Po 1 – bardzo dziękuję za wszystkie gratulacje związane z rankingiem. To bardzo miłe Waszej strony:) Po 2. – od dawna prosicie mnie o więcej wpisów lifestylowych, nie związanych jedynie z wnętrzami – dobrze:), obiecuję, że postaram się pisać je częściej. W zakładce „LIFESTYLE” znajdziecie kategorię „myślę że” – i tam właśnie będziemy sobie rozmawiać. Ciekawa jestem bardzo Waszego zdania na poruszane konkretne tematy. Jako że w najbliższy weekend w wielu miejscach w Polsce obchodzone będą potocznie zwane „Wianki”…właśnie o tym chciałabym dziś wspomnieć. A dokładnie o tym, że mam problem z tzw. imprezami masowymi. Nie umiem nazwać tej jednostki chorobowej – bo to jakaś przedziwna odmiana obrzydzenia pomieszanego z niedowierzaniem. Bo nawet jeśli o naszym społeczeństwie mam dobre zdanie i staram się w Polakach doszukiwać dobrych cech i wielu wartości, ba – dumnie mówię o tym, że jestem Polką – to gdy oglądam nas na masowych spędach zwanych „dniem miasta, dniem muzyki, wiankami, truskawkobraniem i innymi tego typu, to ogarnia mnie jednocześnie: zdziwienie, smutek, złość i wstyd. TO NAPRAWDĘ MY? TO NAPRAWDĘ POLACY? I czuję ogromny żal, gdy widzę, że obchodzenie np. Nocy Świętojańskiej w tylu miastach, to nic innego jak publiczne, ogólne wieczorne upijanie się i kabaretowe, często mizerne występy…albo ewentualnie podobno muzyczne, spotkanie z jakąś celebrysią…bo trudno mi napisać: „piosenkarką”. Nie wiem…być może moje standardy rozrywki dalece są odmienne od tych ogólnie przyjętych jako norma – bo w końcu tłumy ludzi na te imprezy jednak przychodzi, tłumy piją to piwo/sikacza i tłumy zataczają się do białego rana.
Od wielu już lat, nie bywamy na tego typu „wydarzeniach kulturalnych”, bo najzwyczajniej w świecie nie chcę na to patrzeć.
Gdy myślę o 21 czerwca – pierwotnym terminie sobótkowych obchodów, zastanawiam się również DLACZEGO tak łatwo zrezygnowaliśmy z nich na rzecz lutowych plastikowych serduszek dyndających na sprężynkach:) Zwyczaje czy obrzędy słowiańskie, które dawniej stanowiły o tym, że noc świętojańska była WYJĄTKOWA…we współczesnym świecie są dla nas po prostu nieistotnie. Dlatego w tym roku chciałabym opowiedzieć Wam trochę o tym, jak by to mogło być…A może na jakąś mikro skalę uda nam się wspólnie, choć w różnych miejscach, fajnie bawić tego wieczoru? Rodzinnie, z przyjaciółmi, całą ulicą? Może razem z nami puścicie wianki – w swoich miejscowościach? Zapalicie ogniska i potańczycie z bliskimi? :) porozmawiacie w kameralnych gronach – spędzicie ze sobą po prostu dobry czas ?
Noc Świętojańska, teraz obchodzona z 23 na 24 czerwca, zwana była wcześniej Nocą Kupały. Nie wiem czy wiedzieliście, że to święto nie tylko sięga głęboko w nasze obyczaje słowiańskie, ale zawiera również elementy celtyckie i germańskie. Idea Nocy Kupały była piękna – to było święto jedności, miłości, ognia i wody. Pełne śmiechu, śpiewu, szalonych tańców i wróżb…. W czasie kupalnocki rozpalano ogniska, a w nich palono różne zioła. Szeregi wysokich stosów układanych zazwyczaj na wzniesieniach, płonęły magicznie owej nocy niemal w całej Europie. Wyobrażacie sobie taki widok ?!!:):):) Ogień postrzegano dawniej jako siłę, zaś skakanie przez ogniska i tańce wokół nich miały oczyszczać – odstraszać zło. Wierzono, że te tańce przy ogniskach uchronią przed złymi mocami, chorobą, nieprzyjaznymi ludźmi. Wróżono sobie również właśnie wtedy:) – głównie o powodzeniu w miłości.
A jak? Młodziutkie dziewczyny puszczały na taflę wody zrobione przez siebie wianki z zapalonymi świecami. Szukano w tym celu głównie rzek z wartką wodą, ale także jeziora były oblegane tej nocy. Jeżeli jakiś wianek został wyłowiony przez kawalera/młodego chłopaka, oznaczało to szybkie zamążpójście tej, która wianek uplotła i puściła. Jeśli wianek płynął i płynął, dziewczyna owszem miała wyjść za mąż, ale w dłuższym okresie czasu. Jeśli zaś pechowo zapalił się, utonął lub zaplątał się w gałęzie, to dziewczyna najprawdopodobniej zostanie starą panną. Te panienki, których wianki zostały szybko wyłowione – tańczyły bez tchu w pełnej radości do białego rana, w oczekiwaniu na ukochanego, który może właśnie podejdzie i poprosi do tańca?
Na Mazowszu i Podlasiu te obrzędy nazwano kupalnocką. Przy pograniczu polsko-ukraińskim mówiono na nie – kupała. W zachodniej i środkowej Polsce – zwie się je sobótką. Tak sobie myślę…że dobrze byłoby zwrócić temu świętu jego magię, choćby w jakiejś części. Mam od dawna już wrażenie, że zbyt łatwo rezygnujemy ze swojej tradycji i zwyczajów na rzecz …no właśnie…czego?
Zdjęcia dzisiejszego wpisu to część materiału, który w całości będziecie mogli zobaczyć w letnim wydaniu ” GREEN CANOE STYLE” Już niedługo. Zamówiłam je specjalnie z myślą o naszych wrażliwych na piękno czytelnikach:) Bo mimo tego, że: współczesność, że pośpiech, że brak czasu, że ble ble ble…wszyscy dobrze wiemy, iż trzeba się czasem zatrzymać, pomyśleć…choćby o tym, jak żyli nasi przodkowie, opowiedzieć o tych tradycjach własnym dzieciom no i puścić wspólnie na wodzie wianki:) Skakanie przez ognisko już Wam daruję:)
Zatem – DOBREJ weekendowej zabawy moi mili!
Stylizacje, akcesoria, scenariusz sesji: GREENDECO.org
autor zdjęć: Marta Grzelczak
Artykuł Noc Świętojańska… do czego nie pasuję? pochodzi z serwisu GREEN CANOE.