„Zabezpieczona na zimę”- z czym Wam się skojarzyło to stwierdzenie? Z wekami? :), z zapasem drewna? Z ciepłymi pledami czekającymi w gotowości na kanapie i z płomieniami ognia w kominku? TO DOBRZE :) Bo właśnie tak jest – tak wygląda moje zabezpieczanie przed mroźnymi miesiącami. Do tego dodałabym niezłą kolekcję książek – zimą bowiem, czytam ich bardzo dużo, oraz przeróżnych herbat ziołowych z dodatkiem imbiru czy kandyzowanych skórek pomarańczy lub pigwą. Ale zanim nastąpią owe białe puchate dni, pełne mrozu i zasp śnieżnych – SZALEJĘ jesiennie w ogrodzie. I specjalnie napisałam dużymi literami, bo mojego poczucia szczęścia, zachwytu, i bezgranicznego uwielbienia dla przyrody – nie da się inaczej ująć, zresztą…no sami zobaczcie, jak tu się nie zakochać w takich widokach:) Nasz październikowy ogród:
Już tyle razy pisałam Wam, że jestem odurzona jesienią – chyba w każdym kolejnym roku to piszę, prawda?:) Przypuszczam, że najprawdopodobniej najbardziej kojarzycie mnie z tą porą roku właśnie. Ale taka prawda – jesień ma dla mnie tyle magii, tyle tajemnicy i jest w stanie wzbudzić we mnie tak ogromny zachwyt – iż nie obrażę się na te jesienne skojarzenia. Jednak oprócz wzdychań, spacerów i bezgranicznego zachwytu, to dla mnie, a właściwie dla całej naszej rodziny również bardzo pracowity czas. Po pierwsze – ogród. Jeżeli ktoś z Was myśli, że jesienią ogród już zostawia się samemu sobie – jest w dużym błędzie. Pomijam już tony igieł sosnowych, które zgrabiamy systematycznie tydzień po tygodniu ( gdybyśmy je zostawili, nie mielibyśmy najprawdopodobniej trawnika wiosną), pomijam grabienie liści – jak już się na nie napatrzę:) jak również prace w warzywniku – ziemia sama się nie przekopie i nie nawiezie. To jest bowiem tylko jedna strona ogrodowych czynności.
Moje zabezpieczenie na zimę oprócz tego domowego związanego z komfortem mieszkania, dotyczy również przestrzeni zewnętrznej. Co mam na myśli? Np. przykrywamy te elementy ogrodowej architektury, które nie powinny mieć styczności z wielomiesięcznym zlodowaciałym śniegiem. Zazwyczaj bardzo grubą folią przejrzystą lub brezentem. Zabezpieczam oczywiście także drewniane: płotki, stożki czy inne drewniane elementy w naszym ogrodzie, które były już pomalowane i wymagają odświeżenia bądź wzmocnienia, albo są jeszcze przed malowaniem. NIGDY NIE ZOSTAWIAM niezabezpieczonych drewnianych mebli czy donic lub ławeczek na zimę. Zrobiłam to raz – i wiosną, zamiast pięknej drewnianej ławeczki ujrzałam czarno/zszarzałego potworka..lekko nawet nadgnitego na nodze. To była na szczęście nie aż tak kosztowna nauczka – ławka nie była droga, ale niestety w ogóle nie nadawała się po zimie do użytku. Naukę pojęłam od razu i od wielu już lat zawsze, ale to zawsze przed zimą zabezpieczam nasze drewno. To nieprawda, że drewnochronem malujemy tylko na wiosnę. Po1. możemy malować nim cały rok, a po drugie na pewno powinniśmy zabezpieczyć drewno przed zimą. Robię gospodarski obchód i notuję – co wymaga odświeżenia, co pomalowania od nowa. I jeśli kupuję we wrześniu np. jakieś nowe elementy z drewna, choćby donice (wtedy jest sporo promocji w sklepach) – zawsze je przed zimą porządnie zabezpieczam.
W TYM FILMIE opowiadam Wam o naszych stożkach – czym je pomalowałam. Dziś pokażę Wam mój numer 1 w ogrodzie:) Czyli lakierobejcę EXTRA, która u nas ogrodowo rządzi – a dokładnie kolor mahoniowy. O tym, że o nasz ogród dbam z Drewnochronem już wiecie od dawna. Nawet ostatnio na instagramowym live opowiadałam Wam o tym, że niebywałym szczęściem jest móc pracować z markami, których się używa prywatnie. Jeżeli sama bowiem czegoś od lat używam – to właśnie takim wyborem zaświadczam o jakości tego produktu. A dlaczego polecam Wam właśnie lakierobejcę? Bo jest rewelacyjna:) Jakaż łatwa odpowiedź. I jaka zgodna ze stanem faktycznym. No ale już bez żartów, bardzo proszę: kilka powodów dlaczego to właśnie nią zabezpieczam wszystkie stożki, ławeczki czy płotki.
- najważniejsze – daje mi prawdziwą ochronę drewna nawet do 8 lat !
- ma wysoką przyczepność do drewna i elastyczność oraz trwałość powłoki – dzięki temu, że pracuje razem z drewnem, nie ściera się z niego, nie odpryskuje, słowem – można na nią liczyć:) Ja już to wiem.
- w trakcie samego malowania bardzo łatwo się rozprowadza – zazwyczaj maluję nią osobiście, tak jak dziś. Nie tworzy w trakcie zacieków, nie bryzga dookoła. Dziś malowałam np. w zwykłym ubraniu – mam już sporą wprawę:)
- jest odporna na działanie najróżniejszych czynników atmosferycznych- to naprawdę ochrona dla drewna.
- od kilku lat widzę zachowaną trwałość koloru
Nie lubię bezsensownej pracy i straty czasu. Jeżeli już poświęcam go na jakąś czynność, to chcę po 1. zobaczyć szybko efekt, po drugie – oczekuję, że nie zawiodę się właśnie na produkcie, którego użyłam. Pomijając nawet już ogród, ale tak ogólnie – w życiu. Kupując komputery do naszej pracowni, wybrałam naprawdę świetne pod względem technicznym – i działają rewelacyjnie. Wybierając meble do redakcji – znów postawiłam na jakość, ale efekt jest taki, że każdy kto wchodzi do naszego wcale nie dużego pomieszczenia, jest zaskoczony i gratuluje nam wnętrza. To samo z ogrodem – kupuję np. ławki czy stożki z dobrego drewna i bardzo dobrze je także zabezpieczam. Dlaczego? Z szacunku do siebie samej :) Do mojego czasu, do czasu mojej rodziny – bo jeśli cos robisz wiele razy, poprawiasz i poprawiasz – to zabierasz ten czas swojej rodzinie. A ja wolę pomalować raz, mieć pewność że mam spokój na całe lata…i połazić jesiennie po lesie:), pozachwycać się światem. Przygotować nową mieszankę ziołowych herbat na zimę:) No i oczywiście podziałać ogrodowo – choćby sadząc cebulki tulipanów na wiosnę.
A jak Wy przygotowujecie się do zimy, moi mili? Robicie jakieś zapasy w postaci przetworów? Tak, jak my – krzątacie się w ogrodzie? Komponujecie własne herbaty rozgrzewające? Bardzo jestem ciekawa Waszych jesiennych działań:)
Artykuł Zabezpieczona na zimę – jesienna krzątanina, bezgraniczne poczucie szczęścia i dary natury. pochodzi z serwisu GREEN CANOE.