No i przyszła na całego wiosna. O ile przedwiośnia nie lubię bardzo – to już samą wiosnę proporcjonalnie odwrotnie. Uwielbiam patrzeć na świat budzący się do życia. Jest tylko jeden problem. Jak już wiecie, mamy ogród, dość duży…i bardzo absorbujący:). Co roku, o tej porze właśnie chodzę po świecie w stanie totalnego rozbicia i rozdarcia. Bo z jednej strony – muszę normalnie pracować i funkcjonować, z drugiej zaś ogród KRZYCZY wręcz o opiekę po zimie… Łapię się więc w jakimś przedziwnym systemie za wszystko naraz, próbuję pracę zawodową pogodzić z czynnościami ogrodowymi, pracuję i fizycznie i umysłowo po 12 godzin na dobę – i jak łatwo się domyśleć, bywa że przegrywam – głównie przez brak czasu i sił. ALE – żeby nie było zbyt martyrologicznie…jakkolwiek głupio to zabrzmi, a nawet niewiarygodnie – LUBIĘ ten czas. Kwiecień, w którym pardubicka ogrodowa przeplata się z nowymi projektami w studio…Lubię ten stan lekkiego szaleństwa:) Bo potem….już dosłownie za 2 miesiące będzie tak:
Miałam ostatnio dość zabawną rozmowę z koleżanką, która tak jak my, ma sporych rozmiarów ogród i też w tej chwili walczy z pozostałościami po zimie ( akurat u niej bolączką jest trawnik 3 tys metrów, który zawsze po zimowym sezonie jest w opłakanym stanie). Zaczęłyśmy od psioczenia – a ile to roboty, a że cholera człowieka bierze jak potem plecy bolą od tego grabienia:), a że co roku to samo – no oszaleć można…Po czym na siebie spojrzałyśmy i zaczęłyśmy się śmiać. Bo każdy ogrodziarz wie, że tak – owszem co roku na wiosnę jest sporo pracy, ale to praca, której efekty dają ogromną satysfakcję. I że własny kawałek świata, własny ogród, własne niebo nad głową i trawa pod stopami…jest w stanie zrekompensować każdy ból pleców. Tak swoją drogą, pytanie do moich czytelników z ogrodami – co Wam daje najbardziej „popalić” jeśli chodzi o prace ogrodowe?
Już w sobotę otwieramy ogrodowy sezon na biesiadowanie. Przyjeżdżają znajomi z dziećmi, będziemy warzyć w kotle żeliwnym pierwszy w tym roku gulasz, męska część grupy ma stawiać domek na drzewie, a ja zamierzam w końcu odpocząć. Pogadać o nieistotnych dla świata babskich sprawach z kobiecą częścią grupy, pośmiać się, posiedzieć choćby 5 minut bezczynnie przy stole:) I czerpać siłę z wiosny, która, jak żadna inna pora roku potrafi dać mi niezłego pozytywnego kopa.
Zdjęcia są z zeszłych lat – jeszcze nie ma takich pięknych powojników czy irysów, ale już dosłownie, za chwilę…:) Przez ostatnie dni, oprócz prac związanych z czyszczeniem, zabrałam się też za roślinki, posadziłam tradycyjnie już 100 bratków do rabat, które dopiero za jakiś czas będą okazalej wyglądać. Doglądam też z czułością naszych magnolii, rododendronów i azalii – niedługo zakwitną!:). O tym jak je prowadzić, co lubią i jak należy o nie dbać, przeczytać możecie TUTAJ. Dokładnie na stronie 245.
A żegnam się dziś takim oto realnym obrazkiem sprzed kilku dni :):):) Zlitowała się nade mną przyjaciółka, przyjechała i ucięłyśmy sobie 2 dniowe ogrodowe total sprzątanie. Właściwie to było nas 3 ….Bo gdy Twój ogród znajduje się w pobliżu lasu, a wymyśliłaś/eś sobie białe pergole, płotki itd. – to nową wiosenną przyjaciółką staje się…MYJKA CIŚNIENIOWA:):):):) I poniższym filmikiem odpowiadam na tak liczne pytania, jak nam się udaje zachować biel mebli i pergoli w ogrodzie. Jak to możliwe że BIAŁE elementy architektury są ciągle ładne? No właśnie tak. Nie rozstaję się z myjką -od tygodnia:)
Krateczka po krateczce, listewka po listewce…oszaleć można:)
Artykuł Oszaleję zaraz:) pochodzi z serwisu GREEN CANOE.