Gdy dotarł do nas TEN sprzęt do testów – a jest nim słynny i pożądany przez wiele domowych gospodyń iRobot Roomba, wiedziałam od razu, że będę go testowała w warunkach ekstremalnych. Czyli nie w firmowych i ugładzonych, a w moim domu. Pomyślałam sobie bowiem, że dopiero wtedy, gdy poradzi sobie z takimi zadaniami, które dzień w dzień piętrzą się w moim życiu prywatnym – będę mogła z czystym sumieniem potwierdzić wszystkie zachwyty, które Roomba 980 zbiera ze świata. A o czym mówimy i z czym robot będzie się musiał zmierzyć? Spójrzcie…Taka oto sytuacja:)
3 koty – w tym jeden z długą sierścią, wszystkie wychodzące na dwór. Jeden pies…cielak….nie, jednak to nadal jest pies:) Z bardzo długą sierścią, z tonami piachu, paprochów, liści, igieł, które wnosi tu non stop z dworu. Jeden synek ancymon – nawet nie muszę tłumaczyć i inne dziecięce koleżeńskie nogi – czyli znów PIACH albo ścinki papierków po ręcznych kreatywnych pracach czy zabawach. Jeden mąż : „Kochanie, znów nie zdjąłeś butów” – „Ale ja tylko przecież na chwilę”. I w końcu jedna JA – np. przesadzająca w domu kwiaty albo: „no tak, zapomniałam wziąć sekator, chyba na tarasie kuchennym został,…tak nie chce mi się tych kaloszy zdejmować – oj tam oj tam, przelecę tylko szybko przez salon…upssss …a skąd w podeszwach kaloszy tyle mokrej ziemi z warzywniaka?? I Jeszce KOSMICI. Tak, tak – mamy w chacie mieszkańców nie z tej planety. Są ukryci, cwani i działają w totalnej konspiracji. Wnoszą nam tu do środka błoto, świeżo skoszoną trawę, pół pustyni, a z blatów na podłogę strzepują złośliwie okruszki, no i jeszcze wokół kominka robią niezły bajzel. Moi panowie twierdzą, że to nie oni – więc to na bank muszą być kosmici:)
Każdy kto mieszka na wsi lub ma wejście do domu bezpośrednio z ogrodu – np. leśnego, wie z czym to się wiąże. Z tym, że jeśli na sztywno nie pilnujemy, by za każdym razem zdejmować buty, w bardzo szybkim tempie, pół podwórkowego „runa” ląduje w Twoim salonie:) I jeśli ma się na punkcie czystości w domu dość sztywne poglądy ( ja je mam), a dokładnie takie, że MUSI być w domu czysto:) – to odkurzacz staje się Twoim najlepszym przyjacielem…albo wrogiem. Pijesz z nim od rana kawę, wstawiasz ziemniaczki na obiad, a podwieczorkowy koktajl z truskawek, robisz jedną ręką, bo w drugiej trzymasz rurę. Muszę Wam się do tego przyznać – nienawidzę sprzątać, z całego serca. Dlatego głównie, że zabiera mi to mnóstwo czasu i wiem, że mogłabym wtedy robić całkiem inne twórcze, miłe, relaksujące czy po prostu ciekawsze rzeczy. CZAS ma dla mnie w tej chwili taką wartość, że jestem w stanie wiele, naprawdę wiele poświęcić, by mieć go choć odrobinę więcej. Ale tak sobie myślę, że nie ja jedna tak mam…prawda? Nie ukrywam, że to ten argument: „oszczędność czasu” właśnie stał się dla mnie głównym do sprawdzenia – czy to naprawdę zadziała?
Wracając do testów. Większość czytelników zna tego robota doskonale, albo chociaż o nim słyszała. Jeżeli jednak nie – to bardzo krótka prezentacja: iRobot Roomba 980 – robot odkurzający. Według zapewnień producenta: perfekcyjnie wykona powierzone mu zadanie wysprzątania Twojej podłogi. I to zarówno twardej powierzchni jak i dywanów czy wykładzin. Posprząta duże powierzchnie – do 185 metrów kwadratowych na jednym poziomie. Poradzi sobie z sierścią, piachem, paprochami. SAM. Bardzo intuicyjny w użyciu. Czy na pewno?
