Oj moi mili, jak bardzo widać, że wiosna Was przebudziła na dobre:):):) Tyle maili i pytań odnośnie ogrodu i samego domu już dawno nie dostałam:) Bardzo dziękuje za zaufanie, którym mnie darzycie. Co prawda, zdecydowanie nie czuję się specjalistą od technicznych zagadnień dotyczących budowy itd. ale już o ogrodowych aspektach czy samego domu - chętnie pomogę.
Wybaczcie, że znów mnie mniej na blogu - w dalszej części postu opowiem wszystko, jak na spowiedzi.
Żeby jakoś pogrupować Wasze pytania i w ogóle zagadnienia ogrodowo - przydomowe zamknęłam je w jednym temacie, a mianowicie mojego prywatnego MUST HAVE przydomowego. Ciągle mnie pytacie o to, co warto mieszkając w domu mieć, w co zainwestować, a co jest niepotrzebne. Moli mili - tak naprawdę nie da się tego jednoznacznie określić. Każdy dom generuje inne potrzeby. Dom w mieście na średniej wielkości lub wręcz małej działce, z niezbyt dużym ogrodem - to inne potrzeby niż nasz, czyli dom położony przy lesie, z dużym ogrodem, warzywnikiem i ze zwariowanymi zwierzętami jako lokatorami:) Moja lista potrzebnych sprzętów i tzw. "przydasi" przy naszym 8 letnim doświadczeniu mieszkania na wsi - sama się właściwie "napisała" - przez doświadczenie. Ale zaznaczam - to jest nasza lista i nasze potrzeby:). Dzielę się nią z Wami nie jako ekspert - lecz gospodyni domowa, a moje doświadczenia korzystania ze sprzętów, o których za chwilę napiszę są bardzo subiektywne i oparte na doświadczeniu moim i Pawła - w przeciągu tych kilku lat. Listę omówię w kolejnych postach, by nie było za dużo tematów na raz - i mam nadzieję, że pomogę tym wszystkim, którzy właśnie stali się dumnymi posiadaczami własnego dachu nad głową z kawałkiem ogródka:) Zaczynamy od zewnętrznego aspektu domu - czyli ogrodu właśnie i pierwszych 3 pozycji.
Wybaczcie, że znów mnie mniej na blogu - w dalszej części postu opowiem wszystko, jak na spowiedzi.
Żeby jakoś pogrupować Wasze pytania i w ogóle zagadnienia ogrodowo - przydomowe zamknęłam je w jednym temacie, a mianowicie mojego prywatnego MUST HAVE przydomowego. Ciągle mnie pytacie o to, co warto mieszkając w domu mieć, w co zainwestować, a co jest niepotrzebne. Moli mili - tak naprawdę nie da się tego jednoznacznie określić. Każdy dom generuje inne potrzeby. Dom w mieście na średniej wielkości lub wręcz małej działce, z niezbyt dużym ogrodem - to inne potrzeby niż nasz, czyli dom położony przy lesie, z dużym ogrodem, warzywnikiem i ze zwariowanymi zwierzętami jako lokatorami:) Moja lista potrzebnych sprzętów i tzw. "przydasi" przy naszym 8 letnim doświadczeniu mieszkania na wsi - sama się właściwie "napisała" - przez doświadczenie. Ale zaznaczam - to jest nasza lista i nasze potrzeby:). Dzielę się nią z Wami nie jako ekspert - lecz gospodyni domowa, a moje doświadczenia korzystania ze sprzętów, o których za chwilę napiszę są bardzo subiektywne i oparte na doświadczeniu moim i Pawła - w przeciągu tych kilku lat. Listę omówię w kolejnych postach, by nie było za dużo tematów na raz - i mam nadzieję, że pomogę tym wszystkim, którzy właśnie stali się dumnymi posiadaczami własnego dachu nad głową z kawałkiem ogródka:) Zaczynamy od zewnętrznego aspektu domu - czyli ogrodu właśnie i pierwszych 3 pozycji.
