Uwielbiam okołoświąteczny czas. I od wielu lat mam udane święta. Nieważne w jakim anturażu, nie ważne w jakiej kolorystyce przewodniej, bo tak naprawdę….przecież nie o to w tym okresie chodzi. Dla wielu z nas czas przedświąteczny jawi się jako zbyt zagoniony, nerwowy, podkręcany niesprzyjającą relaksowi atmosferą. I być może się zdziwicie, ale dla mnie też on taki bywa – choćby w tym roku, aż do samych Świąt mam mnóstwo pracy. No i czy możliwe są w takim klimacie udane święta? TAK
Kilka lat temu odkryłam, że samo perfekcyjne przygotowanie domu do świąt i nagotowanie tony jedzenia – nie sprawia mi tak naprawdę przyjemności. Byłam po takim maratonie sprzątania i gotowania po prostu potwornie zmęczona. No i cóż? Mogłam albo dalej grać w tą samą grę „Perfekcyjna pani domu”, albo zacząć żyć tak, jak chcę ja i moja rodzina. Oczywiście, że wybrałam drugą opcję. Czas wokół świąt i same Święta spędzamy bez zbędnego napięcia. Jeśli czegoś nie zdążymy zrobić – nie szkodzi. Jedzenia jest dokładnie tyle ile powinno być, a nie jak dla pułku wojska. Za to wprowadziliśmy miłe i NASZE rodzinne tradycje: okołoświątecznych poranków weekendowych, kiedy w szlafrokach, z kubkami w dłoniach jemy śniadania – opatuleni w pledy, zrelaksowani. Z muzyka w tle. Staram się, żeby dom był w tym czasie wyjątkowy – rozświetlony światełkami, pachnący igliwiem. I wyciągam specjalną porcelanę, na której jadamy tak na co dzień – nie tylko w Wigilię. Po prostu zimowo. I z której zwykłe paszteciki czy makowiec smakują niczym królewskie danie. W tym roku np. przywiozłam z redakcji moją ulubiona porcelanę MariaPaula Sissi. Już Wam o niej pisałam – że lubię, gdy szlachetne szarości i srebro migotają na niej niczym zimowy szron. PIĘKNA JEST:)
Nasz biały dom, opatulony w miłość, w światło świec i nastrojową muzykę nie musi być idealny. A udane święta to dla mnie WSPÓLNE święta. Z takimi porankami jak ten dzisiejszy. Z ciągłymi przytulakami, zapachem świeżo zaparzonej kawy…Z niespiesznym zajadaniem śniadania, a potem obiadu…Co prawda jest jeszcze przed świętami, ale udało nam się poczuć już dziś tę magię…która za momencik będzie królować na całym świecie. O tym, jaki mam stosunek do pięknie nakrytych stołów i podawania nawet prostych posiłków pisałam wielokroć w swojej książce. Jestem przekonana, że w dosłownie kilka minut można wyczarować we własnym mieszkaniu cudowne nakrycie – czy to przy stole, czy przy ławie, jak my dziś rano.
Wszystkim Wam życzę właśnie takiego czasu – nie w same święta, ale…już teraz. Słyszycie już dzwoneczki? :):):)
Artykuł UDANE ŚWIĘTA – recepta od nieperfekcyjnej pani domu:) pochodzi z serwisu GREEN CANOE.