górskie zaplanowałam dawno temu - i udało mi się owo marzenie doprowadzić do końca. W świątecznym wydaniu naszego magazynu Celina Dziedzina, która jest współwłaścicielem Villi, opowiada jak można NAPRAWDĘ odpocząć - jak prawdziwie czerpać garściami z wolnego czasu i dac sobie chwile wytchnienia. Zamierzam już niedługo skorzystać z wszystkich jej rad. I oglądać takie widoki, jakie dziś obrazują post. Wszystkie zdjęcia są autorstwa Roberta Szcząchora, który tak pięknie potrafi zatrzymać w kadrach  górską zimę, że ...zaparło mi dech:).


KOCHANI - za chwilę kolejny rok razem. Mam nadzieję, że i dla mnie i dla Was, moi Mili okaże się On po prostu dobrym czasem. Pełnym miłości, śmiechu, dobrej energii, zdrowia i życzliwych ludzi wokół. Tego właśnie Wam życzę - pełni szczęścia w tym 2016 roku:) Żebyśmy wszyscy mieli poczucie TU i TERAZ, by dopisywało nam życiowe powodzenie, by los okazał się łaskawy a zdrowie opatulało nas wszystkich bezpiecznym płaszczem. Resztę życzeń/marzeń - dopowiedzcie już sobie sami:)

A na koniec już - bo zżera mnie ciekawość :):) CO ROBICIE w Sylwestra???

Szampańskiej zabawy !!!:)
cudownego Nowego roku i spełnienia planów i marzeń!

WASZA od 7 już lat,  niezmiennie - ZIELONA CZÓŁNOWA:)
p.s..... może i sentymentalnie na koniec - ale bardzo się cieszę na ten nasz kolejny wspólny rok:)

Do siego:)
 

OŚWIETLENIE w stylu HAMPTON i co przyniósł Nowy Rok:)

$
0
0
Jeszcze nie zdążyłam sprzątnąć ozdób świątecznych i wylogować się z odświętnego klimatu - a w biurze już rozdzwoniły się telefony. Istne szaleństwo. Praca wre jak nigdy dotąd. Pierwsze dni stycznia przyniosły tyle nowych współprac, że zaczynam się powoli zastanawiać - KIEDY znajdę czas by o nich opowiedzieć:): Na pewno zaczniemy nasz nowy wspólny rok od przedstawienia Wam ostatniego naszego projektu, który w grudniu ujrzał światło dzienne. Zaprosiliśmy do niego 4 wspaniałe firmy: KOŁO, PARADYŻ, TIKURILLA i PURMO. Wspólnie z projektantką Katarzyną Gal, stworzyliśmy  2 łazienki pokazowe, utrzymane w 2 stylach - które będziecie mogli oglądać w tym roku w materiałach reklamowych owych firm, w prasie i oczywiście na blogu. Jestem bardzo dumna z tego projektu - duże przedsięwzięcie, od początku do końca wspólnie przemyślane.  Uzbrójcie się jeszcze proszę w cierpliwość:), za chwilę będziemy się chwalić.
 
 
 
Dziś porozmawiamy o oświetleniu, które w jednej z łazienek -  utrzymanej w stylu HAMPTON stało się dość mocnym akcentem. Po bardzo mocnej fali stylu skandynawskiego, która przeszła przez Polskę i nadal ma swoich wiernych fanów, do łask wracają znów style klasyczne - pełne elegancji, szyku i szlachetnych form. Prywatnie - bardzo mnie to cieszy, bo to właśnie rejony, w których czuję się najpewniej i bliskie są mojemu poczuciu estetyki. Styl HAMPTON, ale również NEW ENGLAND czy NEW YORK  łączy jeden, bardzo ważny element - mocno zaakcentowane, charakterystyczne oświetlenie.
 
  
żródło: Houzz
 
Lampy/kinkiety/abażury  stosowane w stylu HAMPTON, na który dziś szczególnie zwrócę Waszą uwagę, są niezwykle istotnym elementem wyposażenia wnętrz.  Podkreślają bowiem specyficzny ich charakter, a dokładnie szczególną cechę - EKLEKTYZM, który stał się wyznacznikiem doboru wszystkich mebli i akcesoriów. Wyraźnie widać to w oświetleniu. I tak - w oświetleniu sufitowym możemy spotkać zarówno wieloramienne żyrandole jak i bardzo nowoczesne lampy o geometrycznych kształtach. (w tym mój ulubiony diament). Łączy je jedno -  materiał z którego zostały wykonane. Najczęściej jest to metal w połączeniu ze szkłem. Kolorystyka, również bardzo charakterystyczna: głównie błyszczące srebro i biel, czasem złoto oraz czerń, które stały się wręcz wizytówką dla hamptonowskich wnętrz.

 
 
żródło: Houzz
 
 

żródło: Houzz
 
Ważna jest również wielkość – lampa sufitowa musi przyciągać uwagę. W jadalni zazwyczaj umieszczana jest nad stołem, w kuchni może występować w linearnym powtórzeniu nad wyspą lub blatem. Charakterystyczne dla tego stylu są również lampy stołowe, zazwyczaj w prostych kształtach, również przyciągające wzrok swym rozmiarem. Abażury -  jasne i  wykonane z płótna lub białego szkła mają klasyczną formę. Obowiązkowym elementem oświetlenia są również kinkiety umieszczane bo bokach luster w łazienkach czy w przedpokojach,  bądź na ścianach zawierających wyeksponowane w ramkach czarno-białe fotografie czy obrazy. Nie są one tak przeskalowane jak żyrandole czy też lampy stołowe. Ich zadaniem jest nadanie klimatu pomieszczeniu bez skupiania na sobie większej uwagi. Wykonane z podobnych materiałów jak lampy stołowe czy sufitowe, stanowią domknięcie świetlnej aranżacji.  
 
żródło: Foter
 
żródło: Foter
 
 
 
żródło: Chango & Co
 
Jeśli szukacie lamp w stylu HAMPTON w sklepach polskich - warto odwiedzić MINT GREY. Niewiele mamy sklepów, w których znajdziecie tak szeroki wybór oświetlenia pasującego do hampton'owskich przestrzeni - w tym np. przepiękne lampy Lene Bjerre - bardzo cenionej skandynawskiej marki, której mam zaszczyt być Ambasadorem na nasz kraj. Gdy szukałam kinkietu nad wielkie lustro zajmujące całą szerokość ściany - a miałam w głowie jego dokładny "rysunek" i styl - właśnie w Mint Grey odnalazłam nasze oświetlenie. Ale po kolei.

Łazienka - i wszystko co się z nią wiąże, spędzała mi ostatnio sen z powiek:) Najpierw spójrzcie na inspiracje, które zachwyciły mnie w trakcie poszukiwań własnej wizji. Nasza łazienka niestety nie ma takiego metrażu, jak te prezentowane poniżej, ale utrzymałam ją w bardzo eleganckim stylu i niczym biżuterią, wykończyłam oświetleniem, które od wejścia przyciąga wzrok.
Takie rozwiązania zachwyciły mnie w sieci:
 
 
żródło: Michael Mariotti
 

żródło: Houzz
 
Jako, że łazienka nie jest zbyt duża, postanowiłam zrezygnować z oświetlenia sufitowego, jako głównego akcentu - by nie łamać przestrzeni. W suficie zainstalowaliśmy białe punkty/oczka świetlne, które są praktycznie niewidoczne, główną uwagę zaś skupia - kinkiet.  
KINKIETY ŁAZIENKOWE dzielą się na 2 grupy: te, które można wieszać z boku luster. Takie jak poniżej, utrzymane w stylu klasycznym, nadają łazienkom salonowego charakteru. Idealnie pasują do hampton'owskich pokoi kąpielowych czy mniejszych łazienek.


Mogą być to również kinkiety/listwy które wieszamy bezpośrednio nad lustrem - oprócz oczywistego zadania oświetleniowego pełnią również rolę ozdobną - mogą być bowiem kunsztownie wykonane. Nasz kinkiet np. ma bardzo misterne wykończenia, które korespondują z wieszakami. Wieczorami, gdy mam ochotę na bardziej intymne, delikatniejsze oświetlenie w łazience - korzystam właśnie tylko z jego światła. W dzień, zapalam go np. przy wykonywaniu makijażu - jako dodatkowe do głównego oświetlenie. Nasz STEWART występuje w 2 opcjach - pojedynczego kinkietu lub potrójnego. Te pojedyncze świetnie wyglądają po bokach luster, potrójny bardzo ładnie zamknie nam górną linię lustra. Zdjęcia wieczorne:)  Obiecuję, że całą łazienkę, w pełnym świetle pokażemy już niedługo.



Styl Hampton to również bardziej wyszukane, mieniące się formy świetlne - począwszy od kryształowych, skończywszy na polerowanych. Ów eklektyzm bowiem, o którym wspominałam Wam na początku wpisu, daje projektantom dość szerokie pole wyboru. Cała idea nadmorskich milionowych willi polega właśnie na przenoszeniu bardzo kosztownego stylu domów miejskich czy posiadłości podmiejskich ( z którego właściciele nie chcą rezygnować) do wakacyjnego kurortu. I mieszaniu elementów kojarzących się z luzem, wakacjami czy odpoczynkiem z tymi, które są oznaką bogactwa i prestiżu. Efekt okazał się na tyle ciekawy, że zaczęto stosować go na całym świecie. Oczywiście - trudno o przenoszenie milionowych detali w realia polskie np. - ale już samych elementów stylu? Czemu nie:) W końcu warto czerpać inspiracje - od najlepszych. I choć styl HAMPTON z Long Island to źródło nie do podrobienia, to jednak Europejczycy potrafili go już całkiem elastycznie dostosować do naszych możliwości.

Ciekawa jestem kiedy w Polsce ( bo, że w ogóle - to tego akurat jestem pewna:)) rozkwitnie wnętrzarska miłość do  HAMPTON...może wśród moich czytelników są już fani takich wnętrz? Jesteście tu:)?

Zimowo, śnieżnie i w dobrym nastawieniu - na ten Nowy rok, pozdrawiam Was dziś ciepło. Wspaniałego tygodnia !
 
 

PASJA. Jak zostać fotografem i ...

$
0
0
  
„Na swoich zdjęciach chcę przedstawić prawdę. Chociaż nigdy nie jest to odwzorowanie rzeczywistości 1:1, ponieważ w fotografii równie istotna jak prawda jest odrobina tajemnicy. Fotografia jest dla mnie sposobem patrzenia na życie”  Janusz Gajos.