1. KOSIARKA i WERTKULATOR.
Nie wyobrażam sobie prowadzenia ogrodu bez tych 2 sprzętów. Kwestia samej kosiarki jest chyba dla wszystkich jasna - dobieramy ją mocą i solidnością do powierzchni, na której ma pracować. I myślę, że warto tu zainwestować w miarę dobry sprzęt, bo będziemy ją jednak wykorzystywali - raz na tydzień lub 2 tygodnie. Pamiętać trzeba jednak, że przy tej "najwyższej półce" sprzętowej w przypadku, gdy zepsują nam się poszczególne części (a wbrew pozorom jednak się psuja, czego sami doświadczyliśmy), np. śmigło/ostrze - zazwyczaj nie opłaca się ich wymiana. Kosztują często tak dużo, że lepiej jest już dołożyć i kupić po prostu nowy sprzęt. Po doświadczeniu z topową dość drogą kosiarką, której właśnie wysiadło ostrze, zainwestowaliśmy w owszem dobry sprzęt ale marki, która nie jest postrzegana jako premium/topowa - uważana jest jednak przez innych użytkowników za bardzo solidną. Jak na razie działa bez zarzutu :) I warto chyba przy okazji kupowania sprzętu - popytać właśnie innych ludzi, znajomych - jakie mają doświadczenia, co przeżyli, co polecają? Ich doświadczenia mogą nam bardzo pomóc przy podjęciu decyzji. Naszą kosiarkę jak i wertykulator kupiliśmy TUTAJ. Starzy czytelnicy już wiedza, a nowym wyjaśniam - właściwie wszystko kupuję przez internet:) Meble, dywany, kosmetyki, ubrania, czy właśnie ogrodowy sprzęt:):) Szkoda mi czasu na chodzenie po sklepach.
O ile przy kosiarce zawsze patrzyliśmy głównie na jakość - o tyle wertykulator kupujemy ze średniej/ niższej półki cenowej:) Dlaczego? Ano dlatego, że nasza ziemia jest tragiczna - pełno w niej żwiru i kamieni. Nie ważny jaki sprzęt byśmy kupili - i tak każdy po 2 góra 3 sezonach składa wypowiedzenie:) Przy dość intensywnym użytkowaniu na bardzo słabej ziemi np. z kamieniami - wertykulator wytrzymuje podobno góra do 4 lat. Inna sprawa - jeśli mamy niewielką działkę, ze ślicznym trawnikiem i na dobrej glebie - wtedy możemy myśleć o dobrym sprzęcie, bo posłuży nam na pewno dużo dłużej. Fajnym pomysłem jest kupienie sprzętu na "spółkę". Moi przyjaciele wraz z 3 innymi sąsiadami złożyli się na dobry wertykulator - i korzystają z niego na przemian. Wszyscy mają działki w okolicach 300 metrów do koszenia czy wertykulowania.
Naszego wertykulatora używamy 2 razy w roku: na wiosnę i późnym latem/wczesną jesienią - kiedy to przygotowujemy trawnik do zimy. Ten, który mamy obecnie jest tej samej marki co kosiarka - czyli HECHT i sprawdza się bardzo dobrze.
Naszego wertykulatora używamy 2 razy w roku: na wiosnę i późnym latem/wczesną jesienią - kiedy to przygotowujemy trawnik do zimy. Ten, który mamy obecnie jest tej samej marki co kosiarka - czyli HECHT i sprawdza się bardzo dobrze.
2. MYJKA CIŚNIENIOWA - ratuje nas każdego sezonu:) Tak się bowiem składa, że uroczy las, który mamy rozpostarty z tyłu domu, oprócz śpiewu ptaków, jagód na wyciagnięcie ręki i zapierającego dech w piersiach widoku z okien niesie również ze sobą wątpliwą przyjemność w postaci zielonego obleśnego nalotu...osadzającego się dosłownie wszędzie - najczęściej w zaciemnionych miejscach. Praktycznie co roku, czyścimy z niego wszystkie elementy drewniane tarasowe, chodniki, część elewacji domu.
