Quantcast
Channel: GREEN CANOE
Viewing all articles
Browse latest Browse all 921

MYSLĘ ŻE…rezygnuję.

$
0
0
MYSLĘ ŻE…rezygnuję.

Jeszcze 10 lat temu nie potrafiłam nawet przyznać, że czegoś NIE DAM RADY zrobić. Jak to – JA NIE DAM RADY? JA??? I robiłam – zarywając noce, szastając własnym zdrowiem nie raz nie dwa. Bo wpojone gdzieś miałam z tyłu głowy, że dom musi być wysprzątany, że kobieta musi być ZAWSZE zadbana, że dziecko i mąż uśmiechnięci, a na kuchni pyrkający rosół. Doszło nawet do tego, że zarządzałam swoim czasem domowo zawodowym niczym najlepszy manager. Nie pozwalałam sobie na żadne chwile słabości, na oznaki zmęczenia choćby. Pewnie byłoby tak do dziś, gdyby nie fakt, że… spytałam kiedyś sama siebie – DLACZEGO mam tak żyć? I czy tego naprawdę chcę?

Czy naprawdę muszę mieć zawsze dom wyniuniany na tip top? Czy naprawdę zawsze musze ugotować ten obiad, wyprasować, wyprać itd.? Czy naprawdę zawsze muszę być uśmiechnięta, gotowa, idealna, miła – choćbym miała jeden z najgorszych dni? Czy potrzebne są mi jakiekolwiek poradniki z zarządzania czasem, oswajania przestrzeni itd…Czy w głębi serca, to nie ja sama wiem najlepiej co powinnam robić by być szczęśliwa? Czy WSZYSCY w końcu muszą mnie lubić? Usłyszałam ostatnio zdanie, które przypomniało mi, że kiedyś sama  je często cytowałam: ” Czy ja jestem zupą pomidorową, żeby każdy mnie lubił???” No nie jestem:)  Zaczęłam wprowadzać do swojego życia zmiany.


Od kilku lat żyję tak, jak chcę. Nie sprzątam – jeśli nie mam na to ochoty, lub jestem po prostu zmęczona. Korzystam również z pomocy – zatrudniłam osobę do sprzątania czy prasowania. I choć to zaledwie kilka dni w miesiącu, to jednak ogromne odciążenie. Nie gotuję codziennie – w tygodniu często jadamy z Leosiem obiady w sprawdzonych knajpkach. Nauczyłam się również REZYGNOWAĆ. Z ludzi przede wszystkim, bo z tym miałam kiedyś duży problem. I jakkolwiek do bólu szczerze  to brzmi, tak właśnie jest. Rezygnuję ze znajomości, które są podszyte interesownością, nieszczerością lub zbyt dużo mnie kosztują – głównie w aspekcie CZASU. Bo mam go tak mało, że najzwyczajniej w świecie szkoda mi go marnować na głupie rozmowy o „malowaniu paznokci”, na wysłuchiwanie po raz dwudziesty tej samej pieśni chwały o czyichś sukcesach czy ogólnie – np. narzekania na cały świat…Odseparowałam się od ludzi, którzy mnie oszukiwali lub utrzymywali ze mną kontakty jedynie po to,  by coś zyskać. I nie ważne w tym momencie co – ważne, że zazwyczaj to właśnie takie osoby, zabierają Ci najwięcej z życia. Siły, energii, radości, czasu. A na końcu – gdy już je od siebie odsuniesz, będą jeszcze próbowały naruszyć Twoje dobre imię. Bo to typowy schemat działania  – po mocnym ograniczeniu kontaktów – tak właśnie reagują: agresją i złością.

WARTO REZYGNOWAĆ. Warto ustalać sobie priorytety w życiu – i osobiste i zawodowe. Mimo, że człowiek może naprawdę bardzo dużo – tak często Wam zresztą o tym przypominam, to jednak nie jesteśmy bezdusznymi maszynami. Mamy wrażliwość, mamy ciała – i jedno i drugie wymaga dbałości i uwagi. W końcu nasze życie jest na tyle WAŻNE i to tak ogromny dar – że jeżeli my sami nie będziemy go szanować, to niby kto inny będzie?