Tytułowa pasja, to być może  za mocne słowo. Kojarzy mi się bowiem z całkowitym, bezgranicznym oddaniem. A ja chciałabym dziś porozmawiać z Wami o tym, co sprawia, że mamy w życiu KOTWICĘ. Bo każdemu człowiekowi potrzebna jest możliwość zakotwiczenia  - cokolwiek by się wokół nie działo. HOBBY. To, co daje nam możliwość rozwoju,  przyjemność, relaksuje i sprawia, że sami ze sobą czujemy się lepiej oraz światu możemy opowiedzieć własną opowieść.

 
 Nasze dni, płynące sumiennie w jedną stronę i wypełnione następującymi po sobie etapami,  dni ubierające nas w rolę dzieci, uczniów, narzeczonych, mężów, żon, pracowników, a później babć/dziadków...Każdy z nas płynie przez owe etapy z różnym skutkiem. Ale gdy rozglądamy się wokół siebie ...nie trudno zauważyć, że tak naprawdę niewielu ludzi ma na twarzach uśmiech. I niewielu głośno mówi o tym, że są szczęśliwi. Niczym robociki dopasowujemy się do oczekiwań, które wobec nas wysnuwa otoczenie - i zapominamy o tym, CO LUBIMY MY. Inaczej - większość z nas zapomina. Jeżeli praca sprawia nam satysfakcję i po ludzku daje dużo radości - to świetnie. Statystyki jednak są bezlitosne - większość ludzi nie lubi swojej pracy. I tak....latami całymi trwają w przedziwnym letargu. Ale widzę wokół siebie również ludzi ZAANGAŻOWANYCH, którzy oprócz pracy, rodziny, mają jeszcze COŚ. I właśnie owo coś pozwala im, nawet w "gołębich" latach na dalszą aktywność.  Dla jednych będą to piesze wycieczki, dla innych fotografia, haftowanie, akwarele, majsterkowanie, skakanie ze spadochronem, uprawianie ogrodu - po prostu COŚ, co może być kotwicą.
 
W magazynie GREEN CANOE STYLE, zawsze na wiosnę, bo to chyba najlepszy czas by mobilizować do zmian - piszemy o tych, którzy sprawy wzięli w swoje ręce - i zmienili kurs. Zawodowy, życiowy - jakkolwiek go nazwiemy. W tym najbliższym wydaniu pokażemy kolejnych "odważnych", którzy mam nadzieję, swoją postawą pomogą naszym czytelnikom stojącym na rozdrożu.
 
Pamiętam...10 lat temu zorganizowałam w Sopocie wystawę zdjęć p. Janusza Gajosa. O tak:) Wymarzyłam sobie, że chcę w Sopocie zorganizować Panu Januszowi dużą wystawę, gdy tylko zobaczyłam jego zdjęcia - i ...zrobiłam to :).
Mało tego - miałam niesamowitą przyjemność poznać i spędzić sporo czasu i z Panem Januszem i jego żoną - Panią Elżbietą. Wiele razy pisałam Wam o tym, że potrafię się drugim człowiekiem OCZAROWAĆ, zaczarować na zabój - i tak właśnie było w tym przypadku:) Oczarowali mnie obydwoje.  A poziom wrażliwości, umiejętność widzenia takich detali w szerokim kadrze, na jakich skupiał się  Janusz Gajos zachwycił wtedy nie tylko mnie. Wystawa była otwarta dla wszystkich chętnych  - ludzie wychodzili z niej często w tak głębokim zamyśleniu, skupieniu...że patrząc na to, po ludzku ogarniało mnie wzruszenie. Fotografia jest dla wielu ludzi tą kotwicą właśnie, nie tylko hobby - pozwala na szersze spojrzenie na świat, na ujrzenie w nim tego - na co w pośpiechu nie zwracamy uwagi. Spytałam pana Janusza jak to jest z jego rejestrowaniem świata, co mógłby powiedzieć ludziom, którzy myślą o fotografowaniu ...I dalej przeczytajcie słowa już nie ode mnie:

" Pani Joanno,
Oglądanie świata jest czynnością bardzo osobistą. Można powiedzieć, że w pewnej samotności przeżywamy wzruszenia, jakie wywołują w nas obrazy, które oglądamy właściwie bez przerwy. Samotnie podejmujemy decyzje, który z oglądanych fragmentów obrazu, zajmuje nas do tego stopnia, że musimy sięgnąć po przyrząd zdolny go zarejestrować. Tak więc z niecierpliwością i niepokojem czekamy na to, w jaki sposób na wynik naszych samotnie dokonywanych odkryć, zareagują inni obserwatorzy świata. Ogromnie zatem nas cieszy fakt, że inni nie pozostają obojętni i że byliśmy w stanie wywołać w nich pewne emocje. Można wtedy powiedzieć, że mieliśmy rację. Aparat fotograficzny stał się teraz częścią wyposażenia prawie każdego, kto chce rejestrować cokolwiek. Jeżeli któryś z czytelników dojdzie do wniosku, że uległ nieodpartej chęci notowania nie tylko ważnych wydarzeń rodzinnych ale chciałby również obserwować swoje otoczenie na co dzień, będzie to znaczyło, że ma wyjątkową ciekawość świata i zdolność obserwowania tego, czego inni nie dostrzegają.(...) "

Moja przyjaciółka wróciła właśnie z miesięcznej podróży - Argentyna, Chile, Urugwaj, Brazylia. Jej kotwicą są podróże. Nie tylko jej - podróżowała bowiem z parą siedemdziesięciolatków...jak sama twierdzi cudownych, pozytywnych ludzi. Moja bliska znajoma lepi z gliny - przy okazji "budując siebie wciąż od nowa" Ja mam kilka kotwic w życiu. I również swój własny fotograficzny "sposób patrzenia na życie" Moje pasje - owe kotwice trzymają mnie mocno:), pozwalają na malutkie ucieczki od codzienności...i dają mi nadzieję, że na "emerytalność" będzie mi się nadal chciało je zarzucać na głębokie wody, a może nawet dojdą jeszcze jakieś kolejne:)?

Jeśli chcesz zostać fotografem/tancerką/malarką/pianistką/cukiernikiem/narciarzem......po prostu zrób to:)  Skoro trafiłaś/eś na ten post - być może szukasz...
Życzę Ci z całego serca odnalezienia swojego CZEGOŚ...cokolwiek to dla Ciebie będzie.


Dobranoc:)
Pięknych snów.

Wystawa zdjęć Janusza Gajosa " FOTOGRAFIE II" miała miejsce w Sopocie, w Hotelu Haffner.
Zacytowany fragment wypowiedzi jest częścią wywiadu udzielonego mi w 2005 r i w całości opublikowanego
 w  "Haffner's magazine".
Śledzę cały czas poczynania fotograficzne Pana Janusza i podziwiam, jak swoją wrażliwością potrafi się pięknie dzielić.
 
 

BIOKOMINKI - hit czy kit?

$
0
0
Jeśli miałabym wymienić najczęstsze pytania, które zadajecie mi w związku z naszym domem, to BIOKOMINEK :) i to czy jestem z niego zadowolona -  grałoby pierwsze skrzypce. Dziś więc będzie bardzo wyczerpująco na ten temat - podzielę się również moimi spostrzeżeniami.
 


 
  żródło: VAUNI 
 
Ta ekologiczna alternatywa dla kominków tradycyjnych zdobywa coraz większą popularność . Dlaczego ekologiczna? Ponieważ nie używamy w nich do opału drewna, z którego w procesie spalania wydobywa się dym, sadza no i popiół. W bio kominkach paliwem jest ETANOL, podczas spalania którego powstaje jedynie dwutlenek węgla i para woda, czyli zupełnie nieszkodliwe substancje. Z tego powodu biokominki mogą być stosowane we wszystkich wnętrzach. ALE - pamiętajmy, że jeśli wstawiamy je do maleńkich pomieszczeń, musimy zapewnić tam stały dopływ powietrza.  Wkłady na etanol można zainstalować wewnątrz tradycyjnego kominka z drożnym kominem, jak również mogą być zupełnie odrębnym elementem w każdym pomieszczeniu bez przewodu dymowego. Często bywają umieszczane w portalach kominkowych nawiązujących do tradycyjnych rozwiązań:
 

  żródło: ALIBABA
 
żródło: GARDENSTREET
 
 
Biokominki doskonale sprawdzą się nie tylko w mieszkaniach czy domach - ostatnio coraz częściej widać je w turystycznych apartamentach, pokojach hotelowych czy restauracjach. Nie dziwie się, że tak wielu z nas zaprasza je do wnętrz. Umożliwiają bowiem, spędzanie czasu przy cieple płomienia  - każdemu. Do tej pory ograniczeniem był wymóg komina. W sferze marzeń jedynie pozostawało np. zbudowanie sobie kominka na drewno  - na 3cim piętrze w bloku, prawda? Kominki kojarzyły się więc często z wymarzonym luksusem, na który mogą pozwolić sobie tylko mieszkańcy domów jednorodzinnych. Za sprawą BIOkominków, marzenie to może spełnić prawie każdy:), kto tylko jest gotowy zainwestować od kilkuset złotych do... nawet kilkunastu tysięcy w ten ognisty luksus.
 
Wielu gości, po wizycie w naszym domu - i zachwytach nad naszymi dodatkowymi kominkami  - od razu kupiło je sobie do mieszkań czy domów. Później słyszałam tylko: "genialne!, czemu tego nie zrobiliśmy wcześniej"! :)?
Nasze biokominki bardzo się od siebie różnią stylistycznie. Sypialniany jest bardziej męski w wyrazie. Prosty w formie. Lubię go za "powietrzne" szybki, nadające wrażenie lekkości.  Tego typu biokominki możecie kupić już od 200 pln.  

 
Salonowy egzemplarz, który zamieszkał z nami pierwszy - to mój ulubieniec. Jest po prostu piękny. Wykonany ręcznie, z majoliki, zachwyca każdego, kto go zobaczy. Nasz pochodzi z Włoch, nie spotkałam się z takimi w Polsce jeśli chodzi o producentów. Być może macie taki namiar?, podajcie, podzielimy się  z wszystkimi czytelnikami. Jeśli myślicie o kupnie kominka z majoliki trzeba się już liczyć z większymi wydatkami. Od 800 do 2 tys. złotych w przypadku kominków średniej wielkości. 
 
 



 
No dobrze, ale JAK TO DZIAŁA?
 