I teraz kwestie praktyczne - jeśli myjki ciśnieniowej używać będziecie bardzo sporadycznie od tzw. "wielkiego dzwonu", można kupić najtańszą wersję w okolicach 280 - 300 zł. Te myjki najczęściej mają plastikową pompę, która przy częstym używaniu po prostu się psuje - pęka itd. Jeżeli więc, tak jak my, używać będziecie myjki dość często i intensywnie - lepiej dołożyć 200 zł i kupić myjkę z aluminiową pompą, która to wytrzyma o wiele więcej godzin pracy. Kwestia samego ciśnienia - zależna jest już od tego co chcecie czyścić. Przy pracach około domowych wystarczy myjka od 130 do 200 bar. Pamiętać trzeba, że silne ciśnienie potrafi wręcz zedrzeć warstwę np. farby czy drewna, dlatego raczej używa się go przy czyszczeniu chodników, kamieni, słowem - bardzo twardych nawierzchni.
I teraz kwestie praktyczne - jeśli myjki ciśnieniowej używać będziecie bardzo sporadycznie od tzw. "wielkiego dzwonu", można kupić najtańszą wersję w okolicach 280 - 300 zł. Te myjki najczęściej mają plastikową pompę, która przy częstym używaniu po prostu się psuje - pęka itd. Jeżeli więc, tak jak my, używać będziecie myjki dość często i intensywnie - lepiej dołożyć 200 zł i kupić myjkę z aluminiową pompą, która to wytrzyma o wiele więcej godzin pracy. Kwestia samego ciśnienia - zależna jest już od tego co chcecie czyścić. Przy pracach około domowych wystarczy myjka od 130 do 200 bar. Pamiętać trzeba, że silne ciśnienie potrafi wręcz zedrzeć warstwę np. farby czy drewna, dlatego raczej używa się go przy czyszczeniu chodników, kamieni, słowem - bardzo twardych nawierzchni.
W ostatnich dniach mieliśmy właśnie poważną "kąpiel" :) wszystkich elementów drewnianych. Nie używam żadnej chemii przy czyszczeniu - tylko sama woda. Wyczyściłam m. inn. wszystkie białe elementy architektury ogrodowej, pergole, ławeczki, deski z tarasu kuchennego no i moje leśne białe biuro - z owego zielonego nalotu. A by pokazać Wam jak duża potrafi być różnica pomiędzy czyszczonymi elementami - zrobiłam zdjęcia czyszczonych w piątek kuchennych dech tarasowych. To coś ciemniejsze co widzicie - to właśnie ów nalot z lasu. Tak oczyszczone deski przygotowane są już do olejowania - o sposobach zabezpieczania drewna, jak i o kolejnych niezbędnych mi narzędziach porozmawiamy już niedługo, w następnych postach.
3. SIEWNIK
Zapewne zdziwicie się, że wymieniłam go już na 3 miejscu - ale tak bardzo ułatwił mi ogrodowe życie, że nie wyobrażam już sobie ogrodowych prac, a przede wszystkim nawożenia, bez siewnika właśnie. Raz - że wysiewamy z jego pomocą równomiernie trawę przy zakładaniu trawników, a dwa - rewelacyjnie i bardzo SZYBKO możemy za jego pomocą nawozić istniejące już trawniki. Na samym początku robiłam to ręcznie - efekty były bardzo różne. Czasami śmieszne - bo np. takie nierównomierne ręczne rozrzucenie nawozu powodowało potem dziwne wzory i esyfloresy na trawie. Bywało jednak mniej śmiesznie - bo np. zbyt wiele nawozu mi się rzuciło - i później trawa w tym miejscu była zniszczona/wypalona. Odkąd mam siewnik - idę z nim po prostu szybszym krokiem po trawniku i dosłownie w kilka minut mam nawiezioną prawie 1,5 tys. powierzchnię. Jak pisałam wcześniej - nasza gleba jest bardzo, ale to bardzo słaba. Czasami mam ochotę mówić o niej PIACH a nie gleba. Gdyby nie to, że co roku nawozimy nasze trawniki ( 3 razy w sezonie), to po prostu byśmy ich nie mieli....