No cóż. Sprawdzałam. Osobiście. Przez cały tydzień. Wskazanym by było znaleźć w nim jakieś wady:), wadziki chociażby, by móc uczynić ten post ciekawszym, dodać trochę pieprzu do treści i wyciągnąć na wierzch nasze polskie – „WIEDZIAŁAM!, że to jakaś ściema”. Ale jeśli mam wydać uczciwą opinię i zanalizować cały tygodniowy test – nie zostaje mi nic innego jak napisać, że ten sprzęt jest spełnieniem moich marzeń – właśnie tych o WOLNYM CZASIE, o czystej podłodze, o niewidzialnej ręce, która gdy nie widzisz- albo nawet jak widzisz, sprząta ZA CIEBIE. Bo pierwszy raz, odkąd tu mieszkamy – nie spoglądałam nerwowo na podłogę, nie zbierałam psiej sierści w tzw. międzyczasie, a piach, który wniósł właśnie nasz pies nie chrzęścił mi pod kapciami. Matko, jak boski dźwięk CISZY:). To był cudowny tydzień. Pełen swojskiego pomruku, ale i zabawy z aplikacją. Do modelu Roomba 980, który testowałam można ściągnąć apkę, dzięki której włączamy go np. jadąc do domu, albo będąc w pracy czy wracając z urlopu – by był na nasz powrót porządek. Brzmi niesamowicie, prawda? Znajdują się w niej również przydatne porady dotyczące samego użytkowania. Dzięki aplikacji mamy też możliwość np. ustawienia tygodniowego harmonogramu pracy robota – to świetna opcja dla osób, które planują i żyją z kalendarzem w ręku, jak ja. To był w końcu tydzień mojego niedowierzania – że ten robot naprawdę działa. I że wszystkie zapewnienia producenta odhaczyłam dosłownie punkt po punkcie. Chyba największe wrażenie zrobiły na mnie efekty pracy na wykładzinach i dywanach – iRobot ma bowiem funkcję Carpet Boost, dzięki której intensyfikuje moc ssania na miękkich podłogach. BA – poradził sobie nawet z naszym dość puszystym dywanem typu Shaggy. Duże znaczenie przy moich zwierzakach i Leosiu odegrał też filtr typu HEPA, który zatrzymuje drobne pyłki i alergeny. I od razu zwróciłam uwagę na jeszcze jedną rzecz w iRobocie, mianowicie na jego niski profil oraz kształt, dzięki którym swobodnie mieścił się pod większością naszych mebli. Bez problemu wjeżdżał np. pod fotele czy kanapę, które przy zwykłym odkurzaniu musiałam odsuwać, by wyczyścić miejsce pod nimi.
Sprawdziłam od razu dostępność iRobota Roomba oraz zakres cenowy. Można kupić go już za około 1500 pln, w zależności od serii i wyposażenia. Model, którym dysponowaliśmy do testów – Roomba 980 – w czasie testów poradził sobie bez problemu: z sierścią długą i krótką, z piachem, paproszkami, i to na powierzchniach twardych ( drewno, płytki), oraz miękkich – wykładzina czy dywan z dłuższym włosiem. Za jednym razem, bez problemu sprzątnął powierzchnię 65 metrową – pojedynczo i dwukrotnie. Dokładnie tak, jak zapewniał producent. Z pełnym przekonaniem udzielam naszej rekomendacji.
p.s. na jednym ze zdjęć widać, jak reagował na niego Hrabia…Pierwszego dnia obwąchał, przedstawił się i próbował bawić, ale że IRobot nie wykazywał chęci do harców a jedynie do sprzątania – pies w końcu spasował. A później najczęściej spał w trakcie pracy Roomby:):):) To się nazywa szybka, pełna akceptacja:)
Wracam już do przedświątecznej krzątaniny, dziś robimy z Leosiem wydmuszki …”na brokatowo” – jak sobie zażyczył syn:), aż się boję efektu końcowego:)
Pozdrawiam Was serdecznie! i podsyłam nasze słoneczko. Do usłyszenia.:)
Artykuł TESTUJEMY – iRobot pochodzi z serwisu GREEN CANOE.