Najważniejszą kwestią jest dobór paliwa, oczywiście DOBREJ JAKOŚĆI - tak, tak, znów piszę o jakości. Ale to naprawdę ważne. Z punktu widzenia prawa nie ma możliwości sprzedaży czystego etanolu do innych celów niż spożywcze, dlatego biopaliwo do kominków jest sztucznie zanieczyszczane. Z tego powodu powinniśmy dokładnie czytać etykiety, zwracać uwagę na cenę i jego wygląd. Nasze paliwo powinno być bezbarwne i bezwonne. Jeśli podczas spalania czujemy nieprzyjemny zapach, pozostaje osad lub płomień przybiera niebieskawą barwę zamiast żółtej, to świadczy o tym, że trafiliśmy na paliwo o słabej jakości. Owszem, jest to być może oszczędność cenowa, natomiast wdychane opary tego spalania nie są obojętne dla naszego zdrowia! Pamiętajmy o tym. Szlachetne paliwo więcej kosztuje, jest bezbarwne, bezwonne, pali się wysokim żółtym płonieniem, nie pozostawia osadu oraz nie dymi się. Paliwo występuje w postaci płynnej i wlewamy je do specjalnego pojemnika umieszczonego w kominku, lub do puszki, którą  umieszczamy w środku. Jeden litr biopaliwa wystarcza na 1 do 6 godzin - w zależności od wielkości biokominka i samego płomienia.
 
 
żródło: VAUNI 
 
CZY BIOKOMINKI DAJĄ ODCZUWALNE CIEPŁO?
 
Tak. W małych pomieszczeniach w przeciągu dosłownie kilkunastu minut temperatura podniesie się o ładnych kilka stopni. Ale nawet w salonie odczujecie ocieplenie. Funkcja biokominka nie sprowadza się jedynie do estetycznej - one naprawdę podgrzewają domową atmosferę:) 
Wybór biokominków jest niezwykle szeroki, dzięki czemu można je dopasować do każdego wnętrza. Znajdziecie kominki o tradycyjnej budowie - świetnie pasujące do klasycznych czy eleganckich przestrzeni. Ale również nowoczesne, w przeróżnych kształtach, wiszące, do zabudowy, wolnostojące, narożne a także wbudowane w stół, przypominające lampiony, czy...ukryte w donicach. Producenci prześcigają się w designie a, że budowa kominka jest dość prosta i uniwersalna, to pole do popisu jest praktycznie nieograniczone.
 
Mam nadzieję, że na tyle wyczerpałam dziś temat, iż wszystko jest już dla Was jasne:)
Które z powyższych spodobały Wam się najbardziej :) ?
 
 
Jeśli myślicie o zakupie przez net, znajdziecie je w Polsce np. tu: 
 
 showroom.biokominek.org, kratki.pl,  e-biokominki.pl, decofire.pl, infire.pl,
sol-tech
biokominki.pl, biokolekcja.pl, ambusto.pl, centrumbiokominkow.pl, www.rubyfires.pl/sklep/biokominki 
 
 
 
Do usłyszenia!:)
 
 

 

Mój DUET.

$
0
0
Mogłabym w tej chwili usiąść i zacząć pisać po prostu o Tikkurila Duett i genialnie -  ton w ton dobranej do tapety farbie. O świetnej jakości produktu i o tym, że znów jestem pod wrażeniem - bo łatwy do użycia, bo tapeta magicznie prowadzi do lasu, bo to wszystko, co wiąże się z samą Tikkurila jest  takie MOJE w przekazie -  ekologia, najlepsza jakość, pozytywne przesłanie. Tak  - to wszystko prawda.
 


Ale dziś chciałabym Wam najpierw napisać o tym, że duet w moim życiu to bardzo, jak nie jedno z najważniejszych słów i zjawisk. Oraz o tym, że w  jeśli duet jest dobrze dobrany - to raz, że sami się z tym czujemy świetnie, dwa - łatwiej nam się żyje. Moje życiowe duety - i nie mam na myśli tu wcale jedynie ludzi, choć o nich też za chwilę, uświadomiły mi jak mocno rozbudowaną mam naturę. Nie myślicie o sobie czasami w kategorii stwierdzeń?: np. " jestem energiczna/y", albo "jestem introwertykiem/ekstrawertykiem", albo "jestem silna/y". Przez wiele lat właśnie tak o sobie myślałam. W kategorii jednoznacznych stwierdzeń i konkretnych określeń cech charakteru. I być może to kwestia kilku ważnych wydarzeń w życiu, być może kwestia tego, że z latami jestem coraz bardziej uważna na siebie i świat - ale zauważyłam, że nie ma we nie jednoznaczności. Że w duecie z odwagą np. noszę w sercu delikatność i obawy. Że moja energia za rękę ciągnie ze sobą nieśmiałość, a moja radość przytula się  do nostalgii.  Gdy zaczęłam zastanawiać się nad tym, ile duetów jest moim życiu, najróżniejszych - znalazłam ich tak wiele, że... Tak naprawdę okazało się, iż całe moje życie to DUET:) Nawet to, że żyję na wsi i dzień w dzień patrzę na las, a jednocześnie uwielbiam chodzić w kobiecych szpilkach i bywać w mieście na spotkaniach - to też duet. Bardzo zgrany duet. To, że moja druga życiowa połówka rozumie mnie jak nikt inny na świecie - i choć tak różni na pozór, pasujemy do siebie. Gdybyście Wy spojrzeli w siebie... tak głęboko - jakie duety nosicie w swoich sercach?

 
 
 
 
 
 
Wracając do wnętrz. W naszym domu przed świętami przeszło tornado remontowe. O tak. Dużo się działo. Na pewno powoli będę o tym opowiadała. Dziś o pewnym pomieszczeniu - NIE POWIEM JAKIM - bo to będzie dla Was zagadka :) Chciałabym, byście na podstawie zdjęć i tego co napisałam wyżej, powiedzieli mi - jakie pomieszczenie wyremontowałam. I niech Was nie zwiodą niektóre ujęcia:) Gdy w rozmowie z Tikkurilla, wspomniałam jedynie, że chcę właśnie od nowa zaaranżować ten pokój - od razu pokazano mi Duett. A ja od razu wiedziałam -  tak!!! Co prawda nigdy nie miałam problemów z doborem koloru do czegokolwiek - bo potrafię dobrać odcienie dosłownie ton w ton. Ale sama idea tak mnie ujęła, że postanowiłam ją wykorzystać.

 
 
O co chodzi? Tikkurilla Duett to komplet - tapeta plus farba. Skomponowane tak, że nie trzeba nic robić poza oczywiście położeniem ich na ścianę. Dla osób, które mają problem z decyzyjnością, z doborem kolorystycznym, z wyborem jako takim, z  brakiem czasu na poszukiwania - genialne rozwiązanie. Jedynie co trzeba zrobić, to zdecydować, na której ścianie położyć tapetę, a na której farbę:).  Ta kolekcja opracowana została przez skandynawskich designerów i zawiera sześć wzorów tapet dostępnych w trzech wersjach kolorystycznych i dobranych do nich idealnie w punkt farb. PIĘKNE są!:) Sam próbnik oglądałam z dużą przyjemnością.
 

 
 
 
Do mojego zagadkowego pomieszczenia wybrałam Tikkurila Duett Woods - Mulberry. Delikatny rysunek drzew, na bardzo ładnym odcieniu beżu/kremu - z farbą dokładnie w tym odcieniu. Kojące. Natura jest moim źródłem inspiracji odkąd pamiętam. Czerpię z niej siłę. Od kilku lat, odkąd tu mieszkamy  - otacza nas każdej strony. Las zagląda nam wręcz do okien:)...Domowym czynnościom towarzyszą lśniące w słońcu cynamonowe, potężne pnie sosen...zapach, zwłaszcza późnym latem jest oszałamiający. Za oknami mam las. Teraz mam go również w środku.
 

 
Tak bardzo spodobała mi się idea duetu farby i tapety, oraz inne wzory, że zaprosiłam do twórczego działania i wykorzystania Tikkurilla Duet jeszcze dwie koleżanki blogerki. Obie prowadzą blogi wnętrzarskie, obie mają ogromną wrażliwość na detal i świetny gust. Już za chwilę pokażą Wam, jakie duety wybrały do swoich domów i do jakich pomieszczeń - jestem pewna, że będziecie zachwyceni:). OBSERWUJCIE NASZ FACEEBOOK. Właśnie tam pokierujemy Was do kolejnych realizacji.
 
 
 A na dziś pytanie/zagadka:). jakie pomieszczenie wyremontowałam? Gdzie zastosowałam Tikkurila Duet? pełną odsłonę i rozwiązanie zagadki - pokażę w następnym materiale. Do usłyszenia!:)
 
p.s. Bardzo ciekawa jestem czy zgadniecie:) 
 
Z serdecznościami, prosto z lasu - WASZA ZIELONA CZÓŁNOWA:)
 

ZAGŁÓWEK. Mam to już wypikowane:)

$
0
0
Ten post ułatwi bardzo zadanie jeśli chodzi o naszą zagadkę:). Czytałam Wasze odpowiedzi i najbardziej rozczulił mnie "pokój dla dzidziusia":) Nie, nie jest to pokój dla dzidziusia. Choć jestem pewna, że tapeta w kojący motyw drzew świetnie by tam wyglądała. Wiele razy pisaliście, że to nasza sypialnia. No cóż...nasza sypialnia, choć z jej okien owszem mamy widok na las, a raczej na korony drzew - jest już raczej prawie że w samym niebie. I biało w niej, i niebiesko...i naturalnie. A co dla mnie istotne - MOGĘ W NIEJ CZYTAĆ! :)

Wiem, że dla wielu ludzi sypialnia to jedynie miejsce na sen. I na nic innego. A ja tam lubię sobie często do poduszki...poczytać. Problem pojawił się od razu, bo kilka lat temu kupiliśmy łóżko bez zagłówka. Do dziś nie potrafię tego wytłumaczyć:) Czytam najchętniej na siedząco - dotykałam więc plecami gołej ściany...no cóż. Miło nie było. W którymś momencie, w przypływie buntu, zaczęłam szukać różnych rozwiązań - nowe łóżko?...ochraniacz na ścianę? ....a może ....ZAGŁÓWEK???!!! O TAK -  w momencie, gdy na to wpadłam, czułam się jakbym co najmniej odkryła nowy ląd. Ale "zagłówkowy ląd" wcale nie jest nowy:) 
 
 
 
Wiedzieliście, że  historia zagłówków sięga czasów starożytnego Egiptu, kiedy to bogate wezgłowia zdobiły łoża faraonów?. O TAK,  moi mili - mamy w swoich sypialniach luksusy :).  Zagłówek staroegipski był niezwykle ozdobny. Wyrzeźbiony w hebanie, często ze złota i srebra. Zdecydowanie bardziej pełnił funkcję dekoracyjną niż praktyczną. Bardziej praktyczni w swoim podejściu byli już Grecy i Rzymianie, którzy stworzyli lity drewniany zagłówek, mający przede wszystkim pełnić funkcję ochrony przed przeciągami. A tapicerowane zagłówki, które teraz są najpopularniejsze na świecie, zaczęły się pojawiać dopiero w 17 wieku. Wzrosło w tym czasie zapotrzebowanie na komfort sypialniany, gdyż zaczęto cenić sobie prywatność i funkcjonalność, zaś strefa „na pokaz” przeniosła się w inne strefy domu. I dzięki potrzebie intymności z 17 wieku....możemy sobie teraz czytać w łóżkach do woli:)
 

   żródło: PEONI
Bez względu na wygląd sypialni, czy jest ona urządzona w stylu pałacowym, czy też jest to po prostu materac położony na euro palety, zagłówek na pewno poprawi komfort  wypoczynku i relaksu. Nasz zabezpieczył ścianę przed zabrudzeniami - i co dla mnie najważniejsze, daje wsparcie plecom podczas czytania książek. Jest jednak jeszcze coś:) - Jest po prostu bardzo estetyczny. Kiedy pokazywałam zdjęcia przedświąteczne z naszej sypialni w odniesieniu do ozdób, wielu z Was wyłapało go od razu na zdjęciach - i musiałam mailowo odpowiadać na pytania niekoniecznie z ozdobami związane.
 