Od początku założenia ogrodu używałam produktów SUBSTRAL - a od kilku lat, już jako oficjalny Ambasador tej marki - tym bardziej je polecam. Z tego głównie powodu, że nigdy, ale to nigdy się na nich nie zawiodłam. Są świetnie wyważone, o dobrze zbilansowanych składzie. Właśnie tydzień temu "rozsiewnikowałam" je na naszej murawie. Używamy nawozu na 300 dni, lub osmocote, który powolutku przez cały sezon uwalnia związki odżywcze. Wszystkie sprawdziłam osobiście i z czystym sumieniem zielono czółnowym czytelnikom polecam:)
W tzw. międzyczasie używamy jeszcze nawozu naturalnego w postaci suszonego nawozu kurzego, który także rozrzucam równomiernie za pomocą siewnika. Jeśli macie duże przestrzenie do pracy, naprawdę polecam używanie siewnika - dzięki niemu zaoszczędzicie sporo czasu, i co najważniejsze - równomiernie wysiejecie trawę, bądź naniesiecie nawóz na trawę.
W tzw. międzyczasie używamy jeszcze nawozu naturalnego w postaci suszonego nawozu kurzego, który także rozrzucam równomiernie za pomocą siewnika. Jeśli macie duże przestrzenie do pracy, naprawdę polecam używanie siewnika - dzięki niemu zaoszczędzicie sporo czasu, i co najważniejsze - równomiernie wysiejecie trawę, bądź naniesiecie nawóz na trawę.
BARDZO roboczo weszliśmy w tegoroczną wiosnę. I to dlatego właśnie nie było mnie blogowo dość długo. Zaraz po świętach założyłam 3 rabaty ze 100 lawend i 2 rabaty z 80 wrzosów, które kupiłam jeszcze zimą. Wymarzyły mi się łany lawendy przy wejściu na taras i cała rabata wrzosowa przy wejściu do domu. Zaraz obok rosną gigantyczne hortensje Anabell, o których pisałam TUTAJ. Wkleiłam zdjęcia z lata:) Jestem przekonana, że jesienią właśnie kolorowe wrzosy będą pięknie się z nią komponowały. Na razie na rabacie zamieszkały "dzidziusie" wrzosowe jak to mawiam o malutkich roślinkach:) Ale ja jestem cierpliwa:) Za dwa lata pokażę Wam jak urosły. Lawendę wysadziłam dookoła rabaty podniesionej kamiennej - w środku na górze są róże, lawenda i naparstnica, na dole zaś sama lawenda...już się nie mogę doczekać kiedy wszystkie krzaczki zakwitną:) Powoli ogród zaczyna budzić się do życia...Nawet wysadzone wszędzie tydzień temu niebieskie bratki dumnie prężą płatki:) Bardzo je lubię. A to, co widzicie w tle za rabatą lawendową...to nowe dechy tarasowe, gdyż...