Napisała do mnie niedawno jedna z czytelniczek – tak bardzo rozczarowana zakończeniem pewnej znajomości internetowej, i z tak dużym poczuciem krzywdy, że trudno jej się było pozbierać. Pytała mnie jak sobie radzę z taką ilością ludzi „internetowych” wokół mnie. Jak sobie radzę już tyle lat z blogowaniem,  np. z nieprzyjemnymi zachowaniami ludzi/czytelników. Czy w ogóle takie się zdarzają? Czy te internetowe znajomości mogą być szczere?. Nie wiem czy zdołam dziś wyczerpać temat, pewnie nie – bo jednak wirtualne życie, to jest never ending story, ale może chociaż spróbuję. Po 1. ZREZYGNOWAŁAM z bardzo wielu internetowych znajomości – z powodów wyżej opisanych. Po2. Musiałam pogodzić się z reakcją tych osób na owo ograniczenie kontaktów – czyli późniejszym naruszaniem mojego dobrego imienia. Po3. w końcu – udało mi się po tych wielu latach…nie przejmować negatywnymi aspektami funkcjonowania w necie. Ignoruję je z ogromnymi sukcesami:). No i bardzo ważne – brakuje mi czasu na moich wieloletnich przyjaciół, dlatego nie widzę ani możliwości, ani tak naprawdę potrzeby szukania czy budowania wirtualnych udawanych kontaktów – tylko dlatego, że cały świat tak robi. PISZĘ TO OFICJALNIE bez hipokryzji, bez udawania, że jestem jedną wielką przyjaciółką wszystkich moich czytelniczek – nie jestem. Gdybym tak twierdziła, czy udawała przed Wami, że tak jest – przestałabym szanować sama siebie. Mało tego, jeżeli ktoś twierdzi, że mając kilka tysięcy dziennie wejść na stronę i dzieści tysięcy czytelników miesięcznie –  chce wszystkich ich poznać lub się z nimi zaprzyjaźniać – to kłamie.  Daję Wam siebie, daję wiele treści, pomysłów, inspiracji – ale nie jestem w stanie dać swojego CZASU – BO GO NIE MAM. Nie uczestniczę w żadnych grupach pogaduszkowych, nie uczestniczę w kółkach wzajemnej adoracji –  bo takie działania nigdy nie są budowanie na fundamentach PRAWDY, a jedynie wzajemnych pseudokorzyści. I bardzo często kończą się dla wielu uczestniczek niemile. TAK – wierzę, że przez internet można poznać super ludzi i takie znajomości mogą się zakończyć pięknymi przyjaźniami. Mam to szczęście, że udało mi się właśnie w ten sposób poznać kilka ważnych w moim życiu osób. Ale nigdy nie zastąpię realnego życia – tym wirtualnym. I to jest moja największa praca przez ostatnie lata – nauczyłam się na tyle wyważyć te dwa światy, by nie zatracić kontaktu z prawdziwym życiem –  i nie utonąć w wirtualnym morzu często nieszczerych komentarzy, uśmieszków, serduszek itd…

LUBIĘ WAS, bardzo Was lubię moi mili:)  SZANUJĘ WAS ogromnie. Bez czytelników, bez widzów GREEN CANOE nie mogłoby wypływać w swoje rejsy od tylu już lat w pełnym komplecie. I dumna jestem z siebie, gdyż nasi pasażerowie są tu BO CHCĄ:) bo te rejsy coś im dają,  a nie dlatego, że kapitan zalewa ich komplementami. Bo to mądrzy, świadomi, pełni talentów ludzie. Wokół GREEN CANOE jest społeczność tak wartościowa,  o jakiej mogłam tylko marzyć:) Wiecie, jakie piękne maile dostaję od Was? Jak mądre i wrażliwe osoby tu nas czytają? I założę się, że po przeczytaniu tego postu przyznacie mi rację – że trzeba nauczyć się rezygnować. Że to bardzo ułatwia życie i czyni nas szczęśliwszymi. Że szkoda życia na czynności, które zostały narzucone społecznie, a bez których możemy nadal dobrze funkcjonować, czy na ludzi, którzy najzwyczajniej w świecie – nie zasługują na nasz życiowy CZAS.


I tego dziś Wam kochani życzę – REZGNACJI z tego, co nie jest dla Was życiowo istotne. I takich przyjaźni i ludzkich relacji, które są prawdziwe i przepełnione wzajemną serdecznością. Bez względu na to czy zostały zawarte w realnym czy wirtualnym świecie.

Artykuł MYSLĘ ŻE…rezygnuję. pochodzi z serwisu GREEN CANOE.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 921

Latest Images