 
 
Nie pokusiłam się o własnoręczne robienie zagłówka do naszego łóżka -  z braku czasu po pierwsze, dwa z braku umiejętności, trzy w końcu - zależało mi, by był on najlepszy jakościowo i wykończony pod igiełkę. Wymarzyłam sobie bowiem, że ten zagłówek "zrobi mi" sypialnię:) jak to się potocznie mówi. Czyli że będzie dla niej swojego rodzaju biżuterią. Sama na pewno bym tego nie dała rady ogarnąć. Zamówiłam więc zagłówek w sprawdzonej już wcześniej przez nas wezglowia.pl Sama zaś zabrałam się za dobór dodatków. I teraz kwestia dość istotna -KOLOR. Zauważyliście na pewno, że zagłówek jest biały. Już wcześniej pytaliście mnie czy się nie brudzi. Zapewne po iluś tam latach będzie wymagał odświeżenia, jednak tkanina na którą się zdecydowaliśmy, to "jaguar" wśród tkanin :) - jak usłyszałam. Nie przyjmuje brudu, a jeśli coś się na nią wyleje - nie wsiąka, można plamę szybko zebrać szmatką i do tego w dotyku jest jak aksamit. Poleciło mi ją właśnie wezgłowia.pl, a ja posłuchałam.  Nie wiem jakie Wy macie podejście przy dokonywaniu wyborów w takich przypadkach, ale ja, nauczona doświadczeniem wiem już, że wolę dopłacić i mieć najwyższej jakości produkt, bo w późniejszym użytkowaniu zaoszczędzę na jego niezawodności. ZNÓW MÓWIĘ O JAKOŚCI:)  Gdybym zdecydowała się np. na zagłówek z najtańszego materiału obiciowego - po kilku miesiącach jasny kolor na pewno byłby do profesjonalnego czyszczenia. Nasz zagłówek jest już z nami...6 miesięcy. NIC się nie dzieje z kolorem, czyści się jak marzenie i za każdym razem gdy się o niego opieram stwierdzam, że w momencie, gdy postanowiłam, że w sypialni go zastosujemy - jednak odkryłam nowy ląd. NASZ nowy ląd:) Pytaliście mnie jeszcze jak o niego dbamy i czy w pikowaniach nie zbiera się kurz. Zagłówek normalnie odkurzam - zwykłym odkurzaczem, a dokładnie miękką końcówką, również zagłębienia przy pikowaniach. Oczywiście nie trzeba zamawiać wersji z pikowaniami, to był mój prywatny wybór. Zresztą wejdźcie sobie na stronę producenta - można dostać oczopląsu od możliwości realizacji. Mnie  spodobały się bardzo zagłówkowe całe ściany...tak mi się pewien pomysł powoli rodzi w głowie:) Ale to później, dziś łóżkowe pikowanie:


 
 
Jeśli jesteście majsterkowiczami i macie zdolności manualne, w zależności od stylu sypialni możecie zastosować kilka rozwiązań i spróbować je samodzielnie zrobić. Oto kilka pomysłów, jak wykonać zagłówek własnoręcznie.
1. Płytę OSB lub sklejkę obijamy gąbką ( można gąbkę przykleić od tyłu) - około 5 cm, a następnie naciągamy dokładnie na nią materiał. Zszywkami tapicerskimi - przytwierdzamy go od tylu. To wersja dla wprawnych graczy - z doświadczeniem w tego typu pracach:)
 
2. Można zrobić wezgłowie z desek. Starych, odnowionych lub nowych, postarzanych, z europalety a także z drzwi lub okiennic. Spójrzcie jak może to wyglądać: 
 
    żródło: DECOIST
3. Zwykłą płytę OSB oklejamy tapetą, lub fototapetą - wokół montujemy delikatne oświetlenie np. w postaci listwy led z ciepłą barwą światła.  - ale to rozwiązanie raczej ma funkcję dekoratorską niż podnoszącą komfort.
 
Pomysłów na zagłówki jest na pewno bardzo wiele, każdy może znaleźć inspirację dla siebie zarówno pod względem wizualnym jak i finansowym. Warto więc rozważyć takie rozwiązanie w swojej sypialni. Nie ma nic przyjemniejszego, niż kubek gorącej herbaty pod kocem w zimowy wieczór, z ulubioną książką w tle -  gdy od ściany czujemy jedynie ciepłe podparcie a nie przenikliwy chłód ściany. Ja nie wyobrażam już sobie sypialni bez zagłówka.

Czy teraz już wiecie jakie pomieszczenie wyremontowałam, skoro sypialnię wykluczyliśmy? :):)

Za oknem piękne słońce - mam nadzieję, że i u Was podobna aura. Takie zimy - mroźne słoneczne i bajkowe -  to ja lubię:)

Do usłyszenia wkrótce! Mam przygotowane dla Was 2 niespodzianki:)
PA! cudnego weekendu.
 
 

LUDZIE – Piotr Bucki

$
0
0
Bucki Piotr

Szczęście to nie przypadek. To ciężka i fascynująca praca nad sobą. Ciągłe zmaganie się ze schematami i z tym diabelnym lękiem, że się nie uda, że nie jestem wystarczająco dobry…(…)

Na każdą historię można spojrzeć z dwóch stron. W końcu to tylko fakty. Od ciebie zależy jak je interpretujesz. I co z twojego życia jest lekcją, a co powodem do kolejnego użalania się nad sobą.

Piotr Bucki

 

Kiedy poprosiłam Piotra w zeszłym roku o napisanie kilku słów do naszych czytelników, nie przypuszczałam, jak wielu z Was będzie zachwyconych tym przekazem. Łatwo pisać o sobie w superlatywach, trudniej publicznie i z dużym dystansem odnieść się do własnych porażek. Ale czy na pewno porażek? jak często wyolbrzymiamy bowiem swoje małe potknięcia, jak często nie dajemy sobie pozwolenia na błędy i zrażamy się każdymi niepowodzeniami. Choć po dłuższym czasie np. w ogóle o nich nie pamiętamy.  Wiosenne wydanie Green canoe style to miedzy innymi opowieści o pokonywaniu własnych słabości, o podróży w głąb myśli, o tym – JAK realizować własne marzenia i plany, bez względu na to co spotykamy po drodze.

Piotr Bucki konferencja

Piotr Bucki, jako jeden z bohaterów naszego działu LUDZIE i zarazem ceniony w świecie couch i akademicki wykładowca, mówi o tym, że „szczęście nie jest przypadkiem” A tak wielu z nas uważa przecież, że owo szczęście właśnie nas omija, że to jedynie zrządzenie losu. Jeśli nabraliście ochoty na więcej opowieści z ludzką twarzą, jeśli chcecie posłuchać takich samych jak Wy ludzi – dzielących się swoimi doświadczeniami – zaglądajcie koniecznie do GREEN CANOE STYLE. A z Piotrem Buckim „zobaczymy się” w kolejnych wydaniach. Dołączył do naszej redakcji i jestem pewna, że jego felietony przyniosą Wam dużo dobrego.

Jak przygotowania do Sylwestra kochani? Macie postanowienia Noworoczne? Może takie o byciu SZCZĘSLIWYM:)? Do usłyszenia, niebawem.

 

Artykuł LUDZIE – Piotr Bucki pochodzi z serwisu GREEN CANOE.

POSTANOWIENIA noworoczne.

$
0
0
20041216_094124_rs-kumoterki2_16973265779_o

Znam nawet kilka osób, które rzeczywiście wszystkich dotrzymują:) Postanowienia noworoczne, powoływane do życia albo w samego Sylwestra, albo tuż za nim – dla jednych stanowią realną listę do zrealizowania, dla większości z nas jednak – są później tuptającymi za nami wyrzutami sumienia. Dlaczego? Głównym powodem jest brak realnego spojrzenia na to – co tak naprawdę jesteśmy w stanie w kolejnym roku zrealizować i czy naprawdę ów cel rozłożyliśmy na CAŁY następny rok i chcemy go systematycznie realizować, a nie oczekujemy, że ziści się on nam do lutego….no góra do marca.

 

 

Wiedzieliście np., że najbardziej popularnym postanowieniem noworocznym Polaków od wielu już lat jest odchudzanie.? Wszystkie siłownie, fitnessy, baseny i innego tego typu miejsca przeżywają w styczniu istne oblężenie. Tak mniej więcej do połowy…no, góra do końca lutego. Pierwsza fala zniechęcenia i rezygnacji przychodzi właśnie wtedy. Drugie nie zrealizowane postanowienia noworoczne oscylują wokół szczęścia, szeroko rozumianego. Ale trudno się dziwić , bo skoro postanawiamy sobie: „będę szczęśliwsza” ….bez konkretów żadnych, w jakich sferach naszego życia owo szczęście ma zagościć częściej – to chyba nie powinno być zaskoczeniem, że nie udaje się nam własnych tak rozmazanych założeń spełniać?.