...w tym samym czasie, gdy ja szalałam z myjką ciśnieniową i sadziłam owe setki roślin, stare DESKI tarasowe przeżywały swoją ostatnią podróż - zrywane z tarasu przez Pawła. Zeszłoroczny sezon postawił kropkę nad "i", trzeba je było zdecydowanie wymienić. Wzięliśmy więc byka za rogi i zdecydowaliśmy się na generalny remont i metamorfozę głównego wejścia do domu, ale że to już naprawdę duży projekt - pozwólcie, że poświęcę mu oddzielne posty. A tak oto dziś wygląda nasz BYŁY już taras:....no nie ma po czym chodzić:)
To jeszcze nie koniec:):):):) Również w kwietniu ruszył z kopyta projekt WARZYWNIK......i nie mam tu na myśli kilku skrzyneczek:):):):) Generalnie ziemię i obornik zwoziły traktory z przyczepami, a później musieliśmy wspomagać się pracą sprzętu trochę bardziej większego niż łopata i taczka:):):) O tych pracach także za jakiś czas Wam opowiem:) Ale zanim to nastąpi, postanowiłam pokazać Wam tzw. PRZED. Oglądacie zazwyczaj na czółnie ładne zdjęcia, czy to aranżacyjne wnętrzarskie czy kwitnący ogród - zadbany, ukwiecony, jak z bajki. Ale za takimi ładnymi obrazkami kryje się mnóstwo pracy i właśnie owo PRZED. Bo zanim jest ładnie moi mili - musi być najpierw np. tak:.......czy czujecie ten klimat ???:):):):)
Gdy za kilka miesięcy będę pokazywała Wam to samo miejsce - będzie wyglądało już zdecydowanie... inaczej:) Ale z premedytacją umieściłam dziś takie brudno robocze zdjęcia - chciałam wyraźnie zaznaczyć, że efekt końcowy każdego pięknego ogrodu, zapierającej dech w piersiach ukwieconej rabaty itd... jest zawsze poprzedzony tygodniami przygotowań i ciężkiej fizycznej pracy, no i mało ładnego widoku w pierwszej fazie prac:)
To jeszcze nie koniec:):):):) Również w kwietniu ruszył z kopyta projekt WARZYWNIK......i nie mam tu na myśli kilku skrzyneczek:):):):) Generalnie ziemię i obornik zwoziły traktory z przyczepami, a później musieliśmy wspomagać się pracą sprzętu trochę bardziej większego niż łopata i taczka:):):) O tych pracach także za jakiś czas Wam opowiem:) Ale zanim to nastąpi, postanowiłam pokazać Wam tzw. PRZED. Oglądacie zazwyczaj na czółnie ładne zdjęcia, czy to aranżacyjne wnętrzarskie czy kwitnący ogród - zadbany, ukwiecony, jak z bajki. Ale za takimi ładnymi obrazkami kryje się mnóstwo pracy i właśnie owo PRZED. Bo zanim jest ładnie moi mili - musi być najpierw np. tak:.......czy czujecie ten klimat ???:):):):)
Gdy za kilka miesięcy będę pokazywała Wam to samo miejsce - będzie wyglądało już zdecydowanie... inaczej:) Ale z premedytacją umieściłam dziś takie brudno robocze zdjęcia - chciałam wyraźnie zaznaczyć, że efekt końcowy każdego pięknego ogrodu, zapierającej dech w piersiach ukwieconej rabaty itd... jest zawsze poprzedzony tygodniami przygotowań i ciężkiej fizycznej pracy, no i mało ładnego widoku w pierwszej fazie prac:)
UFFFFF....koniec na dziś tej roboczej treści...Mam nadzieję, że moja nieobecność została usprawiedliwiona - jeśli komuś zaś z moich czytelników się np. nudzi, lub brakuje mu ruchu to zapraszam do czółna - do naszych prac ogrodowo polowych:)
W następnych postach odpowiem oczywiście na resztę pytań, oraz zdradzę kolejne pozycje MUST HAVE z ogrodowo domowej listy...ale dziś zmykam już na odpoczynek - naprawdę mi się należy:)
Uściski ciepłe i wiosenne SERDECZNOŚCI Wam wysyłam:) Czy Wy także tak zapracowani? Czy raczej korzystacie z wiosennych dni i się relaksujecie?
W następnych postach odpowiem oczywiście na resztę pytań, oraz zdradzę kolejne pozycje MUST HAVE z ogrodowo domowej listy...ale dziś zmykam już na odpoczynek - naprawdę mi się należy:)
Uściski ciepłe i wiosenne SERDECZNOŚCI Wam wysyłam:) Czy Wy także tak zapracowani? Czy raczej korzystacie z wiosennych dni i się relaksujecie?