Rada jest podobno jedna  – KONKRETNIE określ, czego pragniesz. NIECH LISTA BĘDZIE KRÓTKA  i realna do spełnienia, DOKŁADNIE określ czas, który sobie dajesz na dane postanowienie. i ….nie bój się – dasz radę! :)

 

No cóż – nie robię postanowień noworocznych. Od bardzo dawna. Ale sobie marzę:) Marzę sobie na Nowy rok  – dużo, realnie i ..nierealnie też:) I żeby było śmieszniej – to właśnie owe marzenia spełniają mi się praktycznie w 90 %…Być może dlatego, że funkcjonują w miłej sferze marzenia właśnie,  a nie postanowienia noworocznego i jakiegoś musu. Być może dlatego, że bardzo konsekwentnie owe marzenia po prostu CHCĘ prawdziwie zrealizować – planuję wszystko, pilnuję, by działania związane z planami miały rzeczywiście miejsce – nie szukam wymówek.W nadchodzącym roku, w związku z marzeniem o częstszych podróżach np.  rozpisałam i moje i nasze rodzinne wycieczki te bliższe i dalsze – na cały 2016 rok. Wszystkimi nowymi miejscami i naszymi rekomendacjami oczywiście dzielić się będę od razu z Wami – zwiedzimy razem troszeczkę! :) Zaczynamy już za chwilę – pobyt w magicznej podhalańskiej VILLI TOSCANA i zimowe długie spacery górskie zaplanowałam dawno temu – i udało mi się owo marzenie doprowadzić do końca. W świątecznym wydaniu naszego magazynu Celina Dziedzina, która jest współwłaścicielem Villi, opowiada jak można NAPRAWDĘ odpocząć – jak prawdziwie czerpać garściami z wolnego czasu i dac sobie chwile wytchnienia. Zamierzam już niedługo skorzystać z wszystkich jej rad. I oglądać takie widoki, jakie dziś obrazują post. Wszystkie zdjęcia są autorstwa Roberta Szcząchora, który tak pięknie potrafi zatrzymać w kadrach  górską zimę, że …zaparło mi dech:).

KOCHANI – za chwilę kolejny rok razem. Mam nadzieję, że i dla mnie i dla Was, moi Mili okaże się On po prostu dobrym czasem. Pełnym miłości, śmiechu, dobrej energii, zdrowia i życzliwych ludzi wokół. Tego właśnie Wam życzę – pełni szczęścia w tym 2016 roku:) Żebyśmy wszyscy mieli poczucie TU i TERAZ, by dopisywało nam życiowe powodzenie, by los okazał się łaskawy a zdrowie opatulało nas wszystkich bezpiecznym płaszczem. Resztę życzeń/marzeń – dopowiedzcie już sobie sami:)

A na koniec już – bo zżera mnie ciekawość :):) CO ROBICIE w Sylwestra???

Szampańskiej zabawy !!!:)
cudownego Nowego roku i spełnienia planów i marzeń!

WASZA od 7 już lat,  niezmiennie – ZIELONA CZÓŁNOWA:)
p.s….. może i sentymentalnie na koniec – ale bardzo się cieszę na ten nasz kolejny wspólny rok:)

Do siego:)

Artykuł POSTANOWIENIA noworoczne. pochodzi z serwisu GREEN CANOE.

OŚWIETLENIE w stylu Hampton.

$
0
0
hampton kinkiet
Jeszcze nie zdążyłam sprzątnąć ozdób świątecznych i wylogować się z odświętnego klimatu – a w biurze już rozdzwoniły się telefony. Istne szaleństwo. Praca wre jak nigdy dotąd. Pierwsze dni stycznia przyniosły tyle nowych współprac, że zaczynam się powoli zastanawiać – KIEDY znajdę czas by o nich opowiedzieć:): Na pewno zaczniemy nasz nowy wspólny rok od przedstawienia Wam ostatniego naszego projektu, który w grudniu ujrzał światło dzienne. Zaprosiliśmy do niego 4 wspaniałe firmy: KOŁO, PARADYŻ, TIKURILLA i PURMO. Wspólnie z projektantką Katarzyną Gal, stworzyliśmy  2 łazienki pokazowe, utrzymane w 2 stylach – które będziecie mogli oglądać w tym roku w materiałach reklamowych owych firm, w prasie i oczywiście na blogu. Jestem bardzo dumna z tego projektu – duże przedsięwzięcie, od początku do końca wspólnie przemyślane.  Uzbrójcie się jeszcze proszę w cierpliwość:), za chwilę będziemy się chwalić.
 
Dziś porozmawiamy o oświetleniu, które w jednej z łazienek –  utrzymanej w stylu HAMPTON stało się dość mocnym akcentem. Po bardzo mocnej fali stylu skandynawskiego, która przeszła przez Polskę i nadal ma swoich wiernych fanów, do łask wracają znów style klasyczne – pełne elegancji, szyku i szlachetnych form. Prywatnie – bardzo mnie to cieszy, bo to właśnie rejony, w których czuję się najpewniej i bliskie są mojemu poczuciu estetyki. Styl HAMPTON, ale również NEW ENGLAND czy NEW YORK  łączy jeden, bardzo ważny element – mocno zaakcentowane, charakterystyczne oświetlenie.
żródło: Houzz

 

Lampy/kinkiety/abażury  stosowane w stylu
HAMPTON, na który dziś szczególnie zwrócę Waszą uwagę, są niezwykle istotnym elementem wyposażenia wnętrz.  Podkreślają
bowiem specyficzny ich charakter, a dokładnie szczególną cechę – EKLEKTYZM, który stał się wyznacznikiem doboru wszystkich mebli i akcesoriów. Wyraźnie widać to w oświetleniu. I tak – w oświetleniu sufitowym możemy spotkać zarówno
wieloramienne żyrandole jak i bardzo nowoczesne lampy o
geometrycznych kształtach. (w tym mój ulubiony diament). Łączy je jedno –  materiał z
którego zostały wykonane. Najczęściej jest to metal w połączeniu ze szkłem. Kolorystyka, również bardzo charakterystyczna: głównie błyszczące srebro i biel, czasem złoto oraz
czerń, które stały się wręcz wizytówką dla hamptonowskich wnętrz.
żródło: Houzz
żródło: Houzz
Ważna jest również wielkość – lampa sufitowa musi przyciągać uwagę. W jadalni zazwyczaj umieszczana jest nad stołem, w kuchni może występować w linearnym powtórzeniu nad wyspą lub blatem. Charakterystyczne dla tego stylu są również lampy stołowe, zazwyczaj w prostych kształtach, również przyciągające wzrok swym rozmiarem. Abażury –  jasne i  wykonane z płótna lub białego szkła mają klasyczną formę. Obowiązkowym elementem oświetlenia są również kinkiety umieszczane bo bokach luster w łazienkach czy w przedpokojach,  bądź na ścianach zawierających wyeksponowane w ramkach czarno-białe fotografie czy obrazy. Nie są one tak przeskalowane jak żyrandole czy też lampy stołowe. Ich zadaniem jest nadanie klimatu pomieszczeniu bez skupiania na sobie większej uwagi. Wykonane z podobnych materiałów jak lampy stołowe czy sufitowe, stanowią domknięcie świetlnej aranżacji.
żródło: Foter
żródło: Foter
żródło: Chango & Co
Jeśli szukacie lamp w stylu HAMPTON w sklepach polskich – warto odwiedzić MINT GREY. Niewiele mamy sklepów, w których znajdziecie tak szeroki wybór oświetlenia pasującego do hampton’owskich przestrzeni – w tym np. przepiękne lampy Lene Bjerre – bardzo cenionej skandynawskiej marki, której mam zaszczyt być Ambasadorem na nasz kraj. Gdy szukałam kinkietu nad wielkie lustro zajmujące całą szerokość ściany – a miałam w głowie jego dokładny „rysunek” i styl – właśnie w Mint Grey odnalazłam nasze oświetlenie. Ale po kolei.Łazienka – i wszystko co się z nią wiąże, spędzała mi ostatnio sen z powiek:) Najpierw spójrzcie na inspiracje, które zachwyciły mnie w trakcie poszukiwań własnej wizji. Nasza łazienka niestety nie ma takiego metrażu, jak te prezentowane poniżej, ale utrzymałam ją w bardzo eleganckim stylu i niczym biżuterią, wykończyłam oświetleniem, które od wejścia przyciąga wzrok.
Takie rozwiązania zachwyciły mnie w sieci:
żródło: Michael Mariotti

 

żródło: Houzz
Jako, że łazienka nie jest zbyt duża, postanowiłam zrezygnować z oświetlenia sufitowego, jako głównego akcentu – by nie łamać przestrzeni. W suficie zainstalowaliśmy białe punkty/oczka świetlne, które są praktycznie niewidoczne, główną uwagę zaś skupia – kinkiet.

KINKIETY ŁAZIENKOWE dzielą się na 2 grupy: te, które można wieszać z boku luster. Takie jak poniżej, utrzymane w stylu klasycznym, nadają łazienkom salonowego charakteru. Idealnie pasują do hampton’owskich pokoi kąpielowych czy mniejszych łazienek.

Mogą być to również kinkiety/listwy które wieszamy bezpośrednio nad lustrem – oprócz oczywistego zadania oświetleniowego pełnią również rolę ozdobną – mogą być bowiem kunsztownie wykonane. Nasz kinkiet np. ma bardzo misterne wykończenia, które korespondują z wieszakami. Wieczorami, gdy mam ochotę na bardziej intymne, delikatniejsze oświetlenie w łazience – korzystam właśnie tylko z jego światła. W dzień, zapalam go np. przy wykonywaniu makijażu – jako dodatkowe do głównego oświetlenie. Nasz STEWART występuje w 2 opcjach – pojedynczego kinkietu lub potrójnego. Te pojedyncze świetnie wyglądają po bokach luster, potrójny bardzo ładnie zamknie nam górną linię lustra. Zdjęcia wieczorne:)  Obiecuję, że całą łazienkę, w pełnym świetle pokażemy już niedługo.

 

 

Styl Hampton to również bardziej wyszukane, mieniące się formy świetlne – począwszy od kryształowych, skończywszy na polerowanych. Ów eklektyzm bowiem, o którym wspominałam Wam na początku wpisu, daje projektantom dość szerokie pole wyboru. Cała idea nadmorskich milionowych willi polega właśnie na przenoszeniu bardzo kosztownego stylu domów miejskich czy posiadłości podmiejskich ( z którego właściciele nie chcą rezygnować) do wakacyjnego kurortu. I mieszaniu elementów kojarzących się z luzem, wakacjami czy odpoczynkiem z tymi, które są oznaką bogactwa i prestiżu. Efekt okazał się na tyle ciekawy, że zaczęto stosować go na całym świecie. Oczywiście – trudno o przenoszenie milionowych detali w realia polskie np. – ale już samych elementów stylu? Czemu nie:) W końcu warto czerpać inspiracje – od najlepszych. I choć styl HAMPTON z Long Island to źródło nie do podrobienia, to jednak Europejczycy potrafili go już całkiem elastycznie dostosować do naszych możliwości.

Ciekawa jestem kiedy w Polsce ( bo, że w ogóle – to tego akurat jestem pewna:)) rozkwitnie wnętrzarska miłość do  HAMPTON…może wśród moich czytelników są już fani takich wnętrz? Jesteście tu:)?

Zimowo, śnieżnie i w dobrym nastawieniu – na ten Nowy rok, pozdrawiam Was dziś ciepło. Wspaniałego tygodnia !

Artykuł OŚWIETLENIE w stylu Hampton. pochodzi z serwisu GREEN CANOE.


PASJA. Jak zostać fotografem i …

$
0
0
ogisko green canoe

  

„Na swoich zdjęciach chcę przedstawić prawdę. Chociaż nigdy nie jest to odwzorowanie rzeczywistości 1:1, ponieważ w fotografii równie istotna jak prawda jest odrobina tajemnicy. Fotografia jest dla mnie sposobem patrzenia na życie”  Janusz Gajos.

Tytułowa pasja, to być może  za mocne słowo. Kojarzy mi się bowiem z całkowitym, bezgranicznym oddaniem. A ja chciałabym dziś porozmawiać z Wami o tym, co sprawia, że mamy w życiu KOTWICĘ. Bo każdemu człowiekowi potrzebna jest możliwość zakotwiczenia  – cokolwiek by się wokół nie działo. HOBBY. To, co daje nam możliwość rozwoju,  przyjemność, relaksuje i sprawia, że sami ze sobą czujemy się lepiej oraz światu możemy opowiedzieć własną opowieść.

 

 Nasze dni, płynące sumiennie w jedną stronę i wypełnione następującymi po sobie etapami,  dni ubierające nas w rolę dzieci, uczniów, narzeczonych, mężów, żon, pracowników, a później babć/dziadków…Każdy z nas płynie przez owe etapy z różnym skutkiem. Ale gdy rozglądamy się wokół siebie …nie trudno zauważyć, że tak naprawdę niewielu ludzi ma na twarzach uśmiech. I niewielu głośno mówi o tym, że są szczęśliwi. Niczym robociki dopasowujemy się do oczekiwań, które wobec nas wysnuwa otoczenie – i zapominamy o tym, CO LUBIMY MY. Inaczej – większość z nas zapomina. Jeżeli praca sprawia nam satysfakcję i po ludzku daje dużo radości – to świetnie. Statystyki jednak są bezlitosne – większość ludzi nie lubi swojej pracy. I tak….latami całymi trwają w przedziwnym letargu. Ale widzę wokół siebie również ludzi ZAANGAŻOWANYCH, którzy oprócz pracy, rodziny, mają jeszcze COŚ. I właśnie owo coś pozwala im, nawet w „gołębich” latach na dalszą aktywność.  Dla jednych będą to piesze wycieczki, dla innych fotografia, haftowanie, akwarele, majsterkowanie, skakanie ze spadochronem, uprawianie ogrodu – po prostu COŚ, co może być kotwicą.
W magazynie GREEN CANOE STYLE, zawsze na wiosnę, bo to chyba najlepszy czas by mobilizować do zmian – piszemy o tych, którzy sprawy wzięli w swoje ręce – i zmienili kurs. Zawodowy, życiowy – jakkolwiek go nazwiemy. W tym najbliższym wydaniu pokażemy kolejnych „odważnych”, którzy mam nadzieję, swoją postawą pomogą naszym czytelnikom stojącym na rozdrożu.
Pamiętam…10 lat temu zorganizowałam w Sopocie wystawę zdjęć p. Janusza Gajosa. O tak:) Wymarzyłam sobie, że chcę w Sopocie zorganizować Panu Januszowi dużą wystawę, gdy tylko zobaczyłam jego zdjęcia – i …zrobiłam to :).
Mało tego – miałam niesamowitą przyjemność poznać i spędzić sporo czasu i z Panem Januszem i jego żoną – Panią Elżbietą. Wiele razy pisałam Wam o tym, że potrafię się drugim człowiekiem OCZAROWAĆ, zaczarować na zabój – i tak właśnie było w tym przypadku:) Oczarowali mnie obydwoje.  A poziom wrażliwości, umiejętność widzenia takich detali w szerokim kadrze, na jakich skupiał się  Janusz Gajos zachwycił wtedy nie tylko mnie. Wystawa była otwarta dla wszystkich chętnych  – ludzie wychodzili z niej często w tak głębokim zamyśleniu, skupieniu…że patrząc na to, po ludzku ogarniało mnie wzruszenie. Fotografia jest dla wielu ludzi tą kotwicą właśnie, nie tylko hobby – pozwala na szersze spojrzenie na świat, na ujrzenie w nim tego – na co w pośpiechu nie zwracamy uwagi. Spytałam pana Janusza jak to jest z jego rejestrowaniem świata, co mógłby powiedzieć ludziom, którzy myślą o fotografowaniu …I dalej przeczytajcie słowa już nie ode mnie:” Pani Joanno,
Oglądanie świata jest czynnością bardzo osobistą. Można powiedzieć, że w pewnej samotności przeżywamy wzruszenia, jakie wywołują w nas obrazy, które oglądamy właściwie bez przerwy. Samotnie podejmujemy decyzje, który z oglądanych fragmentów obrazu, zajmuje nas do tego stopnia, że musimy sięgnąć po przyrząd zdolny go zarejestrować. Tak więc z niecierpliwością i niepokojem czekamy na to, w jaki sposób na wynik naszych samotnie dokonywanych odkryć, zareagują inni obserwatorzy świata. Ogromnie zatem nas cieszy fakt, że inni nie pozostają obojętni i że byliśmy w stanie wywołać w nich pewne emocje. Można wtedy powiedzieć, że mieliśmy rację. Aparat fotograficzny stał się teraz częścią wyposażenia prawie każdego, kto chce rejestrować cokolwiek. Jeżeli któryś z czytelników dojdzie do wniosku, że uległ nieodpartej chęci notowania nie tylko ważnych wydarzeń rodzinnych ale chciałby również obserwować swoje otoczenie na co dzień, będzie to znaczyło, że ma wyjątkową ciekawość świata i zdolność obserwowania tego, czego inni nie dostrzegają.(…) „Moja przyjaciółka wróciła właśnie z miesięcznej podróży – Argentyna, Chile, Urugwaj, Brazylia. Jej kotwicą są podróże. Nie tylko jej – podróżowała bowiem z parą siedemdziesięciolatków…jak sama twierdzi cudownych, pozytywnych ludzi. Moja bliska znajoma lepi z gliny – przy okazji „budując siebie wciąż od nowa” Ja mam kilka kotwic w życiu. I również swój własny fotograficzny „sposób patrzenia na życie” Moje pasje – owe kotwice trzymają mnie mocno:), pozwalają na malutkie ucieczki od codzienności…i dają mi nadzieję, że na „emerytalność” będzie mi się nadal chciało je zarzucać na głębokie wody, a może nawet dojdą jeszcze jakieś kolejne:)?
Jeśli chcesz zostać fotografem/tancerką/malarką/pianistką/cukiernikiem/narciarzem……po prostu zrób to:)  Skoro trafiłaś/eś na ten post – być może szukasz…
Życzę Ci z całego serca odnalezienia swojego CZEGOŚ…cokolwiek to dla Ciebie będzie.

Dobranoc:)
Pięknych snów.

Wystawa zdjęć Janusza Gajosa ” FOTOGRAFIE II” miała miejsce w Sopocie, w Hotelu Haffner.

Zacytowany fragment wypowiedzi jest częścią wywiadu udzielonego mi w 2005 r i w całości opublikowanego
w  „Haffner’s magazine”.
Śledzę cały czas poczynania fotograficzne Pana Janusza i podziwiam, jak swoją wrażliwością potrafi się pięknie dzielić.

 

Artykuł PASJA. Jak zostać fotografem i … pochodzi z serwisu GREEN CANOE.

BIOKOMINKI – hit czy kit?

$
0
0
IMG_7986
Jeśli miałabym wymienić najczęstsze pytania, które zadajecie mi w związku z naszym domem, to BIOKOMINEK :) i to czy jestem z niego zadowolona – grałoby pierwsze skrzypce. Dziś więc będzie bardzo wyczerpująco na ten temat – podzielę się również moimi spostrzeżeniami.


żródło: VAUNI 

Ta ekologiczna alternatywa dla kominków tradycyjnych zdobywa coraz większą popularność . Dlaczego ekologiczna? Ponieważ nie używamy w nich do opału drewna, z którego w procesie spalania wydobywa się dym, sadza no i popiół. W bio kominkach paliwem jest ETANOL, podczas spalania którego powstaje jedynie dwutlenek węgla i para woda, czyli zupełnie nieszkodliwe substancje. Z tego powodu biokominki mogą być stosowane we wszystkich
wnętrzach. ALE – pamiętajmy, że jeśli wstawiamy je do maleńkich pomieszczeń, musimy zapewnić tam stały dopływ powietrza.  Wkłady na etanol można zainstalować wewnątrz tradycyjnego kominka z drożnym kominem, jak również mogą być zupełnie odrębnym elementem w każdym pomieszczeniu bez przewodu dymowego. Często bywają umieszczane w portalach kominkowych nawiązujących do tradycyjnych rozwiązań.

  żródło: ALIBABA
żródło: GARDENSTREET

Biokominki doskonale sprawdzą się nie tylko w mieszkaniach czy domach – ostatnio coraz częściej widać je w turystycznych apartamentach, pokojach hotelowych czy restauracjach. Nie dziwie się, że tak wielu z nas zaprasza je do wnętrz. Umożliwiają bowiem, spędzanie czasu przy cieple płomienia  – każdemu. Do tej pory ograniczeniem był wymóg komina. W sferze marzeń jedynie pozostawało np. zbudowanie sobie kominka na drewno  – na 3cim piętrze w bloku, prawda? Kominki kojarzyły się więc często z wymarzonym luksusem, na który mogą pozwolić sobie tylko mieszkańcy domów jednorodzinnych. Za sprawą BIOkominków, marzenie to może spełnić prawie każdy:), kto tylko jest gotowy zainwestować od kilkuset złotych do… nawet kilkunastu tysięcy w ten ognisty luksus.
Wielu gości, po wizycie w naszym domu – i zachwytach nad naszymi dodatkowymi kominkami  – od razu kupiło je sobie do mieszkań czy domów. Później słyszałam tylko: „genialne!, czemu tego nie zrobiliśmy wcześniej”! :)? Nasze biokominki bardzo się od siebie różnią stylistycznie. Sypialniany jest bardziej męski w wyrazie. Prosty w formie. Lubię go za „powietrzne” szybki, nadające wrażenie lekkości.  Tego typu biokominki możecie kupić już od 200 pln.


Salonowy egzemplarz, który zamieszkał z nami pierwszy – to mój ulubieniec. Jest po prostu piękny. Wykonany ręcznie, z majoliki, zachwyca każdego, kto go zobaczy. Nasz pochodzi z Włoch, nie spotkałam się z takimi w Polsce jeśli chodzi o producentów. Być może macie taki namiar?, podajcie, podzielimy się  z wszystkimi czytelnikami. Jeśli myślicie o kupnie kominka z majoliki trzeba się już liczyć z większymi wydatkami. Od 800 do 2 tys. złotych w przypadku kominków średniej wielkości.

 


 

No dobrze, ale JAK TO DZIAŁA?
Najważniejszą kwestią jest dobór paliwa, oczywiście DOBREJ JAKOŚĆI – tak, tak, znów piszę o jakości. Ale to naprawdę ważne. Z punktu widzenia prawa nie ma możliwości sprzedaży czystego etanolu do innych celów niż spożywcze, dlatego biopaliwo do kominków jest sztucznie zanieczyszczane. Z tego powodu powinniśmy dokładnie czytać etykiety, zwracać uwagę na cenę i jego wygląd. Nasze paliwo powinno być bezbarwne i bezwonne. Jeśli podczas spalania czujemy nieprzyjemny zapach, pozostaje osad lub płomień przybiera niebieskawą barwę zamiast żółtej, to świadczy o tym, że trafiliśmy na paliwo o słabej jakości. Owszem, jest to być może oszczędność cenowa, natomiast wdychane opary tego spalania nie są obojętne dla naszego zdrowia! Pamiętajmy o tym. Szlachetne paliwo więcej kosztuje, jest bezbarwne, bezwonne, pali się wysokim żółtym płonieniem, nie pozostawia osadu oraz nie dymi się. Paliwo występuje w postaci płynnej i wlewamy je do specjalnego pojemnika umieszczonego w kominku, lub do puszki, którą  umieszczamy w środku. Jeden litr biopaliwa wystarcza na 1 do 6 godzin – w zależności od wielkości biokominka i samego płomienia.

żródło: VAUNI 

CZY BIOKOMINKI DAJĄ ODCZUWALNE CIEPŁO?
Tak. W małych pomieszczeniach w przeciągu dosłownie kilkunastu minut temperatura podniesie się o ładnych kilka stopni. Ale nawet w salonie odczujecie ocieplenie. Funkcja biokominka nie sprowadza się jedynie do estetycznej – one naprawdę podgrzewają domową atmosferę:)
Wybór biokominków jest niezwykle szeroki, dzięki czemu można je dopasować do każdego wnętrza. Znajdziecie kominki o tradycyjnej budowie – świetnie pasujące do klasycznych czy eleganckich przestrzeni. Ale również nowoczesne, w przeróżnych kształtach, wiszące, do zabudowy, wolnostojące, narożne a także wbudowane w stół, przypominające lampiony, czy…ukryte w donicach. Producenci prześcigają się w designie a, że
budowa kominka jest dość prosta i uniwersalna, to pole do popisu jest praktycznie nieograniczone.
Mam nadzieję, że na tyle wyczerpałam dziś temat, iż wszystko jest już dla Was jasne:)
Które z powyższych spodobały Wam się najbardziej :) ?
Jeśli myślicie o zakupie przez net, znajdziecie je w Polsce np. tu:    showroom.biokominek.org, kratki.pl,  e-biokominki.pl, decofire.pl, infire.pl,
sol-techbiokominki.pl, biokolekcja.pl, ambusto.pl, centrumbiokominkow.pl, www.rubyfires.pl/sklep/biokominki 
Do usłyszenia!:)

Artykuł BIOKOMINKI – hit czy kit? pochodzi z serwisu GREEN CANOE.

Mój DUET.

$
0
0
tikkurila-duett
Mogłabym w tej chwili usiąść i zacząć pisać po prostu o Tikkurila Duett i genialnie –  ton w ton dobranej do tapety farbie. O świetnej jakości produktu i o tym, że znów jestem pod wrażeniem – bo łatwy do użycia, bo tapeta magicznie prowadzi do lasu, bo to wszystko, co wiąże się z samą Tikkurila jest  takie MOJE w przekazie –  ekologia, najlepsza jakość, pozytywne przesłanie. Tak  – to wszystko prawda.


 

Ale dziś chciałabym Wam najpierw napisać o tym, że duet w moim życiu to bardzo, jak nie jedno z najważniejszych słów i zjawisk. Oraz o tym, że w  jeśli duet jest dobrze dobrany – to raz, że sami się z tym czujemy świetnie, dwa – łatwiej nam się żyje. Moje życiowe duety – i nie mam na myśli tu wcale jedynie ludzi, choć o nich też za chwilę, uświadomiły mi jak mocno rozbudowaną mam naturę. Nie myślicie o sobie czasami w kategorii stwierdzeń?: np. ” jestem energiczna/y”, albo „jestem introwertykiem/ekstrawertykiem”, albo „jestem silna/y”. Przez wiele lat właśnie tak o sobie myślałam. W kategorii jednoznacznych stwierdzeń i konkretnych określeń cech charakteru. I być może to kwestia kilku ważnych wydarzeń w życiu, być może kwestia tego, że z latami jestem coraz bardziej uważna na siebie i świat – ale zauważyłam, że nie ma we nie jednoznaczności. Że w duecie z odwagą np. noszę w sercu delikatność i obawy. Że moja energia za rękę ciągnie ze sobą nieśmiałość, a moja radość przytula się  do nostalgii.  Gdy zaczęłam zastanawiać się nad tym, ile duetów jest moim życiu, najróżniejszych – znalazłam ich tak wiele, że… Tak naprawdę okazało się, iż całe moje życie to DUET:) Nawet to, że żyję na wsi i dzień w dzień patrzę na las, a jednocześnie uwielbiam chodzić w kobiecych szpilkach i bywać w mieście na spotkaniach – to też duet. Bardzo zgrany duet. To, że moja druga życiowa połówka rozumie mnie jak nikt inny na świecie – i choć tak różni na pozór, pasujemy do siebie. Gdybyście Wy spojrzeli w siebie… tak głęboko – jakie duety nosicie w swoich sercach?


 

 
 
Wracając do wnętrz. W naszym domu przed świętami przeszło tornado remontowe. O tak. Dużo się działo. Na pewno powoli będę o tym opowiadała. Dziś o pewnym pomieszczeniu – NIE POWIEM JAKIM – bo to będzie dla Was zagadka :) Chciałabym, byście na podstawie zdjęć i tego co napisałam wyżej, powiedzieli mi – jakie pomieszczenie wyremontowałam. I niech Was nie zwiodą niektóre ujęcia:) Gdy w rozmowie z Tikkurilla, wspomniałam jedynie, że chcę właśnie od nowa zaaranżować ten pokój – od razu pokazano mi Duett. A ja od razu wiedziałam –  tak!!! Co prawda nigdy nie miałam problemów z doborem koloru do czegokolwiek – bo potrafię dobrać odcienie dosłownie ton w ton. Ale sama idea tak mnie ujęła, że postanowiłam ją wykorzystać.

 O co chodzi? Tikkurilla Duett to komplet – tapeta plus farba. Skomponowane tak, że nie trzeba nic robić poza oczywiście położeniem ich na ścianę. Dla osób, które mają problem z decyzyjnością, z doborem kolorystycznym, z wyborem jako takim, z  brakiem czasu na poszukiwania – genialne rozwiązanie. Jedynie co trzeba zrobić, to zdecydować, na której ścianie położyć tapetę, a na której farbę:).  Ta kolekcja opracowana została przez skandynawskich designerów i zawiera sześć wzorów tapet dostępnych w trzech wersjach kolorystycznych i dobranych do nich idealnie w punkt farb. PIĘKNE są!:) Sam próbnik oglądałam z dużą przyjemnością.
 

 

Do mojego zagadkowego pomieszczenia wybrałam Tikkurila Duett Woods – Mulberry. Delikatny rysunek drzew, na bardzo ładnym odcieniu beżu/kremu – z farbą dokładnie w tym odcieniu. Kojące. Natura jest moim źródłem inspiracji odkąd pamiętam. Czerpię z niej siłę. Od kilku lat, odkąd tu mieszkamy  – otacza nas każdej strony. Las zagląda nam wręcz do okien:)…Domowym czynnościom towarzyszą lśniące w słońcu cynamonowe, potężne pnie sosen…zapach, zwłaszcza późnym latem jest oszałamiający. Za oknami mam las. Teraz mam go również w środku.

 

Tak bardzo spodobała mi się idea duetu farby i tapety, oraz inne wzory, że zaprosiłam do twórczego działania i wykorzystania Tikkurilla Duet jeszcze dwie koleżanki blogerki. Obie prowadzą blogi wnętrzarskie, obie mają ogromną wrażliwość na detal i świetny gust. Już za chwilę pokażą Wam, jakie duety wybrały do swoich domów i do jakich pomieszczeń – jestem pewna, że będziecie zachwyceni:). OBSERWUJCIE NASZ FACEEBOOK. Właśnie tam pokierujemy Was do kolejnych realizacji.
 A na dziś pytanie/zagadka:). jakie pomieszczenie wyremontowałam? Gdzie zastosowałam Tikkurila Duet? pełną odsłonę i rozwiązanie zagadki – pokażę w następnym materiale. Do usłyszenia!:)
p.s. Bardzo ciekawa jestem czy zgadniecie:)
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ – Ależ macie intuicję! BRAWO :)
Tak – to mój gabinet. Już wkrótce więcej zdjęć! 
Z serdecznościami, prosto z lasu – WASZA ZIELONA CZÓŁNOWA:)

Artykuł Mój DUET. pochodzi z serwisu GREEN CANOE.

ZAGŁÓWEK. Mam to już wypikowane:)

$
0
0
zaglowek-nad-lozkiem
Ten post ułatwi bardzo zadanie jeśli chodzi o naszą zagadkę:). Czytałam Wasze odpowiedzi i najbardziej rozczulił mnie „pokój dla dzidziusia”:) Nie, nie jest to pokój dla dzidziusia. Choć jestem pewna, że tapeta w kojący motyw drzew świetnie by tam wyglądała. Wiele razy pisaliście, że to nasza sypialnia. No cóż…nasza sypialnia, choć z jej okien owszem mamy widok na las, a raczej na korony drzew – jest już raczej prawie że w samym niebie. I biało w niej, i niebiesko…i naturalnie. A co dla mnie istotne – MOGĘ W NIEJ CZYTAĆ! :)
Wiem, że dla wielu ludzi sypialnia to jedynie miejsce na sen. I na nic innego. A ja tam lubię sobie często do poduszki…poczytać. Problem pojawił się od razu, bo kilka lat temu kupiliśmy łóżko bez zagłówka. Do dziś nie potrafię tego wytłumaczyć:) Czytam najchętniej na siedząco – dotykałam więc plecami gołej ściany…no cóż. Miło nie było. W którymś momencie, w przypływie buntu, zaczęłam szukać różnych rozwiązań – nowe łóżko?…ochraniacz na ścianę? ….a może ….ZAGŁÓWEK???!!! O TAK –  w momencie, gdy na to wpadłam, czułam się jakbym co najmniej odkryła nowy ląd. Ale „zagłówkowy ląd” wcale nie jest nowy:)
Wiedzieliście, że  historia zagłówków sięga czasów starożytnego Egiptu, kiedy to bogate wezgłowia zdobiły łoża faraonów?. O TAK,  moi mili – mamy w swoich sypialniach luksusy :).  Zagłówek staroegipski był niezwykle ozdobny. Wyrzeźbiony w hebanie, często ze złota i srebra. Zdecydowanie bardziej pełnił funkcję dekoracyjną niż praktyczną. Bardziej praktyczni w swoim podejściu byli już Grecy i Rzymianie, którzy stworzyli lity drewniany zagłówek, mający przede wszystkim pełnić funkcję ochrony przed przeciągami. A tapicerowane zagłówki, które teraz są najpopularniejsze na świecie, zaczęły się pojawiać dopiero w 17 wieku. Wzrosło w tym czasie zapotrzebowanie na komfort sypialniany, gdyż zaczęto cenić sobie prywatność i funkcjonalność, zaś strefa „na pokaz” przeniosła się w inne strefy domu. I dzięki potrzebie intymności z 17 wieku….możemy sobie teraz czytać w łóżkach do woli:)
   żródło: PEONI
Bez względu na wygląd sypialni, czy jest ona urządzona w stylu pałacowym, czy też jest to po prostu materac położony na euro palety, zagłówek na pewno poprawi komfort  wypoczynku i relaksu. Nasz zabezpieczył ścianę przed zabrudzeniami – i co dla mnie najważniejsze, daje wsparcie plecom podczas czytania książek. Jest jednak jeszcze coś:) – Jest po prostu bardzo estetyczny. Kiedy pokazywałam zdjęcia przedświąteczne z naszej sypialni w odniesieniu do ozdób, wielu z Was wyłapało go od razu na zdjęciach – i musiałam mailowo odpowiadać na pytania niekoniecznie z ozdobami związane.
 Nie pokusiłam się o własnoręczne robienie zagłówka do naszego łóżka – z braku czasu po pierwsze, dwa z braku umiejętności, trzy w końcu – zależało mi, by był on najlepszy jakościowo i wykończony pod igiełkę. Wymarzyłam sobie bowiem, że ten zagłówek „zrobi mi” sypialnię:) jak to się potocznie mówi. Czyli że będzie dla niej swojego rodzaju biżuterią. Sama na pewno bym tego nie dała rady ogarnąć. Zamówiłam więc zagłówek w sprawdzonej już wcześniej przez nas wezglowia.pl. Sama zaś zabrałam się za dobór dodatków. I teraz kwestia dość istotna -KOLOR. Zauważyliście na pewno, że zagłówek jest biały. Już wcześniej pytaliście mnie czy się nie brudzi. Zapewne po iluś tam latach będzie wymagał odświeżenia, jednak tkanina na którą się zdecydowaliśmy, to „jaguar” wśród tkanin :) – jak usłyszałam. Nie przyjmuje brudu, a jeśli coś się na nią wyleje – nie wsiąka, można plamę szybko zebrać szmatką i do tego w dotyku jest jak aksamit. Poleciło mi ją właśnie wezgłowia.pl, a ja posłuchałam. Nie wiem jakie Wy macie podejście przy dokonywaniu wyborów w takich przypadkach, ale ja, nauczona doświadczeniem wiem już, że wolę dopłacić i mieć najwyższej jakości produkt, bo w późniejszym użytkowaniu zaoszczędzę na jego niezawodności. ZNÓW MÓWIĘ O JAKOŚCI:) Gdybym zdecydowała się np. na zagłówek z najtańszego materiału obiciowego – po kilku miesiącach jasny kolor na pewno byłby do profesjonalnego czyszczenia. Nasz zagłówek jest już z nami…6 miesięcy. NIC się nie dzieje z kolorem, czyści się jak marzenie i za każdym razem gdy się o niego opieram stwierdzam, że w momencie, gdy postanowiłam, że w sypialni go zastosujemy – jednak odkryłam nowy ląd. NASZ nowy ląd:) Pytaliście mnie jeszcze jak o niego dbamy i czy w pikowaniach nie zbiera się kurz. Zagłówek normalnie odkurzam – zwykłym odkurzaczem, a dokładnie miękką końcówką, również zagłębienia przy pikowaniach. Oczywiście nie trzeba zamawiać wersji z pikowaniami, to był mój prywatny wybór. Zresztą wejdźcie sobie na stronę producenta – można dostać oczopląsu od możliwości realizacji. Mnie spodobały się bardzo zagłówkowe całe ściany…tak mi się pewien pomysł powoli rodzi w głowie:) Ale to później, dziś łóżkowe pikowanie:
Jeśli jesteście majsterkowiczami i macie zdolności manualne, w zależności od stylu sypialni możecie zastosować kilka rozwiązań i spróbować je samodzielnie zrobić. Oto kilka pomysłów, jak wykonać zagłówek własnoręcznie.

 

Jeśli jesteście majsterkowiczami i macie zdolności manualne, w zależności od stylu sypialni możecie zastosować kilka rozwiązań i spróbować je samodzielnie zrobić. Oto kilka pomysłów, jak wykonać zagłówek własnoręcznie.
1. Płytę OSB lub sklejkę obijamy gąbką ( można gąbkę przykleić od tyłu) – około 5 cm, a następnie naciągamy dokładnie na nią materiał. Zszywkami tapicerskimi – przytwierdzamy go od tylu. To wersja dla wprawnych graczy – z doświadczeniem w tego typu pracach:)
2. Można zrobić wezgłowie z desek. Starych, odnowionych lub nowych, postarzanych, z euro-palety a także z drzwi lub okiennic. Spójrzcie jak może to wyglądać:
    żródło: DECOIST
3. Zwykłą płytę SB oklejamy tapetą, lub fototapetą – wokół montujemy delikatne oświetlenie np. w postaci listwy led z ciepłą barwą światła.  – ale to rozwiązanie raczej ma funkcję dekoratorską niż podnoszącą komfort.
Pomysłów na zagłówki jest na pewno bardzo wiele, każdy może znaleźć inspirację dla siebie zarówno pod względem wizualnym jak i finansowym. Warto więc rozważyć takie rozwiązanie w swojej sypialni. Nie ma nic przyjemniejszego, niż kubek gorącej herbaty pod kocem w zimowy wieczór,

z ulubioną książką w tle –  gdy od ściany czujemy jedynie ciepłe podparcie a nie przenikliwy chłód ściany. Ja nie wyobrażam już sobie sypialni bez zagłówka.Czy teraz już wiecie jakie pomieszczenie wyremontowałam, skoro sypialnię wykluczyliśmy? :):)

Za oknem piękne słońce – mam nadzieję, że i u Was podobna aura. Takie zimy – mroźne słoneczne i bajkowe –  to ja lubię:)

Do usłyszenia wkrótce! Mam przygotowane dla Was 2 niespodzianki:)
PA! cudnego weekendu.

Artykuł ZAGŁÓWEK. Mam to już wypikowane:) pochodzi z serwisu GREEN CANOE.

WITAJCIE! Zapraszam do siebie:)

$
0
0
powitanie-green-canoe

Dziś, niczym zestresowana gospodyni, która przyjmuje bardzo ważnych Gości w swoim nowym domu, otwieram dla Was szeroko nasze drzwi. DZIEŃ DOBRY :) Witajcie w miejscu, które od kilku miesięcy budowaliśmy. Jakiś czas temu pisałam już, że nadszedł czas na zmiany – na dobre zmiany. Przez tyle lat blogowania, nasze treści zdążyły się mocno rozrosnąć. Postanowiłam dać im więcej „powietrza”, miejsca. Ale przede wszystkim usystematyzować je  – by łatwiej było Wam trafić do konkretnych tematów. I stało się – w końcu jestem …u siebie.

Zaczynając pisać bloga, nie mogłam nawet marzyć, że w tak szybkim tempie przerodzi się on w moją pasję i że zbuduję wokół Green Canoe własną firmę. Zbudowałam:) Od kilku lat udaje nam się brać udział w coraz to ciekawszych projektach.  Mam wokół wspaniałych ludzi, pracują dla nas pozytywni, uśmiechnięci i utalentowani, którym – tak, jak mi – CHCE SIĘ.

Żyć, tworzyć, i przede wszystkim dzielić się ze światem tym, co dobre. Od 2012 roku, wydajemy również internetowy magazyn „Green Canoe Style”.  To już 4 lata! :) Uwierzycie? I że już 4 mln ludzi do nas tam zajrzało:)? Nie mogło magazynu zabraknąć na naszej nowej stronie. Z menu głównego traficie do wszystkich wydań i postów z nim związanych.

Myślę, że WNĘTRZA, SMAKI i OGRÓD są Wam już dobrze znane, prawda? Pojawiły się za to REKOMENDACJE. Kilka dni temu, zapowiadając przeprowadzkę obiecałam, że będziemy tworzyć jakościową mapę Green Canoe.  Wszystkie polecane przez nas miejsca, obiekty turystyczne, wydarzenia kulturalne – znajdziecie właśnie w tej zakładce. Będziemy je tworzyć wspólnie – zawsze byłam otwarta na Wasze sugestie i chętnie sprawdzę Wasze wskazania. Będziemy również TESTOWAĆ. Skoro blog od lat skupia się na jakości –  sprawdzimy, czy  rzeczywiście konkretne usługi/produkty/firmy zasłużenie chwalą się nią, jako wyróżnikiem. Nowa strona to jeszcze jedna nowość – więcej produkcji filmowych na You Tube. Od tak dawna prosiliście o kontynuację  „Wnętrzarskich podróży Green Canoe”, że nie pozostało mi nic innego jak spełnić Wasze prośby:). Będą nowe odcinki, jak również krótsze filmiki – traktujące o upiększaniu domu, o ogrodzie i moich pomysłach na ciekawe aranżacje.

No dobrze…to dla kogo kawa, dla kogo herbata, a dla kogo SZAMPAN :) ?

Witam Was w naszym nowym domu, najserdeczniej,  jak tylko potrafię.

Artykuł WITAJCIE! Zapraszam do siebie:) pochodzi z serwisu GREEN CANOE.

Viewing all 921 articles
Browse latest View live